Hotel siedmiu bram

Przeczytacie o tym dosadnym gore, przeczytacie również o porywającej muzyce Fabio Frizziego, znajdzie się miejsce dla zachwytu nad zdjęciami Sergio Salvatiego, ale muszę zacząć od motywu, który mnie absolutnie uwiódł. I tutaj wypada pochylić czoła przed sprawcą całego zamieszania, przed Lucio Fulcim, który ów przerażającą piekielną wizję spreparował.

Hotel siedmiu bramPiekło tu i teraz i na wieki wieków.

Ujął mnie najbardziej Fulci fatalistyczną atmosferą. Od pierwszych scen jak również w trakcie seansu wiedziałem, że piekło pochłonie ziemię. Nie będzie ratunku, możemy tylko obserwować kolejne dramatyczne wydarzenia. I nawet jeżeli są one czasem osobliwe, to wszystkie prowadzą do jednego, cierpienia ludzkiego gatunku. Bramy piekielne zostały wyważone, nie znajdzie się żadna złota rączka, która będzie mogła je wstawić w zawiasy.

Ta atmosfera czegoś nieuchronnego będzie towarzyszyć w Hotelu siedmiu bram od początku, do końca. Od początku, gdy Fulci da nam wgląd w zaprzeszłe wydarzenia na Luizjańskiej ziemi, gdy rozgorączkowany tłum ludzi wtargnie do budynku, by rozprawić się z pewnym czarnoksiężnikiem. Mają nadzieję, że zatrzymają rydwany piekielnego ognia. Na chwilę je powstrzymali, a byli naprawdę okrutni. Biczowanie łańcuchem, który skrupulatnie zdzierał skórę z ofiary to dopiero początek gehenny. To musiało zdziwić samego diabła. Ale nic to, nie wówczas, to może teraz, w czasach współczesnych. A okazja nadarzyła się wyśmienita. Teraz nic nie zatrzyma ulewy koszmarów i gwałtów. Na tej samej ziemi dziewczyna chce odrestaurować hotel, otwierają się więc bramy po raz wtóry. Tym razem na dobre.

Gałki oczne, rozbebeszone podbrzusze, tylko wyobraźnia ograniczała Fulciego.

Hotel siedmiu bram to krzyczące gore, muzyka zwiastująca nadejście końca świata, świetne lokacje i zarazem zdjęcia, ale głównie atmosfera. Wiele można zarzucić Fulciemu. Od lat, ci którzy chcieliby zadać cios fanom Fulciego mogą rozprawić się bezceremonialnie z ich ukochanym dziełem. Ale mam wrażenie, że ci sami fani zdają sobie sprawę z tych ułomności. To aktorstwo, te gumowe pająki, te cięcia (no naprawdę, w chwili całkowitego uniesienia w finale z donośną muzyką Frizziego trzeba ją brutalnie ciąć sekatorem?). Jednak te wszystkie wady, co najciekawsze, nie obniżają wartości dzieła! Najwyraźniej wizja Fulciego okazuje się tak spektakularna i tak miażdżąca, że potrafi przykryć te przysłowiowe sztuczne wąsy.

Hotel siedmiu bram

I nie zapominajmy, że Hotel siedmiu bram ogląda się właśnie dla tych sekwencji, które są ostatecznym pożegnaniem ze spokojem naszego świata. Scena na moście z niewidomą kobietą, poetycki finał jak na innej planecie (niczym wizja z niedalekiej przyszłości, tak zaraz będzie) i całe wiadro wylanych na widza okropności. Horror w tym wydaniu jest bezkompromisowy. Ciało ludzkie u Włochów to poligon doświadczalny dla efektów praktycznych. Oczy, kończyny, gardła, twarz. Dobrali się do wszystkiego, smacznego.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 93 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Lucio Fulci
Scenariusz: Dardano Sacchetti, Giorgio Mariuzzo, Lucio Fulci
Obsada: Katherine MacColl, David Warbeck, Sarah Keller, Antoine Saint-John, Veronica Lazar
Muzyka: Fabio Frizzi
Zdjęcia: Sergio Salvati