Lombardzista

„Zabrali mi wszystko, co kocham. I nie umarłem”.

Wystarczy szczekanie psa, głośniejszy krzyk, bójka w alejce, wybite okno. Wszystko u Sola Nazermana przywołuje obrazy z pamięci. Obrazy, które nigdy nie powinny się pojawić. Sol w nazistowskich Niemczech był uniwersyteckim profesorem, poddany represjom razem z żoną i dziećmi trafił do obozu koncentracyjnego. Widział śmierć najbliższych, przedtem upokorzenia, później tortury, egzekucje. Przeżył.

W takich przypadkach zwykło się pisać, że ludzie tacy jak Sol nigdy obozu nie opuścili, bo większa ich część została za płotem, na ziemi w błocie, w barakach. Będziemy mieli wgląd w te wspomnienia, to krótkie chwile, czasem dłuższe fragmenty. One oczywiście będą dramatyczne, kilka momentów będzie nieprzyjemnych, ale największy ciężar tragedii płynie z oblicza Sola.

Wojna, która zmieniła wszystkich.

Widziałem wiele filmów o traumie, o stresie pourazowym, ale Lombardzista to kwintesencja tego stanu. Sol Nazerman trwa, widzimy go, ma znajomych, ale tak naprawdę go nie ma. Wszystko, co dzieje się wokół Sola jest w gruncie rzeczy (dla niego, do czasu) mało istotne. Najważniejsze zostało w Auschwitz. A teraz? Ludzie żebrzą o kilka dolarów za szmelc, który zostawiają w lombardzie, zdesperowana prostytutka, gangsterzy, ta kobieta która chciałaby zbliżyć się do Sola. Mężczyzna nie jest w stanie patrzeć na ludzi z sercem. Wyzuty z emocji został gdzieś na krawędzi i czeka aż ktoś go zepchnie w otchłań.

To znamienne, że Sol osiadł w Harlemie wśród tak wielu samotników. Prowadzi ten swój podły interes, skupuje wszystko za ćwierć wartości, pomaga w praniu brudnych pieniędzy. Dokarmia tym samym gangstera, który czerpie zyski z burdelu i innych przestępczych działalności. Ironia i hipokryzja? Sidney Lumet wcale nie każe widzom lubić Sola. To nie jest bohater, to nie jest nawet antybohater. To cień człowieka, który został koncertowo przedstawiony przez wybitnego w tej roli Roda Steigera.

Ponury, miejscami dokumentalny styl kręcenia z piekielnych czeluści Harlemu to oczywiście zasługa zdjęć urodzonego w Białymstoku Borisa Kaufmana. Praca operatora w porozumieniu z jazzowym niespokojnym brzemieniem Quincy Jonesa dostarcza nam wrażeń, jakby ten Harlem miał zaraz pęknąć od natłoku grzechu. Nie ma tu murów, kolczastych drutów, a jednak przemoc, agresja jest namacalna.

Lombardzista to film o traumie, która  nigdy nie zniknie.

Oczywiście główny motyw to ten aspekt potrąconej przez wojenny horror ofiary Holokaustu z czasów II Wojny Światowej. Jednak istotne wydaje się również tło i miejsce Sola pośród hiszpańskiej społeczności, którą ten traktuje jak obcych. „Jesteś dla mnie nikim” zwraca się do swojego pracownika, pomocnika i ucznia w jednej osobie. Ale to wszystko przecież jest „zasługą” wcześniejszych prześladowań. To wojna uczyniła z Sola takiego człowieka. Jak to się ma do zwrotu „najważniejsze są pieniądze”? Tylko pieniądze bowiem, zarabianie ich i interes jakoś utrzymują Sola na powierzchni. Tutaj, w Harlemie, wszystko obraca się wokół pieniądza i korzyści związanych z kupnem, sprzedażą, malwersacją, kradzieżami. Pieniądz napędza marzenia, natomiast dla Sola są najprawdopodobniej rzeczą dzięki której może coś kontrolować.

Poruszający, zawsze pesymistyczny i depresyjny Lombardzista to obraz niezwykle ważny, ale też bardzo odważny. Sidney Lumet portretuje społeczną tkankę bez uciekania od prawdziwych realiów. Nie ma upiększania, nie ma odwracania wzroku od pokus, wstydu, ludzkich ułomności, pragnień. Sol jest z początku nieświadomy w czym uczestniczy pomagając w procederze prania brudnych pieniędzy. To tylko wtrąca go w kolejny dramat, cierpienie się nie kończy, ono wciąż trwa.

Czyżby człowiek, który dostanie się raz do piekielnego przedsionka nie był w stanie opuścić tego miejsca? Niewykluczone. Na pewno nie bez pomocy.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 116 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Sidney Lumet
Scenariusz: Morton S. Fine, David Friedkin, Edward Lewis Wallant (na podstawie powieści)
Obsada: Rod Steiger, Geraldine Fitzgerald, Brock Peters, Jaime Sánchez, Thelma Oliver
Muzyka: Quincy Jones
Zdjęcia: Boris Kaufman