Amerykański yakuza

W 1993 roku rynek VHS jest już przesycony tanią sensacją, ale widzom to nie przeszkadza. Pochłoniemy wszystko, każdą opowieść zza oceanu. Film musi spełniać podstawowe wymogi, ma być strzelanina, piękna dziewczyna, najlepiej slow-motion. Tutaj, w Amerykańskim yakuzie mamy wszystko, a na dokładkę jeszcze Viggo Mortensena.

Frank Cappello trafił idealnie ze swoją produkcją w lata 90. Popyt był ogromny, widzowie łaknęli takich filmów, a Cappello uzyskał doskonały efekt szlachetnej b-klasy. To był jego pełnometrażowy debiut, ale on sam świeżakiem w branży nie był, chociaż gros jego prac nie miała prawa dotrzeć na stary kontynent. Frank Cappello bowiem to spec od telewizyjnych reklam, nakręcił ich 300 z okładem. Specjalizował się w efektach specjalnych, produkował, sporadycznie tworzył podkłady muzyczne.

Amerykański yakuzaAmerykański yakuza, pulp story.

Historia Amerykańskiego yakuzy wyszła od Takashige Ichise. Ichise jako scenarzysta w późniejszym Błękitnym tygrysie (1994, Norberto Barba) kontynuował wątki międzykulturowe o kryminalnym podłożu. W kolejnych latach Ichise osiadł na stałe (po dzień dzisiejszy) w J-horrorach produkując i pisząc scenariusze (rozwija choćby franczyzę Ju-on, czyli Klątwę). Wróćmy jednak do Ameryki i yakuzy.

Film Franka A. Cappello to gotowy materiał na komiks Eda Brubakera.

Otwarcie, Nick Davis w karcerze. Zbliża się koniec odsiadki. Kajdanki, kraty, dzienne światło nieśmiało zaznacza siedzącego na pryczy mężczyzny. Wszystko w zwolnionym tempie. Ta scena trwa zbyt długo, ale pokazuje też jaki będzie panował tu nastrój. Będzie na serio. Nick Davis (Viggo Mortensen) to agent FBI, ma trudne zadanie, musi przeniknąć do przestępczych struktur. Okazja szybko się nadarza, Nick znajduje pracę w stoczni, a tam rządzi yakuza. I akurat na zmianie Nicka dochodzi do ataku Włochów na Japończyków. Nick ratuje z opresji Shuji Sawamoto (Ryō Ishibashi), członka rodziny yakuza.

Honor, przyjaźń, zdrada.

Ta historia płynie niczym rwąca rzeka. Razem ze scenarzystą i reżyserem odhaczamy wspólnie wszystkie kluczowe momenty dla kina spod znaku 'agent działający pod przykrywką’. Zaufanie, honor, kobieta, zdrada, a przed każdym zakrętem będzie strzelanina. Sceny są dobrze nakręcone, są i momenty nadające konkretny charakter produkcji. Szczególnie zapada w pamięć moment, w którym Nick Davis wyrzuca wózkiem widłowym samochód z okna magazynu. Ale najlepsza scena to ta, w której Amerykanin przystępuje do yakuzy, staje się członkiem rodziny, nic już nie będzie takie same. Rytuał jest wzruszający, atmosfera podniosła i cały czas na serio.

Amerykański yakuza

Frank Cappella, widać to wyraźnie, daje dużo serca swoim bohaterom. Konflikt pomiędzy włoska mafią, a yakuzą jest realny, a zawiązująca się szybko przyjaźń pomiędzy Nickiem, a Shuji szczera. Ładnie wszystko zagrało. Jest dobry podkład muzyczny, wspomniany slow-motion zawsze tam gdzie nie trzeba. Gdyby Amerykańskiego yakuzy nie nakręcił Franka  Cappello mógłby z powodzeniem zrobić to John Woo (który zresztą, właśnie w 1993 roku, nakręcił swój pierwszy amerykański film, Nieuchwytny cel).

Patryk Karwowski

Czas trwania: 95 min
Gatunek: sensacyjny
Reżyseria: Frank Cappello
Scenariusz: John Allen Nelson, Max Strom, Takashige Ichise
Obsada: Viggo Mortensen, Ryo Ishibashi, Michael Nouri, Franklyn Ajaye, Yuji Okumoto
Muzyka: David C. Williams
Zdjęcia: Richard Clabaugh