Benny & Joon

Przegapiłem film Jeremiaha S. Chechika w latach 90. Dziwne, bo wydawało mi się że widziałem wszystkie tytuły z tego okresu. Oczywiście żartuję, bo przecież wówczas byliśmy skazani na repertuar danej wypożyczalni, a najwyraźniej do mojej Benny & Joon nie dotarł. Jeremiah S. Chechik miał wówczas swoje pięć minut. Kilka lat wcześniej, w 1989 roku wyskoczył z pełnometrażowym debiutem, który oglądamy po dziś dzień. Mowa tu o W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju z Chevy Chasem w roli głównej, który niezmiennie jest w świątecznej ramówce telewizyjnej. Wielu twórców chciałoby mieć taki sukces na koncie, bo przecież nikt nie ma wątpliwości, że po jednym takim strzale będzie wspominany co roku.

Chechi, od hitu do kitu. O Benny & Joon za chwilę.

Benny & JoonChechik zmienił nieco ton w filmie Benny & Joon, który uważam za niezwykle udany. I mógł pozostać w tym nurcie indie filmów, komedii romantycznych z dramatycznym zacięciem. Niestety Chechik uwikłał się w sprawę Diabolique, remaku francuskiego Widma, który według mnie był co najwyżej średni. Później było już tylko źle, bo na ekrany wszedł, w 1998 roku, Rewolwer i melonik, przysłowiowy gwóźdź do trumny. Chechik do tej pory kręci już tylko pojedyncze odcinki seriali i to na pewno nie tych topowych.

Nie jest to jednak tekst o Chechiku reżyserze i jego reżyserskiej drodze, a o jednym jego filmie. Benny & Joon to opowieść o Samie (Johnny Depp), ekscentrycznym młodzieńcu, który robi tosty używając żelazka i o Joon (Mary Stuart Masterson) z emocjonalnymi zaburzeniami, której choroby jednak nigdy do końca nie poznamy. To znaczy nigdy nie poznamy diagnozy, ale nie o to chodzi w filmie. I to nie jest tak, że twórcy ten element przedstawiają cokolwiek niepoważnie. Znaczenie ma tutaj po prostu stan głównej bohaterki, zachowanie, które podpada pod kilka schorzeń. Głównie chodzi o uczucia, o miłość w szaleństwie. Może wypada przez to Benny & Joon miejscami infantylnie, ale naturalny wdzięk jakim obdarzony jest obraz Chechika działa tylko ujmująco. Obok tego uroku i wdzięku udało się również przekazać dużo mądrych rzeczy (czasem i bolesnych). Jest o odpowiedzialności, o relacjach i układaniu sobie życia z chorą, najbliższą osobą.

Trudne losy rodzeństwa.

Wchodząc głębiej w szczegóły trzeba przestawić tło historii. Benny i Joon to rodzeństwo. On, Benny (Aidan Quinn), mężczyzna w wieku średnim, opiekuje się siostrą, prowadzi dom i warsztat samochodowy. Na życie prywatne nie ma szans. Nie ma? Z tego płynie jedna z nauk z filmu. Trzeba znaleźć złoty środek, inaczej poukładać priorytety, zaufać. O Joon już czytaliście. W filmie rzeczywiście nie zostaje podana dokładna diagnoza, ale uważny widz, po symptomach, może mieć pewne podejrzenia. Z Joon nie jest najlepiej, chociaż z reguły to pogodna kobieta. Dużo maluje, robi te szalone rzeczy jak poranne śniadania, w czasie których miksuje różne dziwne rzeczy, a później je spożywa. Robi też rzeczy, o które słusznie brat się niepokoi. Potrafi wyjść na środek ulicy i zawiadywać ruchem (tworząc korki) w masce nurka i z paletką do ping ponga w dłoni. Urocze i zabawne? Tylko w teorii, bo realne zagrożenia są jasne. Ale film nie ucieka w tę ponurą stronę, w którą uciec by mógł. Joon poznaje tego sympatycznego wariata, Sama, nieco wycofanego, aktora amatora, który swoim zachowaniem oddaje hołd Busterowi Keatonowi, Chaplinowi i innym aktorom kina niemego. To performer, cichy i spokojny chłopak, który zakochuje się w Joon. Czy takie uczucie ma szansę przetrwać?

Benny & Joon

Benny & Joon jest naiwny, to pewne. Ale w tej naiwności nie jest szkodliwy. Ma naturalność, ma świetnych bohaterów i nie ma tu ani jednego negatywnego charakteru. Każdy chce dobrze choć wychodzi różnie. Świat, który przedstawił Chechik jest bezpieczny, a Joon ma dobrych ludzi wokół. Jest u siebie, brat musi po prostu pogodzić się z kilkoma rzeczami, poukładać sobie w głowie pewne sprawy inaczej. I tyle, albo aż tyle.

Benny & Joon. Ciepły film o dobrych ludziach.

Nie jestem w stanie uciec od tego słowa. Uroczy. W ten sposób głównie myślę o Benny & Joon po seansie. Atutów jest tu oczywiście sporo. Jest pierwszorzędna obsada. Pierwszoplanowi aktorzy to klasa, w 1993 roku znajdowali się w swoim najlepszym czasie. Depp brylował w każdym filmie, Aidan Quinn zwraca uwagę spokojem i rozwagą, nie daje się ponieść (zbytnio) emocjom. Julianne Moore zagrała fantastycznie, jej bohaterka ma tajemnice, jest gotowa na nowy związek (kiedyś była scream queen i grała w horrorach), tylko odwagi u mężczyzny mniej. Mary Stuart Masterson jest wspaniała, taka bezbronna, zalękniona, świadoma choroby, ale jednocześnie gotowa na to, by zmierzyć się z nowymi codziennymi wyzwaniami bez ciągłej pomocy brata. Lista płac kryje jeszcze kilka ciekawych nazwisk. W malutkiej roli wystąpił William H. Macy i Oliver Platt. No i usłyszcie Pushin Forward Back Chrisa Cornella. Lata 90., lepiej być nie mogło.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 98 min
Gatunek: dramat, komedia
Reżyseria: Jeremiah S. Chechik
Scenariusz: Barry Berman
Obsada: Johnny Depp, Mary Stuart Masterson, Aidan Quinn, Julianne Moore, Oliver Platt
Muzyka: Rachel Portman
Zdjęcia: John Schwartzman