Gdy kota nie ma, myszy harcują

Refleksyjne, kąśliwe, ale i pełne goryczy. Głównie jednak czułem tu strach pisarza przed śmiercią.

Bukowski zwykle stronił od dobrych rad, ale tą jedną przyjął. Dał się namówić swojemu wydawcy na pisanie dzienników. Oto i one. Nieregularne, pisane z reguły późno w nocy, najczęściej pod wpływem jakiegoś impulsu, albo ot tak, żeby rzucić słowo na ekran pod komputerem. Bo Bukowski kochał swój komputer i był pod koniec życia pod niezmiennym urokiem swojej maszyny. Nie zabawki, a raczej narzędzia, które niesamowicie ułatwiało mu pracę.

Dla fana twórczości Bukowskiego Gdy kota nie ma, myszy harcują dużo więcej nie wyciągną z osoby, która z reguły była w nastroju nieprzysiadalnym. Ale to przecież dobrze znany on, Chinaski, który potrafi uderzyć wersem, przydusić słowem, położyć na deski akapitem. Jako pisarz jest niewzruszony, styl dzienników nie różni się od pozostałej części literatury firmowanej jego nazwiskiem. A jednak coś się zmieniło. Śmierć, którą wspomniałem w pierwszym zdaniu. Atmosfera nadciągającego końca daje się mocno wyczuć, bo Bukowski wciąż krąży wokół swoich dolegliwości, wspomina stare dzieje, zastanawia się, co po sobie pozostawi.

Dzienniki datują się od sierpnia 1991 roku do 27 lutego 1993 roku. To niewielki odcinek z bujnego, pełnego zawirowań życia, ale te dwa lata to Bukowski w pigułce. Dlaczego? Jest tu wszystko, a jeżeli nie ma, to są przytaczane stare historie. Do końca więc Bukowski pozostawał sobą. Hazardzista, alkoholik, mistrz fechtunku słowem. Jego dni opisywane w dziennikach łączy kilka stałych punktów. Wyścigi konne, lampka wina (najczęściej kilka), nocne pisanie, nietuzinkowe obserwacje. Co nowego? Wszystko to, co wydarzyło się w latach pisania dzienników. I jest to prawdopodobnie najbardziej cenne dla badacza życiorysu Bukowskiego, choć to po prawdzie tylko krótkie wydarzenia. Koncert U2, niezrealizowany sitcom, komentarze po wywiadach, rzucone od niechcenia inspiracje dla Bukowskiego (a dla czytelnika co najmniej kuszące). Gdy kota nie ma, myszy harcują to bardzo ważna pozycja. Zamyka na pewno pewien etap, stanowi podsumowanie życia pisarza, który nigdy nie szedł z prądem, nie ulegał modzie, wbijał klin w panujące konwenanse. Co do samej kwestii wydania, to to konkretne opatrzone jest fantastycznymi ilustracjami Roberta Crumba i choćby przez to wypada mieć swój egzemplarz na półce.

Ostatni akapit to słowa uznania dla przekładu. Jest za niego odpowiedzialny Jacek Szafranowicz, a ja muszę przyznać, że nieraz zatrzymywałem się wpół słowa delektując się tłumaczeniem, jednocześnie będąc pod wrażeniem tego, w jaki sposób Jacek musiał się nagimnastykować językowo (choćby sam tytuł!), żeby wszystko brzmiało tak dobrze i tak… po Bukowskiemu. Dodatkowo kilka wtrętów tłumacza, posłowie, to wszystko sprawia, że Gdy kota nie ma, myszy harcują tylko zyskało dzięki pracy Szafranowicza.

 

Patryk Karwowski

Autor: Charles Bukowski
Tłumaczenie: Jacek Szafranowicz
Ilość stron: 304
Format: 145×235
Oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Noir sur Blanc

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?