Bring Back Alice

Nie zamierzam płynąć falą hejtu i punktować wszystkich grzechów produkcji. Tak na szybko to zgadzam się, że casting dorosłych, bez wyjątku, jest chybiony. Zgadzam się, że główny wątek fabularny, a w zasadzie wszystko, co do niego doprowadziło, jest naciągane. Policja miała wakacje, za ich działania na tym polu powinna zabrać się Najwyższa Izba Kontroli. I po trzecie, zgadzam się, że Bring Back Alice to spektakl miejscami irytujący z irytującymi postaciami, które według scenariusza mieszkają w swoich szklanych wieżach w oderwaniu od rzeczywistości. Czyli w zasadzie w oderwaniu od czego? Od tego, co nam, szarakom, doskwiera na co dzień.

Ale niektórzy z widzów to mogliby być jednak ze sobą szczerzy, bo przecież tu chodzi o to, że ty nie masz, a oni mają tak dużo. Ten cały krajobraz wypełniony bogaczami wpływa u części widzów na odbiór, nie mogą skupić się na intrydze, zawiść przesłania doznania, które przecież mogłyby być pozytywne. No i jeszcze główna bohaterka, influencerka. Najgorzej. bo przecież ty pracujesz na trzy zmiany w fabryce, a ona dostaje napiwki za nagrywanie filmiku o tym co jadła. A te nastolatki? Prywatne liceum, z którego po maturze idzie się od razu tylko na Harvard albo Princeton, a na zajęcia przylatują najlepsi profesorowie z Hogwartu.

A jednak nie będę tych grzechów wciągać do oceny, bo serial mi się podobał, czekałem na kolejne odcinki, a po kilku mocnych scenach i epizodach w mig zapomniałem o wszystkich wadach. A jakże! Alicja Stec zaginęła, po roku się odnalazła. Co robiła, gdzie była? Sama sobie nie przypomni, wśród najbliższych przyjaciół jest najwyraźniej jakaś zmowa milczenia. Do odnalezionej próbuje dobić się on, łobuz z biednej dzielnicy (i biednej rodziny, bo to przecież idzie w parze), którego siostra zaginęła w tym samym okresie co Alicja.


Długo się zastanawiałem co mnie pociągało w tym Bring Back Alice. Przede wszystkim to dobrze nakręcony technicznie serial. Praca kamery i zdjęcia to wysoka półka. Ok, jest trochę sterylnie, ale taki jest świat, ja to zapisuje w koncepcję tej lukrowanej powierzchni, pod którą procesom gnilnym ulega wszystko zaczynając od „przyjaźni” kończąc na „moralności”. Serial najprawdopodobniej po prostu dobrze wszedł mi pod skórę, a przyczynkiem może być również, a raczej jest na pewno cała młodzieżowa sekcja. Fajnie zagrali, czasem potrzebnie teatralnie, niekiedy ze sporą dawką nad ekspresji, zawsze w punkt przyjętej konwencji. Ja odbieram sztuczne zagrywki jako wyuczone zachowanie w grupie, bo „poza” jest wszystkim. Czyli co? Są sztuczni, bo takie jest założenie scenariusza? Niech i tak będzie, kolejny plus.

Ładnie sfilmowany, dobrze rozgrywa karty nadchodzącym twistem (twistami!), a przy ekranie trzymała mnie wciąż ta nierozwiązana tajemnica. Haczyk polega na tym, że jako widz ciągle rozwijałem spiskowe teorie. Wiem, niejeden z widzów domyślił się wszystkiego od razu w pierwszym odcinku po czołówce, ale nie ja. Ja głowiłem się do samego finału. I było to dobre, porządnie skrojone, bez dłużyzn.

Patryk Karwowski

Gatunek: dramat, thriller
Czas trwania: 49-55 minut
Reżyseria: Dawid Nickel
Scenariusz: Caleb Ranson, Marcin Kubawski, Miłosz Sakowski
Zdjęcia: Mikołaj Syguda
Muzyka: Adam Balazs
Obsada: Helena Englert, Sebastian Dela, Bartłomiej Deklewa, Katarzyna Gałązka, Vitalik Havryla, Marcel Opaliński

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?