Świadek

Widzę to oczyma wyobraźni. Węgry, Budapeszt, znudzony cenzor przegląda film za filmem. Na tapecie ląduje Świadek, obraz Pétera Bacsó. Cenzor czyta notatki, to ma być podobno komedia. Rozsiada się wygodnie w fotelu, zaleca włączenie projektora. Pierwsze minuty to czkawka u cenzora, na ekranie pies oddaje mocz na hasło wychwalające przywódcę narodu węgierskiego. Kolejne filmowe wydarzenia to już gorączka i palpitacje u szanownego cenzora. Świadek trafia na ponad dekadę na półkę, z dala od dystrybucji. Węgierska Republika Ludowa wypowiadała się o filmie Bacsó bardzo krytycznie. Nie wątpię, że mówiono o nim „obrzydliwy”. Widzowie mogli poznać Świadka dopiero po 1981 roku.

József Pelikán to poczciwy człowiek, ojciec gromadki dzieci (jedna córka wybija się tylko wiekiem, prawdopodobnie wchodzi już w dorosłość) wykonuje prosty, ale szalenie odpowiedzialny zawód. Dogląda wałów przeciwpowodziowych, a traf chciał, że w czasie ostatniej wojny zaangażowany był w działalność konspiracyjną. Dlaczego traf chciał? Bo wyrobił sobie wówczas kilka znajomości, które obecnie determinują dramatyczne wydarzenia z jego udziałem. Ot, chociażby to niewinne spotkanie z kolegą z czasów młodości, dzisiaj ministrem. Kolega to do rany przyłóż człowiek, ale najwyraźniej stoi ością w gardle komuś z władzy, bo po spotkaniu z nim życie Pelikána wywraca się do góry nogami. A zaczyna się od tego, że Pelikán zarżnął nielegalnie własną świnię, by wyżywić swoje dziatki.


Świadek Pétera Bacsó ma konstrukcję dowcipu w stylu „za pierwszym razem, za drugim, gdy przychodzi za trzecim razem”. Pelikán trafia do więzienia za zarżnięcie świni, ale szybko wychodzi na wolność. Otóż może się przydać władzy, ma zostać świadkiem koronnym w sprawie przyjaciela, wspomnianego już ministra. Wina i dowody są mało istotne, papier przyjmie wszystko. Pelikán awansuje, choć jak sam mówi „jestem głupi, mam marne pojęcie na temat ideologii”. I tak, na każdym kolejnym odcinku, zawali sprawę. Nie ważne czy jest kierownikiem basenu, czy dogląda uprawy węgierskiej pomarańczy, kiepsko to się kończy dla przedstawicieli ustroju. Nic to, najważniejszy jest pokazowy proces, a cała droga Pelikána ma go ideologicznie uformować.

Świadek to opowieść pełna komizmu, śmieszna, ale przecież pod spodem smutna farsa na temat absurdów działa ludowej władzy. Od samego początku filmu, w każdym dialogu i scenie kryje się pełne szydery podsumowanie sytuacji w kraju, lub jest przedstawiona aluzja na temat ustroju. Péter Bacsó nie jest subtelny, ale w bardzo inteligentny sposób ilustruje zakłamanie, nepotyzm, hipokryzje i kilka innych przywar. Można odnieść wrażenie, że Świadek jest z zewnątrz nawet pogodny i ciepły, ale tak naprawdę to celne i bolesne dla władzy ciosy. Nie do obrony. Władza leży na deskach, a filmowy partyzant Bacsó podnosi triumfalnie rękawice. Cóż z tego, skoro zwycięża tylko na celuloidowej taśmie, bo wiemy jaki los spotkał Świadka. Tak, X muza jest tutaj orężem w walce z ustrojem, tak jak słowa były orężem piosenkarzy, czy satyryczne rysunki orężem dla artystów. Świadek jest więc jednym z wielu przełomowych filmów, obrazem ważnym i istotnym. To wyraz buntu i zadra dla ówczesnej władzy, forma wypowiedzi niezadowolonego artysty. Ale to również świetnie nakręcony technicznie film z naprawdę zabawnymi scenami, wartką akcją i doskonałym występem Ferenca Kállaia w głównej roli.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 105  min
Gatunek: komedia
Reżyseria: Péter Bacsó
Scenariusz: János Ujhelyi, Péter Bacsó
Obsada: Ferenc Kállai, Lajos Öze, Béla Both
Zdjęcia: János Zsombolyai
Muzyka: Szabolcs Fényes, Gyorgy Vukan

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?