Noc 12 października

To nie tylko powolny i zimny procedural. Noc 12 października to przede wszystkim film brutalnie szczery, bo pokazuje policyjną robotę od podszewki. Innymi słowy to policyjna proza życia, gdzie nie ma miejsca na brawurę, wychodzenie poza schemat. Jest za to wszystko, co wiąże się z bezradnością. Od braków kadrowych, po budżetowe cięcia i kłopoty osobiste wynikające z całego syfu, którym policjant nasiąka. Zrezygnowani, samotni i z obsesjami. Tacy są bohaterowie najnowszego filmu Dominika Molla, opartego na powieści Pauline Guény 18.3: Une année à la PJ.

Nie zapraszam na seans widzów spragnionych pościgów, strzelanin, brutalnych przesłuchań czy fabularnych zwrotów, takich, że spaść z fotela można. Nic z tych rzeczy. Noc 12 października to gorycz i frustracja policjanta, czyli opowieść o uczuciach, które towarzyszą śledczym. Tak też najczęściej wygląda przecież ta praca – raporty, przejazdy z miejsca na miejsce, służbiści uwięzieni w procedurach. Procedur trzeba się trzymać, wie to każdy z komisariatu, a jednak gdy doświadczony policjant mówi „nie daję rady, czuję już tylko nienawiść”, to łatwo mu uwierzyć. Chciałoby się niektóre sprawy załatwić szybciej, przetrzepać tych kilku podejrzanych, u których w kartotekach widnieją zdjęcia pobitych kobiet. A jednak wspomniana frustracja, a później gorycz to uczucia nadrzędne w tej robocie.

Taka zatem jest ta Noc 12 października, cholernie poważna, bez cienia nadziei, bo nadziei pozbawiają już plansze tytułowe. Widnieją na nich suche statystyki – 800 spraw rocznie dotyczy morderstw, z których 20% pozostaje nierozwiązanych. Rozumiecie? Z 800 morderców, morderczyń 160 osób uniknie kary. Chwilę po tych danych przeczytamy, że Noc 12 października opowie o jednej z tych nierozwiązanych spraw. Przykre, prawda? Nastawia to nas niejako na odbiór, ale nie osłabia napięcia. Sprawa z Nocy… jest okrutna, młoda dziewczyna została spalona żywcem. Była inteligentna i radosna, tak mówił o niej ojciec. Nic więcej nie napiszę, bo powinniście sami wgryźć się w kulisy „sprawy jakich wiele”, sprawy nierozwiązanej i sprawy, przez którą tak bardzo zaczyna boleć serce. Tematów, które twórcy poruszają jest wszak sporo i każdy z nich wybrzmiewa mocno i drastycznie. To kwestie dotyczące współczesnego świata i jego zepsucia, przemocy wobec kobiet, kondycji psychicznej policjantów. A ten konkretny przypadek? Podejrzanych jest wielu, każdy może być sprawcą, a jednak każdy ma alibi. Nie ma świadków, morderstwo miało miejsce na odległej prowincji. Do zdarzenia doszło w nocy. Dziewczyna wracała od koleżanki, ktoś podszedł, oblał benzyną i podpalił. Koniec.

Film w reżyserii Dominika Molla pokazuje całą procedurę bardzo dokładnie. Policja prowadzi oględziny, zawiadamia najbliższych, a świeżo upieczony kapitan Yohan skrupulatnie podchodzi do każdej kwestii. I co z tego? To dokładnie to śledztwo, które dryfuje bez celu z braku dowodów, a Yohanowi coraz trudniej się zdystansować, spojrzeć na nią świeżym okiem. Mijają tygodnie, a policjanci stoją w miejscu.

Noc 12 października została nakręcony w ten sposób, że i my, widzowie, czujemy tą wszechogarniającą bezsilność, bo pewne jest tutaj tylko jedno – data i godzina popełnienia przestępstwa. To była noc 12 października, tyle można zapisać w raporcie. Bardzo dobry film o przegranych.

Film do zobaczenia w kinach od 3 marca.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 115 min
Gatunek: kryminał, dramat
Reżyseria: Dominik Moll
Scenariusz: Dominik Moll, Gilles Marchand
Obsada: Bastien Bouillon, Bouli Lanners, Théo Cholbi, Johann Dionnet, Thibaut Evrard
Zdjęcia: Patrick Ghiringhelli
Muzyka: Olivier Marguerit

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?