Roboty śmierci

Jak wiarygodnie przedstawić przemianę robota strażnika w robota mordercę? Jak uzasadnić to, że trzy roboty śmierci o napędzie gąsienicowym sprawnie przemieszczają się po wielopoziomowym centrum handlowym? Jak, w końcu, wytłumaczyć, że są wyposażone w śmiercionośne lasery, ładunki wybuchowe i inne gadgety? Te i inne pytania z pewnością nie zaprzątały głowy Jima Wynorskiego, który w swoim drugim pełnometrażowym filmie wyprodukowanym przez Julię Corman przedstawił wszystkie cechy swojego autorskiego podejścia do kina. Ma być tanio, a kobiece bohaterki muszą pokazać piersi. To musi się przede wszystkim sprzedać. I sprzedało się tak dobrze, że Jim wskoczył pod skrzydła króla B-klasy Rogera Cormana. Zresztą Wynorski zrobił naprawdę bardzo dużo, by przypodobać się mistrzowi. W kilku momentach w Robotach śmierci można dostrzec plakaty z filmów wyprodukowanych przez Cormana (Galaktyka terroru), a w jednej ze scen chłopak ogląda z nowo poznaną dziewczyną Atak potwornych krabów z 1957 roku wyreżyserowany przez Cormana. Bohater filmowy nie zapomniał napomknąć, że widział go wiele razy. Jednak wspólna historia Jima Wynorskiego i Rogera Cormana to temat na zupełnie inną historię.

Wracając do tych robotów, to napisać trzeba, że nie były stworzone jako siejące pogrom blaszaki, a zostały przeznaczone do nocnego stróżowania w centrum handlowym (w tym samym, gdzie kręcono kilka scen do Komando z Arnoldem Schwarzeneggerem). Co się więc stało, że roboty zmieniły swoje priorytety? Banalna sprawa, burza. Zjawisko meteorologiczne z gatunku tych powszednich, ratunek dla scenarzysty. Tak jak w Krótkim spięciu, tylko że w filmie Johna Badhama (z tego samego roku) maszyna wojskowa zamieniła się w przyjacielskiego robocika, u Wynorskiego na odwrót. Jak to więc u Wynorskiego przypadek goni przypadek, bo właśnie przypadkiem tej właśnie nocy grupka młodych ludzi pozwoliła sobie zostać po godzinach i urządzić zakrapiane party w działach meblowych, a dokładniej w sekcjach z łóżkami. Jakież to zdziwienie ich ogarnie, gdy zamiast spędzić noc na figlach, będą musieli ratować swoje życie.

Roboty śmierci (Chopping Mall) dorobił się podobno statusu kultowego, ale mnie naprawdę trudno znaleźć jakiekolwiek uzasadnienie, żeby w ramy takiego kina obraz Wynorskiego zakwalifikować. Jest głupio, amatorsko i naprawdę nieśmiesznie. Suchary ze sklepu przy żartach, które spreparował Jim i włożył w usta swoich filmowych postaci to prawdziwy soczysty rarytas. Naciągane Roboty śmierci nie mogą być uznane za horror (chociaż ze swoim osobliwym zacięciem na slasher pod taki gatunek muszą zostać podciągnięte), a za pastisz takich, w których mordercze maszyny zaczynają myśleć tylko o zadawaniu bólu. Roboty śmierci to synonim złego kina i tylko jako takie może dostarczyć ewentualnej frajdy. Na wspólnej filmowej imprezie, gdy wszyscy są nastawieni na odpowiedni odbiór i gdy zdają sobie sprawę jakie filmy kręci Jim Wynorski.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 77 min
Gatunek: sci-fi, horror
Reżyseria: Jim Wynorski
Scenariusz: Jim Wynorski, Steve Mitchell
Obsada: Kelli Maroney, Tony O’Dell, Russell Todd, Karrie Emerson, Barbara Crampton
Zdjęcia: Tom Richmond
Muzyka: Chuck Cirino