Zachłanne miasto

I don’t care what’s right or wrong
I don’t try to understand
Let the devil take tomorrow
Lord, tonight I need a friend

Wita nas słowami piosenki Help me make it through the night Kris Kristofferson. Ten „przyjaciel” to najczęściej butelczyna w ręku Billy Tully’ego (Stacy Keach), głównego bohatera dramatu Johna Hustona Zachłanne miasto. Billy jest byłym bokserem bez tytułów i pijaczyną na przemian z pijaczyną i bokserem, który chciałby wrócić na ring. Cieniem szansy na wyrwanie czegoś z życia (och, jakże złudnej!) jest spotkanie z młodym 18-latkiem Ernie Munger (Jeff Bridges). Spotykają się przypadkiem, podczas gdy Billy próbuje trenować na sali, a Erni próbuje boksu. Dobijający do trzydziestki, lecz wyglądający na zmęczonego czterdziestolatka Billy widzi „talent” i próbuje namówić młodego na poważne treningi, a i sobie wmawia, że może jeszcze coś na ringu wskórać.

Zachłanne miasto to film o złudzeniach na szarych ulicach Stockton w Kalifornii. Mężczyźni dzielą swój dzień na zakochiwaniu się w kobietach pijaczkach, pracy w sadach przy palącym słońcu i nocy spędzonej na dnie butelki. Po drodze wspominają stare walki i te, które nigdy nie nadejdą. Nie, to nie jest adaptacja prozy Charlesa Bukowskiego, bo to nie Bukowski napisał Fat City (tytuł oryginalny) w 1969 roku, a Leonard Gardner, który zaadaptował własną powieść na scenariusz. Rzeczywiście, w trakcie seansu fani Bukowskiego odnajdą się wyśmienicie, a sceny pijackich wywodów pomiędzy Omą (Susan Tyrrell) a Billy’em w mig przywołają obrazki z Ćmy Barowej (czy też dowolne fragmenty z niekończących się barowych litanii Chinaskiego). Reszta też pasuje, bo są i bokserzy i dużo smutku, sporo alkoholu i ławki, na których można się położyć i zdrzemnąć, bo to przecież gorąca i spocona Kalifornia.

Jestem pod wrażeniem jak Hustonowi udało się przedstawić szarobury naturalizm, dojmującą atmosferę wśród ludzi przegranych i ile ikry wyciągnął z aktorów, którzy w tym rynsztokowym poemacie stworzyli kreacje jedne z lepszych w swoich filmografiach. Stacy Keach to klasa sama w sobie, ale szczególnie mocne wrażenie zrobiła na mnie Susan Tyrrell jako kobieta, notoryczna rozwódka, która nie je, ale sporo pije. Aktorka dostała „tylko” nominację do Oscara. Wspomniany naturalizm to jednak nie tylko scenariusz, który rysuje się w przygnębiających barwach, aktorzy, którzy umiejętnie sportretowali bohaterów usuwających się powoli z życia, ale i zdjęcia. Dodać należy fakt, że Zachłanne miasto to jeden z tych filmów „bokserskich”, który dyscyplinę sportową traktuje z wyjątkowym autentyzmem (i ponurym realizmem). Huston, który raczej lubił nawiązywać „stałą” współpracę z ludźmi z branży filmowej, w Zachłannym mieście po raz pierwszy miał okazję skorzystać z usług Conrada L. Halla. Zdobywca trzech Oscarów, nominowany do kolejnych ośmiu przedstawił Stockton (i wizję Hustona, ale i autora scenariusza Leonarda Gardnera) w najlepszy możliwy sposób. Obdrapane ściany, rozklekotane samochody, czas, który zawiesił się nad tym miejscem i ludzie, którzy mają go od cholery i nigdzie nie muszą się spieszyć, bo spóźnili się na wszystko co możliwe. Conrad L. Hall „malował” barwami, których próżno szukać na paletach, a najlepiej w śmietnikach.

Zachłanne miasto, które opowiada o ospałych „przegrywach”, w takim samym tonie mija. Sam montaż kolejnych scen również jest dość specyficzny. Upływający czas nie jest sygnalizowany, a kolejne wydarzenia po prostu nadchodzą. Widz domyśla się, że minął rok, może dwa, co jest w zasadzie nieważne, bo za trzy, cztery lata, będzie to samo. Depresyjny.

Czas trwania: 96 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: John Huston
Scenariusz: Leonard Gardner (powieść)
Obsada: Stacy Keach, Jeff Bridges, Susan Tyrrell, Candy Clark, Nicholas Colasanto
Zdjęcia: Conrad L. Hall
Muzyka: Kenneth Hall