Co proponuję w TV #2

Siedem (1995), reż. David Fincher

Przez wielu uznawany za wzór thrillera. Mroczny, niepokojący, chwytający za gardło w finale. Siedem Davida Finchera ustanowił nową jakość w kinie. Przy całej inteligentnej rozrywce szarpie swoimi bohaterami i przedstawia brutalną manifestację zła pod postacią człowieka i jego czynów. Wprawdzie David Fincher już swoim pełnometrażowym debiutem w trzeciej odsłonie Obcego dał się poznać jako wytrawny gracz w swoim fachu, to jednak Siedem zaprezentowało cały mistrzowski warsztat, jakim dysponował etatowy twórca kultowych teledysków (kręcił klipy dla Madonny, George’a Michaela, Pauli Abdul, Aerosmith i wielu innych). Siedem powstał na podstawie scenariusza Andrew K. Walkera, który oddał w ręce studia materiał dopracowany, logiczny i wciąż kryjący w swoim sercu wiele tajemnic. Biorąc się za taki tekst, David Fincher wzniósł się na wyżyny reżyserskiej dyscypliny, nie odpuścił z klimatem opowieści do końca i, co najważniejsze, nie zapewnił swoim filmowym bohaterom choćby chwili wytchnienia.

Morderca wybiera ofiary wśród tych, którzy popełnili jeden z siedmiu głównych grzechów i zabija ich dokładnie tak, jak grzeszyli. Śledztwo w nietypowej sprawie prowadzi dobijający do emerytury porucznik, William Somerset (Morgan Freeman), a towarzyszyć mu będzie nowy nabytek komisariatu, David Mills (Brad Pitt).

Siedem zasługuje na regularne odświeżanie przez widzów. Pomijając pierwszorzędnie zagrane role przez aktorów, głównym atutem są niesłabnące emocje i napięcie, które potrafi udzielić się przed telewizorem. Dochodzi do tego wszechobecna estetyka zła, tak samo sugestywna ścieżka dźwiękowa, która wprowadza dodatkową nerwowość. Siedem to ten przykład filmu, przy którym widzowie i krytycy są wyjątkowo zgodni. Obie strony od początku były przekonane, że miały tu do czynienia z obrazem wybitnym (który notabene wciąż zachęca do analizowania czy chociażby rozmowy o nim), a reżyser od tego tytułu dał się poznać jako niezwykle precyzyjny wirtuoz, który potrafi okiełznąć każdą materię pod swoją batutą.

Siedem możecie zobaczyć na kanale TNT, 5 kwietnia o godz. 21:00

Tożsamość (2003), reż. James Mangold

James Mangold zebrał fantastyczną obsadę na planie swojego filmu Tożsamość – John Cusack, Ray Liotta, Amanda Peet, pojawia się nawet Alfred Molina oraz Rebecca De Mornay. Tożsamość to lekka wariacja na temat dreszczowca i kryminału (w neo-noirowej estetyce) z zagadką, o którą można by podejrzewać Agatę Christie (pierwsze co przychodzi na myśl to nawiązanie do Dziesięciu Murzynków). W pewną deszczową noc dziesięć przypadkowych osób (a może wcale nie przypadkowych?!) zatrzymuje się pod jednym adresem. Warunki pogodowe zmuszają ich do spędzenia nocy w motelu. Już za chwilę tajemniczy morderca zacznie zbierać krwawe żniwo.

Prostytutka, szofer z rozkapryszoną filmową gwiazdą, nowożeńcy, przestępca, małżeństwo z dzieckiem, policjant – wszyscy oni wezmą udział w morderczej rozgrywce, a widz będzie mógł spróbować rozwikłać tajemnicę wcześniej. Reżyser James Mangold, żeby wprowadzić widza w jeszcze większe tarapaty, zastosował odwrotną chronologię, ale przez to obraz jest jeszcze ciekawszy.

Tożsamość niejednokrotnie zbliża się w swojej stylistyce do pełnoprawnego horroru, a muzyczne ilustracje Alana Silvestriego wzmagają tylko klimat osaczenia. Oprócz niejednoznacznych aktorskich występów, warto zwrócić uwagę na oprawę wizualną. Odpowiedzialny za zdjęcia Phedon Papamichael rozpoczął tym filmem długoterminową współpracę i brał udział w kolejnych świetnych produkcjach Mangolda (3:10 do YumySpacer po linie). Papamichael wyciągnął na filmowe klisze całą sugestywną atmosferę, która Tożsamości się należała. Jest niewygodnie, mrocznie, a zdjęcia operatora ubrały całość w potrzebną grozę: ciągły półmrok, punktowe światła, deszcz, odbicia. Papamichael przy użyciu kilku ogranych chwytów zaoferował nietuzinkową atmosferę. Obraz miał przychylne opinie u krytyków, a jeszcze bardziej pozytywne u widzów, co odbiło się rzecz jasna na wynikach box office. Film Tożsamość zwrócił się z nawiązką, a jako dreszczowiec bardzo udanie połączył gatunki i stał się pełnoprawną rozrywką, która powinna zaspokoić najbardziej wybredne gusta.

Tożsamość możecie zobaczyć na kanale TNT, 12 kwietnia o godz. 21:00