5 bambole per la luna d’agosto

Niemalże rajska wyspa, bajeczna willa usytuowana na brzegu i zamożny gospodarz, który zaprosił swoich równie majętnych gości. Wśród nich profesor, twórca formuły, która może zrewolucjonizować przemysł, a która to jest w chwili obecnej najbardziej pożądaną na wyspie rzeczą. Podczas frywolnych zabaw, lejącego się szampana i spadającego na dywan kawioru zaczynają się podchody kolejnych zaproszonych z grubymi portfelami. Podchody w różnych konfiguracjach, pojedynczo, dwójkami, z wypisanymi czekami, czy nawet groźbami. Takie jest tło, ale esencją jest morderstwo jednego z gości, a za nim kolejne i kolejne…

Mario Bava w 1970 roku tempa w swojej pracy twórczej i odtwórczej zmniejszać nie miał zamiaru i wypuszczał na przemian giallo, western, komedię o lekkim zabarwieniu erotycznym, a za chwilę proto-slasher. Wydawać by się mogło, że 5 bambole per la luna d’agosto (Five Dolls for an August Moon) jako film pochodzący z żółtego nurtu, powinien być co najmniej dobry, bo przecież Mario Bava giallo czuł dobrze. Tym razem wiele zabrakło, by tytuł móc ocenić chociażby dobrze.

Największym atutem produkcji jest damskie towarzystwo pląsające w willi. Urodziwe włoskie aktorki stanowią przyjemny ozdobnik tego bądź co bądź niemrawego dziełka. Jest więc okrzyknięta mianem sex bomby Edwige Sfenek, piękna Ely Galleani (aktorka z polskimi korzeniami), czy pochodząca z rodu książęcego, zjawiskowa Ira von Fürstenberg. Śmietanka towarzyska, którą zebrał właściciel na swojej wyspie, wygląda jak milion lirów i przekłada się to wprawdzie na atmosferę, jednak ikry tu tyle, co nic. Nie ma potrzebnego napięcia, widz nie uczestniczy w zagadce, bo ta jest prowadzona kuriozalnie (reakcja gości jest odwrotnie proporcjonalna do zwiększającego się zagrożenia, bo trzeba przyznać, że tajemniczy morderca zbiera krwawe żniwo dość sprawnie). Jednak tam, gdzie niedomaga scenariusz (chociaż podstawą było Dziesięciu Murzynków Agaty Christie), grube nici widoczne są z metra, a finał jest daleki od satysfakcjonującego, to na szczęście nie zawodzi formalny język Bavy. Fani docenią więc zaaranżowane przez niego ujęcia, kolorystykę, kilka trików i… czarny humor, tutaj całkiem nośny. W zasadzie (chociaż Bava nie lubi tego filmu) wydaje mi się, że wyszedł dokładnie tak, jak reżyser planował. W swojej konwencji jest odosobnionym przypadkiem w filmografii włoskiego mistrza grozy. To lekkie giallo, niezobowiązująca rozrywka, ładne zdjęcia i autorskość, którą podskórnie poczuje widz zaznajomiony z twórczością Bavy.

6/10 - niezły

Czas trwania: 88 min
Gatunek: giallo
Reżyseria: Mario Bava
Scenariusz: Mario di Nardo
Obsada: William Berger, Ira von Fürstenberg, Edwige Fenech, Helena Ronee
Zdjęcia: Antonio Rinaldi, Mario Bava
Muzyka: Piero Umiliani