Pan Verdoux (1947)

monsieur-verdoux-6Kamera spokojnie obserwuje rodzinę: przygotowania do posiłku, rozmowy, drobne złośliwości, komentarze z poczynań rodziny dalszej. Kilka slapstickowych sytuacji elegancko wplecionych zostało w teatralny nastrój. Doskonale zainscenizowany wstęp, który pozwolił Chaplinowi na pozbycie się narracji i problemu z wprowadzeniem do właściwej fabuły. Ta rozmowa na rodzinnym forum pozwala nam w lot załapać jaki gagatek wysunie się za chwil parę na pierwszy plan. Rodzina bowiem rozmawia o swojej krewnej, która zlikwidowała konto w banku (to do niej niepodobne!), związała się z jakimś mężczyzną (mam jego zdjęcie!). „To niemożliwe, ona nigdy by czegoś takiego nie zrobiła” – komentują domownicy. To początek, zaraz po tym poznajemy pana Verduex.

Pan Verdeux jest szarmancki do przesady. Dla wybranego targetu jest dżentelmenem w każdym calu. Celuje w bogate, samotne kobiety, na które przystojny książę uwagi by nie zwrócił. Ale nie Verdeux. To „sinobrody”, jak postać z baśni Charlesa Perraulta. Wielokrotnie żonaty, prowadzi szemrane interesy. Na zewnątrz pewny siebie, w czterech ścianach samotny. Jednak ta samotność nie do końca jest w stanie dać o sobie znać, ponieważ Pan Verdeux cały czas planuje kolejne zbrodnie. Jako były urzędnik bankowy wszystkie „zarobione” pieniądze (swój proceder porównuje do zwykłego interesu, czy nawet pracy) lokuje na giełdach. Innymi słowy inwestuje, jednak jako że jest graczem nie znającym umiaru, musi mieć na swoje inwestycyjne ruchy coraz więcej pieniędzy.

monsieur-verdoux-7

I znowu Pan Verdeux musi otworzyć swój kajecik i poszukać jakiejś wdowy, którą niegdyś „urabiał” (ot tak, żeby mieć gotową przystań na później), a która to być może mieszka niedaleko miejsca, gdzie aktualnie przebywa nasz (anty) bohater.

monsieur-verdoux-5

To film szczególny w dorobku Chaplina. Tak inny i tak nieoczywisty (jak na genialnego twórcę Brzdąca). Przecież nawet teraz, gdy jako miłośnicy komedii Chaplina oglądacie wszystko jak leci od początku jego kariery i nagle trafiacie na Pana Verdeux, to… to raz jeszcze sprawdzacie czy to Charlie Chaplin widnieje przy słowie „reżyser”. To czarna komedia, która nawiązuje przecież do najlepszych rzeczy wychodzących spod ręki Hitchcock. Jednak o tyle ciekawsza, że pochylająca się w kierunku slapstickowych zagrań (Chaplin na szczęście nie zapomniał doskonale wyważyć obrazu).

monsieur-verdoux-4

Krytyka nie przyjęła dobrze filmu. Po prawdzie to krytyka pisała tak źle o filmie, że Chaplin zorganizował specjalną konferencje prasową, na której wystawił się na strzały dziennikarzy. Chciał do końca bronić filmu. Średnio mu to wyszło, ale miał dużo racji i być może, gdyby premiera odbywała się później, film byłby oceniany inaczej. Dla mnie to kawał solidnego czarnego humoru, gdzie Chaplin nie zapomina o tym, by przemycić trochę „starego” Charliego. Docenić trzeba również fakt, że Chaplin nie tylko podjął się tu reżyserii, napisania scenariusza i odtwarzania głównej roli. Pan Verdeux został przez niego zmontowany, udźwiękowiony jego kompozycjami muzycznymi i oczywiście wyprodukowany. Jeżeli chodzi o fabułę opierającą się na postaci sinobrodego, to wszystko jest raczej jasne. Ważniejsza jest tu jednak interpretacja i coś, czego nikt wtedy nie zauważył, a widoczne jest dopiero po latach. Chaplin zawsze bał się biedy i powrotu do życia nędzarza. Bał się jej nawet wtedy, gdy był już zamożnym człowiekiem. W filmach, gdzie najczęściej wcielał się w rolę trampa sytuacja była jasna – „raz na wozie, raz pod wozem”. W Panu Verdeux uwarunkowania są trochę inne. Ten strach po części pcha go do najgorszych zbrodni, tym bardziej, że właśnie w czarnej komedii z 1947 roku jest już dobrze sytuowanym mężczyzną. W filmie ma żonę (kaleka na wózku, być może jako odniesienie do jego wszystkich nieudanych po trosze związków) i syna. To jego jedna strona, gdzie wszyscy myślą o nim jako o „świetnie sobie radzącym człowieku interesu”. Tymczasem on, nie mogąc dopuścić do bankructwa (kryzys światowy i kolejne nieudane inwestycje na giełdzie), brnie dalej, gdzie kręci, mataczy, zabija. I ostatecznie traci wszystko, a moment gdy apatycznie chce sam oddać się w ręce sprawiedliwości ma wydźwięk aż nadto tragiczny. Chaplin bez pieniędzy nie chce już żyć. Dla niego powrót do biedy jest niemożliwy, wolałby umrzeć jak pan Verdeux.

 Świetny film. Polecam gorąco tego zgoła innego małego trampa!

Czas trwania: 124 min
Gatunek: Komedia
Reżyseria: Charlie Chaplin
Scenariusz: Charlie Chaplin
Obsada: Charlie Chaplin, Charles Evans, Marilyn Nash
Zdjęcia: Roland Totheroh
Muzyka: Charlie Chaplin