Sasquatch Sunset

Samo życie. Wielka Stopa ze swoją partnerką. Piękne okoliczności przyrody. Autentycznie, filmowe plenery tutaj to samograj. Każdy kadr krajobrazu można zamknąć w formacie okładki czasopisma National Geographic. Przedstawiciele obojga płci przystępują do spółkowania. Ich potomstwo (starszy i młodszy syn) stoją nieopodal przyglądając się rodzicom z zaciekawieniem. Brakuje tylko głosu Krystyny Czubówny.

To ten film, który oglądasz z rozdziawioną buzią nie wiedząc dokładnie ile jeszcze absurdu jesteś w stanie przyjąć. Trwasz w tym jednak, bo doceniasz koncept, który ktoś sprzedał producentom i doceniasz ludzi, którzy poszli w zupełnie inną stronę niż ich filmowi koledzy. Jasne, kino spod znaku absurdu możesz teoretycznie łatwo zrobić. Można sfilmować oponę, który zabija ludzi i otrzymać w rezultacie rzecz kultową. Niewykluczone, że Sasquatch Sunset dorobi się również takiego statusu dzieła kultowego. Szczerze w to wierzę.

Sasquatch SunsetSasquatch Sunset, WTF?

Jednak na chwilę obecną to również ten film, który oglądasz z tą samą rozdziawioną buzią, odwracasz się na chwilę w prawo i widzisz wpatrzoną w ciebie żonę, która pyta się spokojnie „Co ty za gówno oglądasz?”.

Sasquatch Sunset został wyreżyserowany przez braci Zellner. W projekt zaangażował się aktor Jesse Eisenberg, a jednym z producentów jest Ari Aster. Sasquatch Sunset można traktować jako duchowego spadkobiercę Walki o ogień Jean-Jacquesa Annauda z 1981 roku. I w rzeczy samej nie zobaczymy w Sasquatch Sunset nic więcej poza… życiem.

Sasquatch Sunset nie oszczędzi nam niczego z dobowego cyklu przedstawicieli rasy Wielkiej Stopy. Widzimy jak jedzą zielsko (wegetarianie, szanuję), jak defekują, spółkują, wąchają się, znowu się wypróżniają. Jest też sporo śmierci, a wszystko przedstawione w naturalistyczny sposób. I chodzą po tych wspaniałych lasach w czwórkę, ale za dużo się u nich nie dzieje. Tu krzaczek, tam rzeczka. Format filmu zamknięty jest w porach roku, a Wielka Stopa ze swoją rodziną przemierzają ten piękny kraj najprawdopodobniej w poszukiwaniu swoich pobratymców.

Komedia, dramat, obyczaj? Nie, to film przyrodniczy.

W tym całym obrazie o konstrukcji filmu przyrodniczego, w którym głównie „podpatrujemy” to mityczne zwierzę urzekło mnie wiele rzeczy. Przyroda rzeczywiście jest brutalna, trzeba być ciągle czujnym, źle wybrane pożywienie może odbić się czkawką. Ale głównie urzeka absurd, który zapewne trzeba podciągnąć pod komedię. Jak bowiem inaczej określić taką choćby scenę: Wielka Stopa (rodzaj męski, ojciec) dobrał się do krzaka ze sfermentowanymi owocami. Wiadomo, nie dopuszcza rodziny do wyżerki bo wyniuchał że ten rodzaj żywieniowej atrakcji sam spożytkuje. I budzi się po jakimś czasie z obolałą głową. Nieopodal jego partnerka z potomstwem próbuje sklecić schronienie na noc, a Wielka Stopa z naprężonym członkiem patrzy łapczywie na swoją samicę. Nie, nie jestem w stanie więcej o tym pisać.
Sasquatch Sunset

Spytałem po seansie swoją małżonkę, co sądzi o tym filmie. Nic nie odpowiedziała. Myślę, że mało kto jest gotowy na taki seans. A jednak, w tym całym surrealistycznym obrazie (nawet!) tym bardziej trzeba docenić kontrasty. Wybitne plenery, wspaniały podkład muzyczny, świetna charakteryzacja. Niechybnie będzie to rzecz kultowa.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 88 min
Gatunek: obyczajowy
Reżyseria: Nathan Zellner, David Zellner
Scenariusz: David Zellner
Obsada: Riley Keough, Jesse Eisenberg, Christophe Zajac-Denek, Nathan Zellner
Zdjęcia: Michael Gioulakis
Muzyka: The Octopus Project