Mishima

Tak jak Paul Schrader uważa za swój najlepszy scenariusz ten do Taksówkarza, tak Mishimę za swoją najlepszą reżyserską robotę. Brakuje mi raptem kilku filmów do zamknięcia filmografii Schradera, ale już na tym etapie muszę się z nim zgodzić. Nie, to nie jest mój ulubiony film Schradera, ale tak, owszem, to ten najlepiej przez niego wyreżyserowany.

Zaczynając od finału zarówno filmowego jak i tego momentu, w którym zakończyło się życie Yukio Mishimy to cała droga uwielbianego pisarza, poety, celebryty, targanego za życia najprzeróżniejszymi namiętnościami prowadzi do seppuku, tego dramatycznego wydarzenia ze środy 25 listopada 1970 roku. Zrobił to tak, jak nakazuje ceremoniał. Po samobójstwie jego głowę odciął współtowarzysz ze „Stowarzyszenia Tarcza”. Wydarzenia, które rozegrały się w Dowództwie Japońskich Sił Samoobrony opiewały w kilka fatalnych epizodów, ale to już szczegóły.

MishimaHistorię prowadzącą do finału Paul Schrader złożył w imponujący sposób z epizodów skonstruowanych z fragmentów prozy samego Mishimy (wykorzystał cztery jego utwory). I to jest największy atut dzieła Schradera, właśnie reżyseria i ten ulotny zazwyczaj moment, gdy jako widz pomyślałem: „Chciałbym dowiedzieć się o tym człowieku jeszcze więcej”.

Paul Schrader zaprezentował się z niezwykłej strony. Chodzi głównie o to, że znając już większość dorobku reżysera nie spodziewałem się tak artystycznego podejścia do sprawy. A może się mylę? Tematycznie natomiast wcale nie dziwi zainteresowanie Schradera (scenariusz popełnił Leonard, jego brat oraz Chieko, żona Leonarda). Nie dziwi, ponieważ Yukio Mishima to wciąż „mężczyzna Schradera”.

Wyznanie maski.

Film Paula Schradera był zbojkotowany w Japonii nie tylko przez środowiska skrajnie prawicowe, ale również przez żonę Mishimy. Ci, którzy skutecznie zablokowali premierę nie chcieli by nazwisko pisarza było kojarzone z homoseksualizmem. A jednak wiadomo było, że Yukio miał homoseksualne kontakty. Od wczesnych również lat tematy dotyczące odkrywania seksualności w różnych aspektach były tematem jego dzieł. I to również przedstawił Schrader.

Wracając do samego bohatera dramatu to rzeczywiście w trakcie seansu dość szybko przychodzi refleksja, że Mishima do reżyserskiej sfery zainteresowań Schradera dobrze pasuje. Mishima z filmu to człowiek skryty, zakłada maskę, a doskonale odnalazł się w tej roli Ken Ogata. Sam film to wspomniane epizody, ale głównie zachwyt nad różnymi dziedzinami życia, kończąc na samej fascynacji śmiercią, która jest w stanie zatrzymać piękno.

Mishima, kino autorskie.

I właśnie poszukiwanie piękna jest w tym filmie istotą seansu (w kadrach, całych sekwencjach), bo Schrader stworzył coś spektakularnego przy współudziale pełnej uniesień muzyce Philipa Glassa i dzięki niesamowicie plastycznym zdjęciom Johna Baileya. Niezłą ekipę miał więc Paul Schrader, którego ze stołków producenckich kontrolowali wówczas Steven Spielberg i Francis Ford Coppola.

Mishima

Jak wyszedł sam film? Odniósł porażkę finansową, bo to nie jest z pewnością seans rozrywkowy. To nawet film trudny, zagmatwany, przybliżający na pewno skomplikowaną naturę pisarza, ale też bardzo bogaty w symbole i ukryte znaczenia. Wielu widzów może odebrać obraz w sposób chłodny jeżeli skupić się tylko na fabule. Każdy natomiast powinien być zachwycony sferą audio wizualną, bo pod tym względem Mishima to arcydzieło i zwycięstwo każdej jednej artystycznej decyzji.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 120 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Paul Schrader
Scenariusz: Leonard Schrader, Paul Schrader, Chieko Schrader
Obsada: Ken Ogata, Kenji Sawada, Toshiyuki Nagashima, Yasosuke Bando
Muzyka: Philip Glass
Zdjęcia: John Bailey