Alice in Borderland – sezon pierwszy

Nowe Battle Royale

Ostatnio przeglądając serialowe nowości Netfiksa z 2020 roku zauważyłem jak wiele w minionym roku pojawiło się dystopijnych opowieści. To musi być znak czasów. W końcu dystopia stała się naszą społeczną rzeczywistością w 2020 roku. Groźny wirus nie tylko pozamykał ludzi w domach, ale także pozamykał całe kraje. Życie społeczne przeniosło się w dużej mierze do sieci. Świat jaki znaliśmy do tej pory powoli zaczął zanikać. Wizji filmowych\serialowych dystopii jest wiele, a ich charakter zależy w dużej mierze od wyobraźni twórców. Jednak, do pewnego stopnia, każda opowieść o dystopii, to ostatecznie opowieść o rozpadzie relacji społecznych, zaniku więzi międzyludzkich. W końcu swoje człowieczeństwo pokazujemy w relacji z innymi\do innych – podobnie jak jego brak. Wydana w 2010 roku, napisana i zilustrowana przez Haro Aso japońska powieść graficzna (manga) pt. Alice In Borderland (Imawa no kuni no Alice) była opowieścią o grupie mieszkańców Tokyo, którzy utknęli w dziwnym i przerażającym alternatywnym świecie, w którym nie obowiązują już zwykłe społeczne reguły. Brutalność wizji Aso, a jednocześnie jej socjologiczny pazur, sprawiły, że jego dzieło spotkało się z pozytywnym przyjęciem, a kwestia jego adaptacji na potrzeby innych mediów pozostawała jedynie kwestią czasu. Po anime z 2015 roku przeszła pora na serial aktorski – jego realizacji podjął się Netfix. W rezultacie pod koniec zeszłego roku otrzymaliśmy pierwszy sezon Alice In Borderland w reżyserii Shinsuke Sato – twórcy znakomitego serialu Kingdom. Choć nie wszystko twórcom się udało i, niestety, zgodnie z nieznośną, niepisaną zasadą koniec sezonu zostawia nas z większą ilością pytań, niż odpowiedzi, to bez wątpienia dzieło Sato jest jednym z najciekawszych seriali 2020 roku.

Grać żeby przeżyć

Arisu (Kento Yamazaki), Karube (Keita Machida) i Chota (Yuki Morinaga) to trzech najlepszych przyjaciół, którzy. mimo pochodzenia z różnych klas społecznych i odmiennego stylu życia. uwielbiają spędzać ze sobą czas. Arisu pochodzi z bogatej rodziny, jednak ciągle musi żyć w cieniu swojego (zdaniem ojca) „bardziej wartościowego” brata. W rezultacie ten inteligentny i wrażliwy chłopak. jakby celowo chcąc się wpisać w rolę rodzinnej „czarnej owcy”, odmawia podjęcia jakiejkolwiek pracy i całe dnie spędza grając w gry komputerowe typu battle royale. „Gdybyśmy tylko mogli zresetować rzeczywistość”- marzy Arisu chwilę po tym, jak ojciec wyrzuca go z domu. Karube pracuje za barem i marzy, że w końcu oświadczy się swojej dziewczynie. Chota wyrwał się z biedy i teraz ciężko pracuje w korporacji – jak to często bywa u ludzi, którzy mieli w życiu bardzo ciężko, brak mu pewności siebie. Gdy nasi bohaterowie w skutek lekkomyślnej zabawy są zmuszeni do ucieczki przed policją, znajdują schronienie w publicznej toalecie na stacji Shibuya. Kiedy z niej wychodzą… odkrywają, że całe Tokio jest opustoszałe. W mieście zdaje się nie być żywej duszy, a wszystkie światła zgasły. Co więcej, telefony naszych bohaterów również przestały działać, podobnie jak Internet. Nagle niektóre części miasta się zapalają i zaczynają mocno zdezorientowanych bohaterów kierować na „arenę gry”. Na miejscu dowiadują się, że jedyną szansą na przetrwanie w tym świecie jest udział w okrutnych grach, w których stawką zawsze jest życie graczy. Wygrana w grze daje kilkudniową „wizę” – swoistą przepustkę zapewniającą przez dany okres czasu bezpieczeństwo. Brak ważnej „wizy” kończy się zawsze zabiciem nieposłusznego gracza przez laser z nieba. Część gier wymaga od graczy siły, część nagradza myślenie, inne premiują pracę zespołową, jeszcze inne… oczekują grania na emocjach i manipulacji innymi graczami. Wkrótce do trójki bohaterów dołączają kolejni gracze, z których żaden nie wie, gdzie jest, ani jak się tu znalazł. Pojawia się m.in. Usagi (Tao Tsuchiya), alpinistka, która z czasem staje się dla Arisu bratnią duszą, Kuina (Aya Asahina), biegła w sztukach walki dziewczyna dźwigająca balast smutnej przeszłości oraz Cheshire (Nijiro Murakami), wybitnie inteligentny socjopata – ktoś na pograniczu człowieka i wszechwiedzącego demona zachowującego kamienną twarz i zimny spokój nawet w najtrudniejszych momentach. Co się stało z mieszkańcami Tokyo? Czy to dalej nasza rzeczywistość, czy może świat alternatywny? Kto za tym stoi? Kosmici? Rząd? Tajemnicza korporacja IT z Europy, o której plotki głoszą, że planuje stworzyć świat wirtualny identyczny z prawdziwym, a może, jak sugeruje jedna z postaci, sam Bóg? Gdy nie będą akurat zmuszeni do uczestnictwa w kolejnej grze, bohaterowie będą próbowali poszukać odpowiedzi na wszystkie te pytania oraz na najważniejsze – jak się stąd wydostać?

Piła po japońsku?

Jeden z recenzentów określił Alice In Borderland mianem Piły po japońsku. Przyznam, że mi to skojarzenie wydaje się kompletnie chybione. Oczywiście, częścią wspólną dla obu produkcji mogą być mordercze „gry”, które występują w obu produkcjach, jednak więcej tu różnic, niż podobieństw. W Pile (zwłaszcza jej późniejszych częściach) owe gry były wyłącznie obietnicą kolejnej krwawej ekranowej rzezi, przez co z czasem ta seria stała się synonimem bezmyślnej rozrywki, stanowczo zbyt okrutnie bawiącą się ekranowym ludzkim cierpieniem. Japońska produkcja jest pod tym względem dużo bardziej stonowana. Nie szarżuje z hektolitrami krwi i groteskową przemocą, nie czyni (a przynajmniej nie robi tego tak ostentacyjnie) z ekranowej makabry swojego znaku rozpoznawczego. Inny jest również stosunek do śmierci na ekranie. W amerykańskiej serii horrorów trup ściele się gęsto, ale ponieważ bohaterowie są tam ledwo naszkicowani, trudno czuć smutek z powodu ich śmierci. W Alice In Borderland giną postacie z krwi i kości, a ich śmierć jest na ekranie opłakiwana, dzięki czemu co bardziej empatyczny widz może poczuć smutek i rozumie gorycz straty jaką czują pozostali przy życiu bohaterowie. Ja zawsze wolałem kino, które uczy empatii, a nie jej oducza, więc nie muszę chyba mówić, które podejście jest mi bliższe.

Duchowy spadkobierca Battle Royale

Jeśli miałbym porównać Alice In Borderland z jakimś dziełem kinematografii to zdecydowanie postawiłbym na japońskiego klasyka z 2000 roku pt. Battle Royale. Kultowy obraz w reżyserii Kinji’ego Fukasaku opowiadał historię uczniów i uczennic szkoły średniej, którzy zostali wywiezieni na wyspę i zmuszeni do udziału w morderczym turnieju. Choć w serialu autorstwa Sato wyraźnie brakuje formalnego szaleństwa i drapieżności Battle Royale, to ośmieliłbym się postawić tezę, że Alice In Borderland można nazwać duchowym spadkobiercą dzieła Fukasaku. Obie produkcje zadają pytania, co jest w stanie zrobić człowiek, by przetrwać oraz czy można pozostać człowiekiem w świecie, w którym jedyną wartością jest przetrwanie? Oba, pod maską kina akcji, skrywają krytykę podziałów społecznych i współczesnego, nastawionego na ciągłą rywalizację, kapitalizmu. Mamy tu również podobne podejście do postaci czarnych charakterów. W Battle Royale, prowadzący turniej nauczyciel (Takeshi Kitano) to człowiek straumatyzowany, samotny, skrajnie nieszczęśliwy i zagubiony we własnym obłędzie. W Alice In Borderland zło również bardzo często bierze się z krzywdy, a galerie czarnych charakterów wypełniają ludzie psychicznie pokiereszowani, których los obsadził w takiej, a nie innej, roli. Nikt nie rodzi się potworem. To świat, w którym rządzi społeczny darwinizm, robi z części z nas potwory- zdaje się przekazywać nam Sato. W jego serialu każdy ma nad sobą bat, a nad każdym wielkim draniem stoi jeszcze większy drań.

Battle Royale i Alice In Borderland sięgają również po podobne filmowe chwyty. Dynamiczne sceny akcji są często przeplatane krótkimi retrospekcjami z życia poszczególnych bohaterów. Zabieg ten jest bardzo precyzyjny, przez co o przeszłości każdej postaci dowiadujemy się tylko tego, co spowodowało, że przyjęła ona taką, a nie inną postawę i tego co zdecydowało o obranej przez nią drodze. Oczywiście, warto zwrócić uwagę, że Alice In Borderland jest dziełem 20 lat późniejszym od dzieła Fukasaku, więc (co naturalne) porusza również bardziej współczesne tematy. Mamy poruszoną kwestie mobbingu, molestowania seksualnego, nietolerancji, czy transfobii.

Złamana obietnica neoliberalnej merytokracji

Melanie McFarland w recenzji, która ukazała się na łamach portalu salon.com poruszyła inną ciekawą kwestię. 10 grudnia, tego samego dnia, w którym Alice in Borderland zadebiutowała na Netfliksie, Los Angeles Review of Books opublikowało esej Brendana Mackie’go, w którym autor wyjaśnia, dlaczego gry typu battle royale są tak atrakcyjne dla setek milionów graczy, z których większość nie ma skończonych nawet 25 lat. Zdaniem Mackie’go owa popularność jest wynikiem złamanej obietnicy neoliberalnej merytokracji. Żyjemy w świecie, w którym zdobycie dobrego wykształcenia nie gwarantuje bogactwa, ani nawet względnej finansowej stabilizacji. Ciężka praca niekoniecznie oznacza wzrost zamożności, a wszelkie społeczne hierarchie są ułożone tak, aby faworyzować jeden procent. W swoim eseju Mackie pisze: „Gry Battle Royale to historie, które dzieci opowiadają sobie o kulturze bezwzględnej rywalizacji. Podobnie jak w prawdziwym świecie, w grach Battle Royale tylko jeden procent wygrywa. Ale te gry to fantazja, w której ten nierówny wynik jest produkowany w sposób przejrzysty i sprawiedliwy… Chociaż jest to trudne i brutalne, ale sprawiedliwe; i chociaż masz niewielką szansę na wygraną, siły, które cię gnębią, nie są niewidoczne – są jasne i wyraźne. Talie nie są układane w stosy: każdy ma takie samo zdrowie, taką samą zbroję, ten sam dostęp do broni i ulepszeń. Prawdopodobnie umrzesz. Ale będziesz żyć i umierać tylko dzięki swoim umiejętnościom… Battle Royale to gatunek dla naszej nowej ery oligarchii i nierówności, w której nieustannie odwracamy uwagę od niepowodzenia systemu w wypełnianiu jego obietnic przez chwytliwe nowości i szanse, choć mizerne szanse, że być może będziemy jednym ze szczęśliwców, w końcu powitanych w szeregach odnoszących sukcesy, bogatych, pięknych. Więcej niż ocalały – zwycięzca”. Mackie podkreśla, że ostatecznie wszystko jest iluzją, a gry i rządzące nimi zasady nieustannie się zmieniają. Jak słusznie zauważa McFarland: „Fabuła Alice in Borderland czerpie z tej koncepcji, ponieważ, gdy Arisu, Karube i Chota po raz pierwszy wyruszają w swoją podróż. nie ma oczywistej drogi do ostatecznego celu. W końcu odkrywamy, że gracze niekoniecznie mają wspólny cel. Większość z nich skupia się wyłącznie na przetrwaniu”. Na tym tle wyróżnia się główny bohater. Arisu nie poddaje się darwinistycznej wojnie o przetrwanie i wbrew zasadom, jakimi rządzi się nowy świat, wybiera drogę troski o innych i nie pozostawiania nikogo w tyle. Ta nieoczywista droga wielokrotnie przynosi pozytywne efekty. Może zatem najlepszy sposób, by wygrać z kulturą rywalizacji to przeciwstawienie jej kultury współpracy i empatii?

Ambitne kino akcji

Odkładając na bok wszelkie rozważania socjologiczne warto podkreślić, że Alice in Borderland to solidna filmowa rozrywka. Sceny akcji są bardzo sprawnie nakręcone (mroczna odmiana „gry w berka”, to prawdziwy popis filmowego rzemiosła), postacie różnią się od siebie i są starannie napisane i wykreowane, a filmowe zagadki niekiedy bardzo pomysłowe. Co ważne, serial wciąga – obchodzi nas los bohaterów, kibicujemy im i trzymamy za nich kciuki. Chociaż, niestety, nie wszystko co oglądamy, jest równie angażujące. Po pierwszych czterech odcinkach, gdy bohaterowie trafiają do założonego przez graczy utopijnego państwa zwanego „Plażą”, zarządzanego przez Kapelusznika, historia zaczyna dryfować w stronę bardzo przewidywalnej opowieści o antyutopii. Przewidywalnej do tego stopnia, że każdy obeznany z gatunkiem widz bez trudu odgadnie kolejne „obowiązkowe punkty”, do których będą nas prowadzić twórcy. Najbardziej rozczarowuje jednak ostatni odcinek, w którym nie tylko mamy swoisty rekord piętrzących się nielogiczności, ale też nie otrzymujemy odpowiedzi na żadne istotne pytanie. Nie wpływa to jednak w sposób bardzo znaczący na ocenę ogólną serialu jako całości. Alice in Borderland to dzieło ciekawe, odważne i angażujące. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy lubią ambitne kino akcji. Duży sukces pierwszego sezonu spowodował, że Netfix już zapowiedział kontynuację. Ja z pewnością powrócę do opuszczonego Tokyo, by się przekonać, czy bohaterom uda się wygrać tę grę.

Marek Nowak

.

Reżyseria: Shinsuke Sato
Scenariusz: Haro Aso (na podstawie mangi Alice in Borderland), Yoshiki Watabe, Yasuko Kuramitsu, Shinsuke Sato
Obsada: Kento Yamazaki, Tao Tsuchiya, Yûki Morinaga, Keita Machida, Ayame Misaki, Nijirô Murakami, Yutaro Watanabe Whettnall, Vincent Londez
Muzyka: Yutaka Yamada
Zdjęcia: Taro Kawazu