#Alive

Jednostka w opałach

Pierwsza fala pandemii wrzuciła nas (jako społeczeństwo) do sieci. Nauczyciele (w tym moja mama) musieli nauczyć się prowadzić zajęcia online, a dzieciaki przyzwyczaić do takiej formy zdobywania wiedzy. Wielu moich znajomych zaczęło pracować zdalnie. Odkryłem i polubiłem Netfliksa, na którego wcześniej nie starczało mi czasu. Coraz częściej tradycyjne kontakty międzyludzkie zastąpiło nam komunikowanie się między sobą za pomocą mediów społecznościowych. Doświadczenie przeżywania nowej pandemicznej rzeczywistości ma również swoje mroczne aspekty, z którymi coraz częściej usiłuje zmierzyć się kino. Pandemiczna opowieść z Korei Południowej, #Alive (#sal-a-iss-da), w reżyserii Il-hyeong Cho, jest jednym z ciekawszych przedstawicieli tego nurtu. Formalnie mamy tu kolejny horror o zombie apokalipsie wywołanej przez tajemniczy wirus. Jednak pod kostiumem kina grozy #Alive to ponura, choć nie stroniąca momentami od czarnego humoru, opowieść o jednostce, która w momencie globalnego kryzysu jest zamknięta we własnym mieszkaniu i pozostawiona samej sobie.

Uwięziony we własnym domu

Kochający nowe technologie, media społecznościowe i gry wideo nastolatek, Oh Jun-u (Ah-In Yoo) budzi się sam w mieszkaniu. Po chwili znajduje kartkę od matki z wiadomością, że w domu nie ma nic do jedzenia oraz prośbą, by chłopak poszedł do sklepu i zrobił zakupy. Niedługo potem bohater odkrywa, że na zewnątrz dzieje się coś strasznego. Z nieznanych przyczyn ludzie zaczynają być agresywni i niczym dzikie zwierzęta atakują i zjadają innych ludzi. Media podają komunikaty o globalnej epidemii i apelują, by pozostać w domach. Czy przerażony i pozbawiony zapasów Oh Jun-u zdoła przetrwać? Jak długo przyjdzie mu czekać na ratunek? Czy w zamieszkałym przez niego wielkim blokowisku ktoś jeszcze przetrwał i potrzebuje pomocy?

Film na czasy pandemii.

Horror to doprawdy przedziwny gatunek filmowy. Z jeden strony łatwo potrafi kostnieć w schematach, jałowym upajaniu się okrucieństwem i bezrefleksyjnym odtwarzaniu tego samego, z drugiej zaś, zupełnie niespodziewanie, ten sam gatunek potrafi zaskoczyć czymś świeżym i ciekawym. Ten swoisty paradoks bardzo dobrze jest widoczny w #Alive. Debiutujący w pełnym metrażu Il-hyeong Cho nie eksperymentuje i nie próbuje poszerzać filmowej konwencji. Reżyser tworzy swój obraz z doskonale znanych wszystkim fanom gatunku elementów. W rezultacie koreańska produkcja to świetnie zrealizowana, lecz bardzo prosta i dobrze nam znana opowieść, której podobieństwa, choćby ze znakomitym francuskim Noc Pożera Świat z 2017 roku są, już na pierwszy rzut oka, bardzo widoczne. Jednak siła tego filmu nie tkwi w jego oryginalności lecz w społecznym kontekście, w jaki ten obraz się wpisuje. Tym kontekstem jest, rzecz jasna, światowa pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 i związane z nią społeczne lęki oraz frustracje. Nawet jeśli wspomniane „wpisanie się” nie było celowym działaniem twórców (kręcenie #Alive zaczęło się w październiku 2019 roku) to trudno zaprzeczyć, że obraz ten idealnie wpisał się w swoje czasy. Strach przed zakażeniem, pośpieszne gromadzenie zapasów, nerwowe nasłuchiwanie medialnych komunikatów o kolejnych zakażonych, lęk o najbliższych, których nie można nawet odwiedzić, siedzenie wiele tygodni w zamkniętym mieszkaniu – te wszystkie zjawiska, które przyniosła nam pandemiczna rzeczywistość odnajdziemy na ekranie.

Bezradne państwo i pozbawione misji media

To, co cenię w horrorach najbardziej, to ich gatunkową pojemność. Oprócz opowieści o zombie #Alive jest również dramatem o samotności, odosobnieniu i atomizacji społecznej. To także film o jednostce w potrzebie i bezradności aparatu państwa wobec nieznanych wcześniej zagrożeń. W jednej ze scen Oh Jun-u mówi swojemu sąsiadowi, że ten powinien zadzwonić na policję. Nieco dalej, w kolejnej scenie, widzimy osamotnioną policjantkę, która, mimo dzielnej walki, ginie osaczona przez zombie – jak widać, w tym wypadku, policja okazuje się równie bezradna jak zwykli obywatele. W obrazie Il-hyeong Cho dostaje się również współczesnym mediom, w których króluje infotainment, a zysk ważniejszy jest od dziennikarskiej misji. Ten ostatni wątek przedstawiony jest ze sporą dawką czarnego humoru. Przykładami mogą tu być: nadawane przez TV komunikaty kryzysowe przerywane przez reklamy produktów spożywczych, co stanowi dodatkową torturę dla wygłodzonych ludzi uwięzionych w swoich mieszkaniach oraz przedstawiane widzom „sposoby radzenia sobie w tej bezprecedensowej sytuacji” przez zapraszanych do mediów ekspertów proponujących odbiorcom „ćwiczenia oddechowe pomagające na stres”.

Sprawne kino gatunkowe

#Alive to bardzo sprawne kino gatunkowe, którego percepcja w czasach pandemii dodatkowo działa na korzyść tego obrazu. Il-hyeong Cho znakomicie buduje klaustrofobiczny klimat i bardzo umiejętnie stopniuje napięcie. Twórca doskonale wie, kiedy podkręcić, a kiedy zwolnić akcję. Mimo skromnego budżetu i bardzo ograniczonej liczby lokacji, w jakich rozgrywa się film, debiutującemu reżyserowi udało się stworzyć obraz, który do ostatniej minuty trzyma widza w napięciu. Na osobną pochwałę zasługuje wcielający się w główną rolę Ah-In Yoo. Koreański aktor, na którego barkach w dużej mierze spoczywa cały film, stworzył wiarygodną kreację młodego człowieka, którego cały świat zawalił się w przeciągu chwili. Kibicujemy mu i do samego końca trzymamy za niego kciuki. Koreańczycy z Południa powoli stają się ekspertami od zombie movies. Po bardzo dobrym Zombie Express (Boo-san-haeng) z 2016 roku i znakomitym serialu Kingdom (King-deom) z 2018 roku mamy kolejną (choć gorszą od wyżej wymienionych) udaną produkcję o zombie. Polecam wszystkim fanom gatunku.

Marek Nowak

Czas trwania: 98 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Il Cho
Scenariusz: Il Cho
Obsada: Ah-In Yoo, Shin-Hye Park, Bae-soo Jeon, Hyun-Wook Lee
Zdjęcia: Won-ho Son
Muzyka: Tae-seong Kim