Książę Syntezatora – część 2

Część pierwsza wywiadu z Johnem Carpenterem, z lutowego wydania Fangorii tutaj. A tymczasem część druga…

FANGORIA: Night, ostatni utwór w albumie, jest ciekawy, ponieważ jest to jedna z tych niewielu ścieżek, które pozostają stale na jednym riffie.
CARPENTER: Tak, to pomysł Daniela Daviesa. On wprowadził tę główną wibrację a my ją rozbudowaliśmy, i wielu ludzi używa jej do resamplingu i miksowania, ponieważ można z nią tak wiele zrobić. Jest to także przekonujący nastrojowy utwór – i to w nim lubię.





FANG: Powiedziałeś, że bez wyjątku filmy szły najpierw, a muzyka była tworzona do wspierania obrazów – ale teraz, po raz pierwszy, pierwsza przyszła muzyka. Czy którakolwiek z tych ścieżek zainspirowała coś, co mógłbyś chcieć zrobić w postaci obrazu?
CARPENTER: O to w tym wszystkim chodzi: Ta muzyka została zrobiona dla każdego, kto… cóż, większość ludzi ma jakiś film idący w ich głowach; widzą go. To jest właśnie soundtrack do tego, zatem sposób na słuchanie tego jest taki: jeśli masz w pobliżu piękną dziewczynę, łap ją w kadr, skieruj na nią światła i zacznij grać tę muzykę i pozwól, by w twojej głowie pojawiły się filmowe obrazy. Muzyka cię tam zabierze. To o tym jest ten album.
FANG: Fantastyczne. Czy myśli pan, że będzie następny album?

CARPENTER: Nigdy tego nie wiemy. Mój syn, chrześniak i ja pracujemy w tej chwili nad albumem z ciemnym bluesem. Jest naprawdę ładny, i to jakby następny akt w moim życiu. Teraz dotarłem do punktu, w którym robię muzykę bez potrzeby pieprzenia się z biznesem filmowym, co jest wspaniałe.
FANG: Czy byłoby panu ciężko wrócić do jakiegoś rodzaju zawodowego środowiska, w którym musiałby pan cały czas pracować z dupkami i facetami w garniturach?
CARPENTER: Cóż, to jest problem. Biznes filmowy zmienił się tak bardzo przez te lata od kiedy zacząłem w nim pracować, i pod pewnymi względami jest teraz prawie nie do poznania. Ludzie przyjmują pewne założenia które są dla mnie po prostu nie do wiary. Wiecie, gdybym pokochał jakiś (potencjalny) film, zrobiłbym go, na pewno. Zniósłbym to.
FANG: Zróbmy szybki przegląd pańskich filmów. Mówiliśmy o dźwięku w Dark Star, teraz zatem przejdźmy do Assault on Precint 13.

Zdjęcie: Alan Howarth (po lewej) pomagał reżyserowi dodać słuchowej grozy do jego stylowych obrazów na ekranie
CARPENTER: Assault on Precinct 13 i Halloween – przy obu pracowałem z Danem Wymanem, który był nauczycielem muzyki elektronicznej w USC i miał sprzęt. Przy kręceniu Assault, miałem jeden dzień na zrobienie muzyki, a przy Halloween miałem trzy dni. Potęga. Te dwa były podobne: robiłem główną pracę na pianinie a potem zaczynałem dodawać dźwięk, a Dan regulował swoje wzmacniacze.
Pytałem: „Czy mogę dostać coś, co brzmi jak róg albo skrzypce”? I on to robił. Nie znam się, czy raczej nie znałem się wtedy, na syntezatorach i komputerach. To przyszło dużo później; to niedawne osiągnięcia. Kiedy pojawił się trident, i mogłeś po prostu nacisnąć przycisk i wychodził dźwięk, to było bajeczne. Wtedy to zrozumiałem.
FANG: Mówił pan o Deep Red, włoskim brzmieniu i Goblinie. Niektórzy mogą twierdzić, że muzyka z Halloween zawdzięcza dużo Deep Red, jednak Deep Red zawdzięcza dużo Tubular Bells; który przypadek według pana jest bezpośrednim wpływem?
CAROPENTER: W Halloween? Och, mój Tata – on nauczył mnie metrum 5/4, kiedy miałem 13 lat. Miałem zestaw bongo na którym grałem. Usiadłem przy fortepianie i zagrałem oktawy – ding ding ding, przeszedłem o pół kroku – i to jest Halloween.
FANG: The Fog
CARPENTER: The Fog. Musiałem robić muzykę dwa razy, ponieważ pieprzyłem się z tą muzyką i nie pamiętam tego tak dobrze. Coś tam pamiętam, ale to znów było komponowanie z dala od filmu, tak więc nie miałem obrazu, z którym mógłbym pracować, jednak lubię ten mały powracający temat.

FANG: Escape to był pierwszy raz, kiedy pracował pan z Howarthem, zgadza się?
CARPENTER: Tak, i to był także pierwszy raz, kiedy pracowałem z obrazem. Alan był gościem od dźwiękowych efektów specjalnych; miał propheta i wszystkie możliwe rodzaje sprzętu. Po prostu pracowaliśmy po kolei nad filmem, robiliśmy ścieżkę dźwiękową.
FANG: Escape to rodzaj westernu, zgoda?
CARPENTER: Wspaniały, potężny.
FANG: Czy dźwięk w klimacie Ennio Morricone pojawia się tam świadomie?
CARPENTER: Nie, po prostu zacząłem pracować z tą progresją i, wiecie, po prostu stało się. To wszystko w tym temacie.
FANG: Halloween II – dodał pan coś do tego?
CARPENTER: O nie; zrobiłem tylko coś w rodzaju recyklingu Halloween.

Książę Syntezatora
FANG: Jednak Halloween III
CARPENTER: Nad tym pracowałem od początku do końca.
FANG: To wspaniała muzyka. Czy może pan w ogóle coś o tym opowiedzieć?
CARPENTER: Dziękuję. Sposób w jaki pracowałem z Alanem był bardzo podobny: „Daj mi smyczki, daj mi głosy”, a on się o to starał. On był inżynierem, a ja byłem kompozytorem.
FANG: Jestem pewien, że mówił pan o tym milion razy, ale faktem jest, że nie znam odpowiedzi. Muzyka Morricone do The Thing brzmi tak, jakby to pan…
CARPENTER: Zgadza się, ale tylko w otwierającej sekwencji; materiał orkiestrowy to już cały on.
FANG: W takim razie czy pan go poprawiał? Czy ten otwierający materiał jest pański?
CARPENTER: Nie, to jest jego.
FANG: Świadomie próbował pana naśladować?
CARPENTER: Mieliśmy rozmowę na ten temat w Rzymie. On nie mówi po angielsku, ja nie mówię po włosku, tak więc mieliśmy tłumacza. Miał dużo naprawdę gęsto napakowanego materiału i pytał, co o tym sądzę, a ja powiedziałem: „Możesz zrobić coś z mniejszą ilością nut?” I zrobił z tego coś takiego. I wyszło wspaniale: ogromnie mi się podobało.
FANG: Czy Howarth miał w tym w ogóle jakiś udział?
CARPENTER: Robił trochę łączącego materiału, więc przepracowałem z Alanem dwie noce.
FANG: Christine…
CARPENTER: To znowu było robione dokładnie w ten sam sposób: po prostu zaczęliśmy od pierwszego obrazu i szliśmy po kolei aż do końca. Mieliśmy tam rock and rolla, i to zdjęło z nas ciężar potrzeby stworzenia wyróżniającej się muzyki. Było dużo wsparcia. George Thorogood & the Destroyers robili dla nas Bad to the Bone jako muzykę tytułową, tak więc była z tym lżejsza praca.
FANG: A teraz wszyscy używają z tej cholernej piosenki.
CARPENTER: Wiem, ale ja byłem pierwszy.
FANG: Big Trouble in Little China to była pańska wielka, ciężka, rockandrollowa muzyka; co może pan nam o tym opowiedzieć?
CARPENTER: Jestem naprawdę dumny z tej muzyki; pracowaliśmy nad nią naprawdę ciężko. Wprowadziłem tam różne elementy. Miała w sobie lekki azjatycki klimat, miała trochę rock and rolla; w otwarciu, kiedy Jack Burton wjeżdża do miasta, ścieżką było Just Got Paid Today ZZ Top. Byli dla mnie inspiracją. Kocham ZZ Top.
FANG: Czy to pan grał na gitarze?
CARPENTER: Tak jest.
FANG: Uwielbiam ten dźwięk. To klucz do cieszenia się tym filmem – to rozmyte gitarowe brzmienie.
CARPENTER: Dzięki.
FANG: Prince of Darkness jest szczytowym osiągnięciem muzyki dla nocnych kierowców, i występują tam także elementy z Christine. Czy to przypadek, czy też cytował pan sam siebie?


CARPENTER: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. To wszystko jest nieświadome.
FANG: W takim razie nigdy nie cytował pan siebie.
CARPENTER: Nie, nigdy. No, tylko w rozpaczy, jeśli skończyły mi się pomysły…
FANG: Czy może pan powiedzieć coś jeszcze o Prince of Darkness?
CARPENTER: Prince ma w sobie trochę naprawdę ładnego materiału. Otwierająca sekwencja tytułowa zajmuje prawie całą szpulę, więc zabawne było podkładać do niej muzykę. Wchodzi i wychodzi, wchodzi i wychodzi, w górę i w dół – to było naprawdę zabawne.
FANG: They Live
CARPENTER: They Live to było inne podejście, inny dźwięk. Poszedłem w klimat czegoś w rodzaju Grapes of Wrath / bluesa.



FANG: Czy Howarth także brał w tym udział?
CARPENTER: Tak, to była ostatnia rzecz, którą zrobiłem z Alanem.
FANG: Czy mogę zapytać, dlaczego zakończyliście współpracę?
CARPENTER: Z powodów finansowych.
FANG: Czy kiedyś pogodził się pan z nim?
CARPENTER: Nie, niespecjalnie.
FANG: Zrobił pan też ścieżkę dźwiękową do Body Bags, prawda?
CARPENTER: Tak, zacząłem pracować z Jimem Langiem. Zrobiliśmy razem In the Mouth of Madness i Body Bags. Bardzo utalentowany gość – trochę arogancki, ale poza tym w porządku.
FANG: Moje wspomnienie o In the Mouth of Madness jest takie, że ma on trochę jakby ten sam rodzaj siły jak Big Trouble in Little China.
CARPENTER: Nie pamiętasz źle. Muzyka sekwencji tytułowej była inspirowana Metallicą. Bardzo lubię tę muzykę.
FANG: W takim razie jest pan fanem heavy metalu?
CARPENTER: Kocham Metallicę – szczególnie z czasów ich złotej ery, o rany, byli wspaniali. Reszta ani mnie ziębi ani grzeje.
FANG: Krytycy skopali panu trochę tyłek za Village of the Damned, ale w muzyce nie ma nic złego. Może pan o tym opowiedzieć?
CARPENTER: To prawda, zrobili to. Zacząłem pracować z Brucem Robbem w Cherokee Studios, i był tam o bardzo podobny sprzęt – syntezator do obrazu. Współpracowałem przy tym z Davem Daviesem.
FANG: OK., Escape from L.A.: powtórka ze starego tematu, podparcie go czymś, dodanie czegoś do niego, jak sądzę?
CARPENTER: Tak, ale pracowałem przy tym ze świętej pamięci wielką Shirley Walker, która wniosła do tego swoją wrażliwość. To był olbrzymi projekt, tak więc po prostu nie mogłem zrobić muzyki. Stworzyłem drobne szkice tu i tam, ale ona zrobiła większość.
FANG: Dał pan jej wolną rękę, aby prowadziła swoje własne poszukiwania?
CARPENTER: Oczywiście.
FANG: Było to dla pana trudne?
CARPENTER: No cóż, wkroczyłem w to. Kiedy nagrywali główny temat, przerabiając na różne sposoby temat z Escape from New York, wkroczyłem, i pokazałem gitarzyście, jak to grać.
FANG: Nadal gra pan na gitarze?
CARPENTER: Jasne. Trochę.
FANG: Vampires
CARPENTER: Vampires to była dobra zabawa. Zrobiłem ścieżkę syntezatora, i stworzyłem zespół ze Stevem Cropperem, „Duck” Dunnem i „Skunk” Baxterem, co było wspaniałe. Byli po prostu bajeczni.
FANG: Ghosts of Mars, ostatni film do tej pory, do którego napisał pan muzykę…
CARPENTER: Tak, Ghosts of Mars – gitarowe miasto.
FANG: Ghosts to mój ulubiony z pana filmów, a muzyka jest zawrotna.
CARPENTER: Dziękuję, a ty jesteś wspaniały! Anthrax zrobił część głównego materiału, i skłoniłem do współpracy wielu gitarzystów – niezwykła grupa talentów dodała do tego swoje głosy. Było to blisko punktu, gdzie stawałem się wypalony pracą nad filmami i pisaniem muzyki do filmów, i jest tam mała scena zza kulis na DVD, gdzie widać mnie zanim zaczęliśmy produkcję, a następnie widać mnie siedzącego na sesjach nagraniowych, i wyglądam po prostu na wykończonego. Byłem – ja po prostu byłem wykończony, o mój Boże. To mniej więcej wtedy powiedziałem sobie: „Muszę to przerwać. Wykończę się; muszę wziąć trochę wolnego.”
FANG: I tak pan zrobił – potem, kiedy pan wrócił, przekazał pan pochodnię kompozytora swojemu synowi.
CARPENTER: Tak, i zrobił dla mnie wspaniałą robotę. Cody stworzył muzykę do Cigarette Burns i Pro-Life, do epizodów mojego Masters of Horror. Robiliśmy sesję, siedliśmy i oglądaliśmy, a ja mówiłem: „To tak, a tamto inaczej”, i on szedł i to robił. To było wspaniałe. Uwielbiam z nim pracować.
Potem, przy pracy nad The Ward, mieliśmy Marka Kiliana – wspaniały gość. Był bardzo pomysłowy jeśli chodzi o muzykę, i była to jedna z tych sytuacji, kiedy wymyślił główny temat tytułowy i wszystkim nam się spodobał. To był jeden z tych nowych układów w biznesie filmowym, gdzie miałem do czynienia z wieloma producentami; wszyscy mieli jakąś opinię, i nie chcieli żebym pisał muzykę. Ale uwielbiałem to, co robił Mark; naprawdę miał talent.
FANG: Czy ktoś kiedyś prosił pana o napisanie muzyki do swojego filmu?
CARPENTER: Tak, raz, był taki okropny film, ale nie mogłem tego zrobić.
FANG: Czy pamięta pan, co to był za film?
CARPENTER: Tak… ale nie powiem.
FANG: Czy to był Planet Terror?
CARPENTER: Nie.
FANG: OK., ale czy tam właśnie nie było takiej historii?
CARPENTER: Tak, no cóż. Robert Rodriguez nie prosił mnie osobiście. Ktoś powiedział, że być może chciałby, żebym ja napisał tę muzykę, a potem nigdy już nie miałem od niego wiadomości. Później powiedział mi, że obcięli im budżet.
FANG: Zatem skończył kopiując pana, ponieważ muzyka jest bardzo Carpenterowska. Czy słyszy pan swoje inspiracje w muzyce innych, a kiedy tak się dzieje, czy to panu przeszkadza, czy raczej jest pan z tego dumny?
CARPENTER: Nie zwracam uwagi na takie sprawy.
FANG: W takim razie jaki był ostatni przerażający film jaki pan oglądał?
CARPENTER: Naprawdę podobał mi się World War Z. Stwierdziłem, że jest wspaniały.
FANG: Pański kumpel George A. Romero ma na ten temat inne zdanie…
CARPENTER: Wiem. George był przez lata gwałcony; zabierali jego pomysły. Wszyscy kradli od niego. To bezczelność.
FANG: Na pożegnanie, jakieś ostatnie słowa na temat Lost Themes – cokolwiek, co chciałby pan dodać?
CARPENTER: To album dla filmów w waszych umysłach…

Tym samym kończy się druga i ostatnia część wywiadu. Część pierwsza pod linkiem