Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz (2014)

Captain America: The Winter Soldier - Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz - 2014Z całego świata MARVELA, Kapitan Ameryka jest według mnie najbardziej specyficzną postacią. Dlaczego? Przede wszystkim jest chodzącą reklamą lądu odkrytego przez Kolumba. W czasie, gdy jego postać została powołana do życia, tzn. w 1941 roku, sytuacja na świecie była zgoła inna. Każdy dobry wzorzec był na plus. Każde ciepło o zabarwieniu narodowym, które buchało w kierunku czytelnika było odbierane pozytywnie. Nie raził jego wypisany na twarzy patos, ani maniery wyniesione z najlepszych skautowskich obozów. Teraz ma znacznie trudniej. Bohater odziany w narodowe barwy swojego ukochanego kraju nie wszędzie jest mile witany, nawet u siebie.






W gruncie rzeczy ma najtrudniej ze wszystkich postaci MARVELA. Narażony na śmieszność, nasz harcerzyk wsparty milionami wchodzi na kinowe salony. Pierwsza część, która swoją premierę miała w 2011 roku odniosła duży sukces. Przy budżecie 140 milionów, film zwrócił się z nawiązką. Do kolejnej części, na której w weekend premierowy dane mi było być, MARVEL wysupłał dodatkowe 30 milionów dolarów.

Rzadko chodzę do kina. Ponieważ po długich pertraktacjach udało mi się wynegocjować 3 wolne godziny w niedzielny poranek, szybko przewertowałem ofertę trzech multipleksów. Wybór padł na film autorstwa braci Russo, Anthonego i Joe, pt. Captain America: The Winter Soldier, czyli Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz. To nie był wybór na siłę. Cieszyłem się, że akurat trafił na ten weekend. Dodatkowo skusiłem się na wersję 3D. Chociaż minął już dopiero dzień od seansu, obawiam się, że powoli fabuła zaczynie się zacierać. To najczęstsza przypadłość mojego odbioru blockbusterów. Spieszę zatem z recenzją, dopóki pamiętam główną oś wydarzeń i te elementy, które w filmie wypadły naprawdę bardzo dobrze 🙂

Captain America: The Winter Soldier - Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz - 2014
Twórcom udało się zrobić, przynajmniej w połowie, to czego sobie życzyłem od tego typu produkcji. Mianowicie maksymalnie, na ile to było możliwe, zbliżyli superbohatera do nas, zwykłych śmiertelników. Kapitan Ameryka, czyli Steve Rogers, próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości wybudzony z hibernacji. Pracując przy kolejnych zleceniach agencji S.H.I.E.L.D., prowadzi życie szarego obywatela. Dużo biega, nadrabia zaległości ze sfery kulturalnej, i wciąż jest samotny. Część jego jestestwa pozostaje wciąż w realiach z lat 40-tych. Oddany sercem, romantyk. Wierny miłością do jednej, jedynej. Ciężko mu się zaangażować w nowy związek. Kilkadziesiąt lat różnicy w pojmowaniu rzeczywistości, innych wartości i odległe bieguny w postrzeganiu świata robią swoje. Jest sam. Nie narzeka. Twórcy, i tym bardziej Chris Evans, dobrze oddali obraz nie potrafiącego odnaleźć się we współczesności starego wiarusa. Nie poszli jednak w stronę Hibernatusa z Louisem De Funès. Tu nie chodzi o zderzenie z technologią. To już opanował. Chodzi o jego stan emocjonalny. To jak odwiedza muzeum, w którym on sam jest ikoną i postacią uwielbianą. Zdjęcia z przeszłości, które ogląda z ukrycia. Kolejny świetny zabieg obdzierający trochę postać MARVELA z płaszczyka półboga.

Captain America: The Winter Soldier - Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz - 2014
Scenariusz skupia się na zdradzie, tajemnicy, tajnych agentach i złu, które jest bliżej niż się wydaje. S.H.I.E.L.D., które dostosowało swoje siły do walki z niegodziwością całego świata, zapominało czasem spoglądać na swoje własne podwórko. Niestety, gdy pojawiły się pierwsze podejrzenia było już za późno. Zdrada wyrosła niczym dobrze pielęgnowana rzeżucha. Życie milionów znów jest zagrożone, więc Kapitan Ameryka znowu przywdziewa swój mundur. Z pomocą Czarnej Wdowy (Scarlett Johansson) i świeżo zwerbowanego Falcona (Anthony Mackie) rozpracowują intrygantów i stają do otwartej walki ze starym wrogiem. Na ekranie zagościł jeszcze special guest star, Robert Redford. Produkcję wyraźnie uszlachetnił swoją osobą, niczym lakier już i tak ładną meblościankę.

W przypadku takich produkcji wypada ocenić efekty specjalne. Lecz jak tu oceniać sferę audio-wizualną, gdy specjaliści mieli do dyspozycji 170 milionów. Sam bym tego lepiej nie zrobił :). Jeżeli chodzi o tempo i to jak twórcom udało się wciągnąć mnie w zabawę, to było różnie. Ponieważ z reguły nudzę się na potyczkach, które są w 100% wygenerowane na tle „wymyślonej” scenografii (finałowe 30 minut akcji), tak też było i tu. Wielkie latające statki, dużo przelotów, wybuchów, naginane do granic możliwości prawa fizyki. Tego było trochę za dużo. Podobnie czułem się w finale Iron Mana 3. Najkrócej pisząc, nie ogarniałem. Za to początek filmu, akcja z Nickiem Fury (Samuel L. Jackson), scena w windzie i cała późniejsza szpiegowska intryga, super. No, i środek filmu ze scenami pościgu i walką w środowisku zurbanizowanym. Prawie jak na ulicach w Gorączce Michaela Manna. Bez laserów, fazerów, pulsatorów i innych g….n. Czysta, nieskrępowana uliczna przemoc. Dźwięk spadających łusek, tłuczonych szyb i rozbijanej karoserii. O tak, te sceny to majstersztyk. I żadnych szybkich cięć na stole montażowych. Wszystko dokładnie widać. Wśród rozgrzanych m16, glocków i strzelb, Kapitan Ameryka versus tytułowy Winter Soldier. Cała środkowa część bardzo wpłynęła na końcową ocenę. Życzyłbym sobie w świecie MARVELA więcej takich akcji.

Captain America: The Winter Soldier - Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz - 2014
Jeżeli chodzi o 3D, to… po prostu było. Wciąż nie czerpię z tego medium tyle radości ile chcieliby producenci żebym czerpał. Ot, parę fajnych ujęć, które nie miały w żadnym stopniu wpływu na ocenę. W paru miejscach, jak zwykle czułem się nawet po trosze zmęczony okularami. To zdecydowanie nie dla mnie, jeszcze nie :). Całość oceniam pozytywnie. Z dobrym początkiem, kapitalnym środkiem i średnią końcówką.

In heroes we trust.
7/10 - dobry

Czas trwania: 136 min
Gatunek: Akcja
Reżyseria: Anthony Russo, Joe Russo
Scenariusz: Christopher Markus, Stephen McFeely
Obsada: Chris Evans, Samuel L. Jackson, Scarlett Johansson, Robert Redford, Sebastian Stan, Anthony Mackie

Muzyka: Henry Jackman
OZdjęcia: Trent Opaloch