Abdel-Razak Sattouf oszalał. Ojciec Riada przyleciał do Francji. Nie chciała go tu żona, nie chciała go Francja. Ale Abdel przyleciał. Nie było ojca w życiu małego Fadiego, a teraz jest. Mężczyzna jakoś się zadomowił, wykroił dla siebie kawałek rodzinnego ciasta. Odprowadzał Fadiego do przedszkola. Raz, drugi, kolejny raz i czytelnik widzi w ręce ojca bagaż, w drugiej ściska malutką dłoń Fadiego. Nie idą już do przedszkola. Ja na chwilę przerywam, wiem co się stanie. Widzę walizkę, a mały Fadi nie rozumie co się wydarzy za kilkanaście godzin. Ja już wiem, emocje są naprawdę ogromne.
Zdolności autora do kreowania napięcia w oszczędnych skądinąd ilustracjach są niebywałe. W tej historii dzieje się wszystko to, co nie miało prawa się zdarzyć. A jednak, to niestety mogło się udać i się udało. Niestety. Fadi został uprowadzony. Abdel razem z synem polecieli do Syrii.
Smutny i rozstraja nerwy. Sattouf uderza w silne emocje.
Dla mnie Ja, Fadi. Porwany brat przez pierwszą połowę to thriller, później wchodzi prawdziwy dramat. Riad Sattouf wprowadza pomysł, którego przy Arabie przyszłości (jestem po pierwszym albumie) nie było. Otóż, gdy sceny są naprawdę gwałtowne, gdy napięcie podskakuje pod sufit, Sattouf wykorzystuje czerwień jako główną barwę w kadrze. Kolor kojarzy się tylko z czymś złym, agresywnym. Tutaj mamy całkiem sporo takich momentów. I to już świadczy niejako o charakterze komiksu.
Jest to zatem album o wiele bardziej ponury (głównie po prostu smutny) niż Arab przyszłości, chociaż przypomnę, że trochę potknąłem się z chronologią wydarzeń. Dla mnie ta rodzina, w Arabie przyszłości (pierwszy album) jest wciąż tą, która trzyma się razem. W Abdulu wówczas nie było widać jeszcze takich oznak religijnego ekstremizmu. Z drugiej strony on jest po prostu hipokrytą, notorycznym łgarzem i manipulatorem. Najgorsze jest to, że Abdel prawdopodobnie w wiele rzeczy wierzy, w te o których opowiada takie bzdury. O tej willi, która buduje się i buduje, a wciąż widać tylko klepisko. Te bajki o świetlanej przyszłości, o bogactwie. To jego ślepe zapatrywanie się na wiele spraw. To boli szczególnie mocno, bo w ten świat został wciągnięty mały Fadi.
Ja, Fadi. Porwany brat jest o wiele bardziej ponury niż Arab przyszłości.
Jeżeli więc mierzyć komiks miarą dostarczanych wrażeń, trzeba tutaj wystawić ocenę najwyższą. Denerwowałem się. Mały siedmioletni Fadi został wywieziony do Syrii. Ojciec okazał się bardzo złym rodzicem. Nie opiekował się, nie miał przygotowania do tej roli. Najważniejsze było to, żeby przeciągnąć dziecko na swoją stronę do Syrii.
Zaślepiony propagandą wiódł po prostu swoje życie, a chłopca porzucił w mieszkaniu, które nie było przystosowane do tego, żeby mógł się w nim czuć dobrze mały chłopiec. Pozostałe obrazki z Syrii są niezmiennie takie same. Napisać posępna egzotyka, to nie napisać nic. Przemoc, twarda ręka ojca, nieprzyjemne środowisko. A jednak Fadi jakoś żyje, uczy się języka, próbuje przetrwać z dnia na dzień. Cały czas tęskni za mamą. Ciężar rośnie ze strony na stronę.