W mroku nocy

W latach 70. Arthur Penn swoim W mroku nocy dogania Roberta Altmana (Długie pożegnanie) i Romana Polańskiego (Chinatown). Nie wyprzedza, trzyma się trochę z tyłu, ale na pewno wbiega na metę chwilę po. To mroczny thriller, w którym główny bohater, detektyw ma się rozumieć, uchyli tylko rąbek tajemnicy w trakcie prowadzenia swojej sprawy. Cały obraz będzie mógł dostrzec w finale. Wtedy dopiero, z nowej perspektywy (i będzie to perspektywa bardzo gorzka) zobaczy cały brudny obraz rzeczywistości. Czy to znaczy, że do tej pory Harry Moseby, były futbolista, obecnie babrzący się w sprawach rozwodowych, podsłuchujący, śledzący na zlecenie nie wiedział jak bardzo podli i niemoralni potrafią być ludzie? Wiedział, każdy z nas to wie. A jednak raz za razem, przy każdym nowym draństwie, człowiek jakby na nowo opada z sił.

Sprawa jaką dostał to jedna z wielu innych podobnych i rozwiązanie przychodzi dość łatwo. Zaskakująco łatwo. Cały zresztą seans potrafi być zaskakujący, nie tylko w elementach fabularnych. Moseby ma odszukać nastoletnią córkę przebrzmiałej już dawno hollywoodzkiej gwiazdki. Gwiazda to może za duże słowo, ale w filmach występowała, na przyjęciach bywała, tu i ówdzie szalała. Córka? Standard w tym 16. letnim wieku. Wolnością i wyzwoleniem na wielu polach można się niemalże w latach 70. zachłysnąć. Delly (debiutująca na ekranie, absolutnie urocza i naturalna, 18 letnia Melanie Griffith), bo o niej mowa zrzuca kaftan bezpieczeństwa, opuszcza rodzinny bałagan i udaje się w nieznane. Ale nie trzeba być nie wiadomo jakim fachowcem, by znaleźć dziewczynę. Ot, kilka adresów, jedna rozmowa i trop sam wpada w ręce. Znacznie trudniejsze będzie sprowadzenie jej do domu, a najtrudniejsze przełknięcie całego syfu, który ostatecznie dostał na klatę prywatny detektyw.

To nie jest tylko opowieść o zagubionej duszyczce. To też opowieść o zagubionym mężczyźnie, który ucieka w pracę, by zapomnieć o problemach w domu. A te, problemy, nękały go od zawsze. Całe życie szukał ojca, teraz szuka swojego miejsca na ziemi. Myślę, że istota całego seansu zamyka się w scenie, gdy Moseby odpowiada na pytanie o to, kto wygrywa w grze w szachy – „Nikt, jedna strona przegrywa wolniej niż druga”. I taki jest właśnie W mroku nocy, w rezultacie przygnębiający nawet jeżeli na pierwszym planie jest charyzmatyczny i pewny siebie, robiący dobrą minę do nierzadko złej gry facet.

Niech nie zmyli Was powolne tempo, przy którym Arthur Penn snuje swoją opowieść. Tu wszystko służy temu, by odmalować Amerykę po aferze Watergate. Nieco już zblazowaną, beznamiętną, pełną dwulicowych ludzi, z których każdy może działać na dwa fronty. Jest spisek, morderstwa i nie do końca klarowny w swoich działaniach główny bohater. Jako neo-noir W mroku nocy jest bardzo elektryzujący, potrafi być twardy i niezwykle cięty, tak jak cięte są dialogi spreparowane przez scenarzystę Alana Sharpa (pamiętamy go dzięki wcześniejszym skryptom do Wynajętego człowieka, czy Ucieczka Ulzany). Niejednoznaczny, a przez to bardzo złowieszczy. Wciągający tak samo jak śledztwo, które chcielibyśmy, by Moseby rozwikłał, a jednocześnie boimy się o rezultat tej sprawy.

 

Patryk Karwowski

Czas trwania: 99 min
Gatunek: kryminał, neo-noir
Reżyseria: Arthur Penn
Scenariusz: Alan Sharp
Obsada: Gene Hackman, Susan Clark, Jennifer Warren, James Woods, Anthony Costello, Melanie Griffith, Edward Binns
Zdjęcia: Bruce Surtees
Muzyka: Michael Small

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?