Koniec wściekłości

Zamykając swoją trylogię i prezentując Koniec wściekłości na 74. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji rewolucji w kinie yakuza Takeshi Kitano nie zrobił. Nie musiał, bo przecież Koniec wściekłości to wciąż te same zasady gry co w dwóch poprzednich częściach (Wściekłość i Poza wściekłością). To film, który ogląda się jak szachową rozgrywkę, bynajmniej nie szachów błyskawicznych. Fortele, układy, układziki, przekupstwa, obietnice (te realne i te mniej, wszystkie niestety bez pokrycia), długie debaty yakuzy odzianych w ciemne garnitury zalegających w ciemnych skórzanych fotelach. Nikt nikomu nie powinien tu ufać, a każdy jeden incydent otwiera drzwi do wielu możliwości.

Tak też się stało, gdy na wyspie Jeju w Korei Południowej, Hanada (Pierre Taki) nie chciał zapłacić za usługi prostytutek. Dziewczyny były pod kuratelą Otomo (Takeshi Kitano). W hotelu zostają poturbowane, a Hanada bez uiszczenia żądanej kwoty opuszcza wyspę. Jedna głupia, nieprzemyślana zagrywka doprowadza do wojny rodzin, bo na nic zdają się kolejne przesyłane pokaźne sumy pieniędzy (w ramach przeprosin), a i osobiste pofatygowanie się wiceprezesa pożądanych rezultatów nie daje.

Jedna wpadka może być przyczyną zguby, bo na niesnaskach między rodzinami, ci stojący niżej w hierarchii będą chcieli przebić się na szczyt. Wiele tu niuansów, chytrych planów, które jednak biorą w łeb, gdy na horyzoncie pojawia się ten diabeł Otoman. Na nic bowiem zdadzą się przeciągnięte do granic możliwości rozmowy, gdy w ruch idzie karabin maszynowy. Yakuza może bowiem budować sobie „rodzinę”, a prezesi mogą uprawiać czczą gadaninę oraz zapewniać o swojej sile i honorze. Jeden pozbawiony skrupułów napędzany szaleństwem i wściekły yakuza, który rzuca granat nie patrząc kto jest w pokoju, czyni straty równe bombie atomowej. Jest to w pewien sposób oczyszczające dla rodziny, odpadają zgniłe gałęzie, atmosfera się oczyszcza.

To nie jest film dla każdego, ale widzowie, którym przypadł do gustu język Kitano oraz dwie poprzednie części, będą z pewnością usatysfakcjonowani. Świetny jest więc Takeshi jako reżyser (nie dość, że wciąż solidny to od początku do końca zdyscyplinowany) i Takeshi jako aktor. Gdy spojrzy na Ciebie jako Otoman, to automatycznie zginasz się w pół w przepraszającym geście. Jego charyzma jest wciąż powalająca, spojrzenie (nawet przez te ciemne okulary) świdrujące. Film sprawdza się więc jako poemat o okrutnej yakuzie, ale też jako obraz o wyrachowanych członkach tej przestępczej organizacji, którzy gdy są już na szczycie, pociągają sznurkami niepewni jednak o swój los. Kto stanie się świadomy rychłej utraty zdrowia lub życia wygra bardzo dużo. Najgorszy jest dla yakuzy strach. Nie musi się o to obawiać Otoman doskonale znający zasady.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 104 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Takeshi Kitano
Scenariusz: Takeshi Kitano
Obsada: Takeshi Kitano, Toshiyuki Nishida, Hakuryû, Ren Ôsugi, Kanji Tsuda
Zdjęcia: Katsumi Yanagishima
Muzyka: Keiichi Suzuki

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?