Czworo z Teksasu

Po sukcesie Co się zdarzyło Baby Jane? Robert Aldrich mógł przebierać w ofertach. Teoretycznie. To okres współpracy z Warner Bros i czas, gdy Jack Warner miał stertę gotowych do realizacji scenariuszy. Robert Aldrich wybrał źle, chociaż cel był szczytny. Chciał wrócić do westernu, tym razem w komediowych szatach. Pragnął nakręcić historię o wielkich pieniądzach i chciwości, czyli o tym co zbudowało wielkie majątki w Stanach Zjednoczonych. Komediowy ton miał pomóc w przeniesieniu na ekran wielkich metafor, wprowadzić widzów w dobry humor, a przy okazji przemycić ważne treści. Skończyło się gorzej niż mogło. Robert Aldrich, który był przede wszystkim rzemieślnikiem i rzadko był uważany za jednego z tych „wielkich” reżyserów musiał współpracować z rozkapryszonym gwiazdorem, którego arogancka postawa odbijała się na scenariuszu, który zresztą co rusz trzeba było zmieniać, a na ekranie zaowocowało obrazem ledwo co zjadliwym. W czasach ówczesnych nie był on może aż tak źle przyjęty przez widzów (ci mogli oglądać na wielkim ekranie kilka wielkich gwiazd), ale dzisiaj napisać, że Czworo z Teksasu trącą myszką, to napisać mało.

Trzeba jednak przyznać, że nic nie wskazywało na taką porażkę. Opowieść traktuje o dwójce kowbojów – awanturników, którzy walczą o 100.000 dolarów. Zack Thomas (Frank Sinatra) i Joe Jarrett (Dean Martin) prowadzą ciągłe podchody, potyczki, a mniejsze lub większe sukcesy na tym polu zmuszają ich do słusznej konkluzji, że lepiej zjednoczyć siły, tym bardziej, że mają przecież wspólnego wroga, nieuczciwego bankiera Harveya Burdena (Victor Buono, który pracował z Aldrichem przy Co się zdarzyło Baby Jane? Wcielał się tam w rolę Edwina Flagga). Zack i Joe postanawiają więc współpracować, a każdy z nich może liczyć na wsparcie i aplauz swoich kobiet (Ursula Andress i Anita Ekberg).

Głównym zarzutem, który trzeba skierować w stronę Czworo z Teksasu jest to, że kompletnie nie angażuje widza w historię, chociaż samo otwarcie jest niczego sobie. Oto zostaje napadnięty dyliżans, którym jadą Zack i Joe. Banda pod wodzą Matsona (Charles Bronson) odjeżdża z kwitkiem dzięki bohaterskiej postawie dwóch rewolwerowców. Zaraz jednak ta dwójka zetrze się w pierwszej (z wielu) kłótni o pieniądze, które były w dyliżansie.

Rzeczywiście można było coś z tego skleić, tym bardziej, że ani gatunek nie jest obcy Aldrichowi (Vera CruzOstatnia walka Apacza), a i istota nakreślenia szorstkiej przyjaźni pomiędzy dwójką kowbojów była już przez niego podejmowana (ponownie Vera Cruz oraz Ostatni zachód słońca). Nie będzie nam już dane stwierdzić jak bardzo finalny efekt (kiepski) odbiega od oryginalnego scenariusza napisanego przez Teddiego Shermana, ale różnić się musiał bardzo, bo sam Aldrich mówił po premierze, że można było go zmieniać i poprawiać, a i tak był koszmarny. Nie wiem więc, co skusiło Roberta Aldricha na ten film poza tym, że oczywiście zarobił i mógł wejść w tryby pracy chwilę po Co się zdarzyło Baby Jane? Produkcji nie uratowała piękna Anita Ekberg, nie pomogła równie zmysłowa i posągowa Ursula Andress (i nic nie wskórałaby również Sophia Loren, gdyby doszło do jej angażu). Starał się jak mógł Dean Martin, a i tak wszystko psuł Frank Sinatra. W ciągłych zatargach z ekipą Sinatra był wprawdzie z 37 dni zdjęciowych raptem 80 godzin na planie, ale nawet to wystarczyło by wszystkich obrazić, a z Aldricha uczynić marionetkę, stłamsić jego twórczą pasję i przytępić autorskość, która dopiero co mogła zyskać na sile po sukcesie filmu z Joan Crawford i Bete Davis.

Czworo z Teksasu to komedia w najgorszym stylu pełna przaśnych dowcipów, tanich chwytów, na które mógł się złapać podstarzały widz szukający podniet w koronkach i powabnie skadrowanych biustach i kształtach dwóch aktorek. Do tego dochodził średnio udany slapstick, a angaż i scena (za długa) z grupą komików znanych jako The Three Stooges daje co nieco pogląd na komedyjkę, która szybko utraciła aspiracje na cokolwiek bardziej ambitnego. Na szczęście, dla Aldricha, film odniósł sukces w box-office i reżyser mógł przystąpić do bardziej satysfakcjonującego projektu, tym bardziej, że z gwiazdą, z którą pracowało mu się przecież bardzo dobrze, z samą Bette Davis.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 124 min
Gatunek: komedia, western
Reżyseria: Robert Aldrich
Scenariusz: Teddi Sherman, Robert Aldrich
Obsada: Frank Sinatra, Dean Martin, Anita Ekberg, Ursula Andress, Charles Bronson, Victor Buono
Zdjęcia: Ernest Laszlo
Muzyka: Nelson Riddle