Servant – odcinek pierwszy

Nawet nie zdążyłem ponarzekać na nowego gracza, który pojawił się na rynku VOD. Piszę o Apple+ i ofercie, którą zaprezentowali na starcie. Jak na razie mają kilka własnych tytułów, przejrzałem wszystkie. For all mankind, czyli serial z Joelem Kinnamanem osadzony w alternatywnym świecie w latach 70., kiedy to Rosjanie wylądowali jako pierwsi na księżycu. Jest jeszcze See z Jasonem Momoa z akcją w dalekiej przyszłości, gdy wirus zdziesiątkował ludzkość, a ci którzy przeżyli, zostali pozbawieni wzroku. I jeszcze parę tytułów z kategorii obyczajowych. Nic mnie nie zainteresowało.

Aż pojawił się Servant.

Nie wierzyliście już w M. Night Shyamalana, prawda? Sam nie pokładałem już nadziei w jego umiejętności. Wydawało się, że najlepszy twórczy okres ma już za sobą. Znaki i Niezniszczalny to filmy świetne, Osadę też bardzo lubię. Nie wymieniam Szóstego zmysłu, bo oprócz wiadomego twista, ten film nie miał mi więcej do zaoferowania. Lubię za to tak wyszydzane Zdarzenie. Bardzo cenię nowszy Split, ale po Glass mogłem stwierdzić już z pełnym przekonaniem, że M. Night Shyamalan to twórca nierówny jak mało kto.

Aż pojawił się Servant.

Po pierwszym odcinku Servant wydaje się być jednym z lepszych seriali nakręconych w tym gatunku.
Zamysł jest genialny i daje ogromnie dużo miejsca do popisu dla potencjalnego mistrza grozy (za takiego Shyamalana nie uważam, więc obawiam się przy tej okazji, że w kolejnych odcinkach nie wykorzysta potencjału). Servant to horror psychologiczny z najlepszym możliwym rozpisaniem tła wydarzeń. Jest niepokojąco, niepewnie i… osobliwie. Niepewność bazuje na prostych ludzkich odruchach, strachu związanym ze załamaniem praw świata, który wydaje nam się, że mamy przecież dobrze rozpracowany, a jednak przedstawione sytuacje powodują, że zastanawiamy się, jakbyśmy sami zachowali się w takiej niecodziennej sytuacji.

Na arenie głównych wydarzeń znajduje się czwórka bohaterów. Są więc Dorothy (Lauren Ambrose) przedsiębiorcza, pewna siebie, ambitna reporterka telewizyjna i jej mąż Sean (Toby Kebbell), marudzący projektant kulinarnych arcydzieł. Ona ciągle w pracy kręci krótkie reportaże z miejskiego pola walki. Jej domeną są wypadki, pożary, wielkomiejski standard, krótkie kilkuminutowe wejścia. On pracuje w domu, układa te swoje przepisy z sarny, podlewa 15-letnim winem, pstryka zdjęcia. W ten sposób zarabia. Oboje przeżyli ogromną tragedię, a traumatyczne przeżycia zmusiły mężczyznę w porozumieniu z kilkoma najbliższymi osobami do podjęcia niecodziennego, ba! przedziwnego kroku. Najlepsze zostawiłem bowiem na koniec. W domu jest replika dziecka, które małżeństwo straciło i wszyscy udają, że nic się nie stało, a dziecko, realistycznie wyglądająca lalka, żyje. W pierwszym odcinku w życiu państwa Turner pojawia się młoda dziewczyna, która ma być nianią.

Servant trzyma w napięciu przez całe 39 minut, a pierwszy odcinek kończy się tak, że myślisz tylko o tym kiedy obejrzeć drugi. Jest pełen niedomówień, czujemy ogromny ból jaki towarzyszy Seanowi i łapiemy się za głowę, gdy dostrzegamy rozwijające się szaleństwo w domu i to jak jest akceptowane. Na tym polega bowiem clue serialu, na akceptacji pewnych zachowań w imię wyższego dobra. Czyżby? Być może pewna umowność i gra na rzecz poprawienia relacji otworzy drzwi na oścież i wpuści do domostwa prawdziwy horror?

Pierwszy odcinek jest całkowicie za darmo do obejrzenia na Apple+. Nie trzeba się nawet decydować na darmowy tydzień.