Black ’47

Do miejsca akcji i historycznego tła nawiązuje już sam tytuł. To rok 1847 w Irlandii, okres wielkiego głodu spowodowany głównie przez chorobę ziemniaka, gdzie pierwsze zbiory ucierpiały w 1845 roku. Ale to nie sam ziemniak przyczynił się do masowego pomoru ludności, a czynsze, które chłopi wciąż musieli płacić koronie. Egzekwowano je regularnie i bezlitośnie, tak jak to reżyser, Irlandczyk Lance Daly skrupulatnie przedstawił. Ucierpiała populacja Irlandii, zmarło przeszło półtora miliona ludzi, kolejne miliony masowo emigrowały, głównie do Ameryki. Rząd brytyjski nie interweniował, lecz ściągał kolejne podatki i sprawował pieczę nad rezerwami żywności. W ten czas i miejsce wraca Feeney (James Frecheville), irlandzki żołnierz, który przelewał krew dla królowej, a teraz może zaobserwować jak królowa upuszcza krwi jego bliskim.

Feeney zastaje ludzi na granicy śmieci, ciała, kolejne ciała i krewnych, którzy są mocno dociskani przez  obowiązujące prawa w czasie, kiedy nie powinno to mieć miejsca. Tak jak w przypadku jego powieszonego brata, zmarłej matki, najbliższych. Opuścił jedno piekło i wkroczył do kolejnego.

To opowieść o irlandzkim rangerze, który oglądał wszystkie wojenne okropności, a teraz widzi kolejne w rodzinnych stronach. Obraz potrafi poruszyć, bo surowo i bez koloryzowania pokazano skutki wspomnianego „wielkiego głodu”. Nakręcony przez Irlandczyka film jest twardy i bezkompromisowy, lecz zdecydowanie niedopieszczony przez budżet. Z jednej strony szkoda tych kilku scen, gdy braki widać gołym okiem, z drugiej strony widz dostaje dużo w zamian. Black ’47 to irlandzki neo-western i kino zemsty w jednym. Jest bardzo szorstki, przedstawiony bezpardonowo w swoich historycznych realiach. Feeney wchodząc na ścieżkę zemsty przemierza drogę od adresu do adresu przez kolejne osoby, które odpowiadają za jego osobiste straty, ale i straty całego narodu.

To niezwykle skromny film, ale o sporej sile rażenia. Świetnie wypada odtwórca głównej roli, James Frecheville. Wystarczy, że spojrzy, zaciśnie mocniej zęby, a wiem, że jest bardzo zmotywowany i zdecydowanie ma już mało do stracenia. Reszta obsady również wypadła przekonująco, a wśród nazwisk mamy kilka niespodzianek. Za Feeneyem podąża grupa pościgowa z inspektorem Hannah w składzie (Hugo Weaving). To weteran wielu wojen, który chociaż wykonuje swoją pracę, ma obciążone krzywdami sumienie, które jeszcze się odezwie. Znalazło się również miejsce dla Barry’ego Keoghana (znanego z imponującej roli w zeszłorocznym Zabicie świętego jelenia), który u Daly’ego gra młodego szeregowca. Ten nie jest jeszcze do końca świadomy tego, co dzieje się pod koszarami, nie jest świadom sytuacji w wioskach. Jest i Stephen Rea (pracował już z reżyserem przy jego debiucie Kisses i późniejszym The Halo Effect). Black ’47 to reżyserska dyscyplina, świetne aktorskie kreacje, szacunek dla historii własnego kraju. Jako kino gatunku mogłoby być mocniejsze w swoim wyrazie, ale narzekać nie będę, bo dostałem skromną, ale przejmującą historię człowieka w walce o sprawiedliwość.

7/10 - dobry

Czas trwania: 100 min
Gatunek: dramat, kino zemsty, neo-western
Reżyseria: Lance Daly
Scenariusz: Pierce Ryan, P.J. Dillon, Lance Daly
Obsada: James Frecheville, Stephen Rea, Hugo Weaving, Freddie Fox, Barry Keoghan
Muzyka: Brian Byrne
Zdjęcia: Declan Quinn