Korpo

Powiesz, że ta cała filmowa, jakże jawna satyra jest tylko pretekstem dla przedstawienia rzezi, tutaj w wyjątkowo soczystym brzmieniu. Po części tak, ale abstrahując od społecznego komentarza, skupiając się tylko na rozrywce, wnet dostrzeżemy nie tyle przesłanie, co wyciągnięte ze snu fantazje pracowników niższego szczebla. Korpo to ich (nasze?) mokre sny o tym szczególnym dniu w biurze, kiedy nie musisz już uprawiać poletka z wrzodami i zalewać ich żółcią. Możesz chwycić nożyczki i wbić je temu kretynowi z sąsiedniego boksu, albo, o mamo, to będzie dobre, pójść do kadrowej i spacyfikować ją tą obrzydliwą paprotką w ciężkiej donicy.

Ale Korpo, oprócz Twoich potrzeb, jest tak naprawdę obrazem korporacyjnych praktyk i ich krytyką. Pod nasączoną krwią podszewką widać nic innego jak metaforę tego, co się dzieje wśród białych kołnierzyków, ich zwyczajów, donosów, przecieków. Droga na szczyt jest przecież jedna, po trupach.

Film, rzeczywiście pełen przemocy, brutalny, dosadny, który czasem ugina się pod ciężarem groteski, jest wypadkową High Rise Bena Wheatleya i Belko Experiment Grega McLeana. W pierwszym mamy przecież zarys społeczny z podziałem na klasy, czyli piętra w wieżowcu, w drugim – kolegów, może nawet przyjaciół z korporacji, którzy zaraz będą sobie podrzynać gardła. W obu więc przypadkach i w Korpo mamy obraz ludzi, którzy się mijają, rozmawiają, umawiają się na partię golfa na weekend, by zaraz po południu skakać sobie po głowie.

Wstrząsająca przemiana ludzkiej natury nie jest oczywiście niczym nowym, zarówno w kinie, jak i w życiu. Jednak w Korpo zdaje to dodatkowy egzamin jako thriller w niewymuszonym tonie czarnej komedii. Zaczyna się od podebranego kubka, małej kłody wrzuconej pod nogi, kończy na zainfekowanym budynku, który zostaje szybko odizolowany przez policyjny kordon. Ten wirus uwalnia w człowieku bestię, która podąża za swoimi pierwotnymi instynktami. W filmowym świecie Korpo to nic nowego, bo wirus jest znany, ba! zainfekowani ludzie i ich działania w afekcie trafiają z automatu w prawną lukę, a zainteresowani mają być z marszu uniewinnieni. Dwójka głównych bohaterów do czasu zdarzenia stoi po dwóch stronach barykady, teraz obrali wspólną drogę na ostatnie piętro. Do pokoju pana prezesa. Świetny Steven Yeun i jeszcze lepsza Samara Weaving to ekranowe spełnienie marzeń każdego, kto tkwi od 10 lat w tym samym miejscu.

Ostry, często zabawny, bezkompromisowy.

Polecam.

7/10 - dobry

Czas trwania: 86 min
Gatunek: thriller
Reżyseria: Joe Lynch
Scenariusz: Matias Caruso
Obsada: Steven Yeun, Samara Weaving, Steven Brand, Caroline Chikezie, Kerry Fox
Muzyka: Steve Moore
Zdjęcia: Steve Gainer