Roy Colt & Winchester Jack

Zaczyna się od sceny bójki pomiędzy, jak się okazuje, parą głównych bohaterów. Ta wymiana ciosów, przewalanie się po błocie to takie „kto się czubi, ten się lubi”, bo Roy i Jack pięści krzyżują  już o dawna, by zaraz po tym napaść wspólnie na bank, porwać jakąś Indiankę etc. Ale ta bójka to chyba przełom, bo Roy (Brett Halsey, który rok później pojawi się u Mario Bavy w Quante volte… quella notte) ma już dosyć nieprawego życia. Jack natomiast ani myśli wejść na uczciwą drogę i dalej ma w głowie tylko łupieżczy proceder. Coś jednak najwyraźniej ciągnie chłopów do siebie, bo ich drogi łączą się nie raz, a to za sprawą kobiety, wspólnych interesów, w końcu mapy, która może ich doprowadzić do skarbu…

Nie było najgorzej, bo jakoś udało mi się wbić w klimat, który od początku jest jasno określony. Western, chociaż spaghetti, prowadzony jest tu w rubasznym stylu, z parą protagonistów, między którymi czułem jakąś chemię. Nie leżał mi oczywiście ton całego przedsięwzięcia, bo jarmarczny humor i sceny – skecze wciśnięte na siłę do filmu tylko obniżały poziom, który moim zdaniem byłby do uratowania. Jak chociażby przeciągnięty moment, gdy Jack chce się dobrać do Indianki, a ta każe mu wziąć kąpiel, a później oczekuje zapłaty za seks. Wydłużona do dobrych dziesięciu minut scena to nic innego jak idealne podsumowanie tego frywolnego skądinąd filmu. 

Dzieje się sporo i nawet jeżeli seans obfituje w momenty, które mają wydłużyć czas projekcji do pełnometrażowego formatu, całość wpisuje się w klimat – jest lekko i zwiewnie, cały czas w głupkowatym nastroju, pośród strzelanin i licznych bójek (chociaż ułożonych podług chaotycznej choreografii, to spełniających swoją rolę).

Roy Colt & Winchester Jack, ostatni western Bavy to kolejny z rodzaju tych, które nakręcić musiał, bo takie było zapotrzebowanie, kontrakt etc. Wyreżyserowany na podstawie scenariusza Mario di Nardo (który będzie mógł raz jeszcze współpracować z Bavą przy okazji 5 bambole per la luna d’agost) jest tytułem, który obejrzeć można, ale chyba tylko po to, by domknąć filmografię włoskiego mistrza grozy.

5/10 - średni

Czas trwania: 85 min
Gatunek: western, spaghetti western
Reżyseria: Mario Bava
Scenariusz: Mario di Nardo
Obsada:
Brett Halsey, Marilù Tolo, Charles Southwood, Teodoro Corrà

Zdjęcia: Antonio Rinaldi, Mario Bava
Muzyka: Piero Umiliani