Ochotnicy

Lawrence Bourne III (Tom Hanks), hazardzista, karciany szuler, bawidamek, być może kiedyś dziedzic rodzinnej fortuny, dzisiaj dłużnik na 28 patyków. Lawrence jest arogancki i wyszczekany. Jest kocurem, któremu krzywda się nie stanie i za bardzo nie martwi się przyszłością. Jednak o swoją skórę musi zacząć się martwić, bo dług trzeba uregulować, a wierzycielami są lokalni obijacze facjat. Lawrence ładuje się więc na krzywy ryj do samolotu. To transport młodych, zdolnych wolontariuszy Korpusu Pokoju, którzy mają polepszyć warunki bytowe w tajlandzkich wioskach. Ochotnicy zostają podzieleni na grupy i skierowani w różne części państwa. Lawrence będzie budować most razem z Beth (Rita Wilson) i wyjątkowo ambitnym, wiecznym skautem Tomem (John Candy).

I co? Zdaje się Wam, że ta na pozór lekka komedyjka stanowi o tym, jak arogancki bogol nauczy się szacunku, pozna nowe wartości, wzmocni swój moralny kręgosłup i stanie się lepszym człowiekiem? Nic z tego (no może troszeczkę). To jeden z atutów filmu, bo Lawrence jest przez cały czas sobą, tak samo fikającym na lewo i prawo zadziorem, który z taką samą pewnością siebie rozmawia z lokalnym kacykiem (który może skinieniem ręki zgładzić całą wioskę), jak i z Beth, która, jak sądzi Lawrence, jest mu pisana.

To ten nieliczny przypadek, gdy Nicolas Mayer nakręcił film na podstawie cudzego skryptu. Mayer, solidny reżyser, autor kilkudziesięciu filmowych scenariuszy, zawsze kręcił porządnie i z wyczuciem. Często jednak mając ambicje na coś więcej niż kino rozrywkowe. Tak jak w przypadku Ochotników, gdzie pod płaszczykiem przygodowej komedii, starał się ukryć dużo więcej niż zakładał zarys opowieści. Warto więc oglądać uważnie, bo kryje się tu całkiem sporo ironii, politycznych przytyków, ale i kilka filmowych odniesień. Gdzie Mayerowi nie wyszło? Gdy starał się odwrócić uwagę widza przaśną, mało wymagającą zgrywą. Innymi słowy, płaszczyk był czasem co nieco za gruby.

Pierwszorzędny jest Tom Hanks i dialogi pisane dla jego postaci. Kłujące, zabawne, złośliwe, jako ciągła, pełna szydery przepychanka nawiązująca do akcji, ale i stereotypów (Lawrence w rozmowie z Azjatą: „Nie kłam, widzę jak oczy ci się robią okrągłe”). Co ciekawe Hanks nie kradnie całego show i w porę się usuwa, gdy na pierwszy plan wychodzi John Candy lub Rita Wilson (kilka lat po filmie została żoną Hanksa).

Reżyser był mocno krytykowany przez ówczesnego dyrektora Korpusu Pokoju. Owszem dostaje się tu wielu, czasem wprost, nierzadko z przytupem. Oprócz wyszukiwania tych ukrytych i jawnych przytyków, warto zobaczyć jak Mayer bawi się wspomnianymi odniesieniami. Jest trochę Casablanki, sporo Mostu na rzece Kwai i rzecz jasna Lawrenca z Arabii. To dobry film i ciekawy obraz na tle innych aktorskich występów Hanksa, przede wszystkim film niedoceniony. Kolejny tutaj!

7/10 - dobry

Czas trwania: 107 min
Gatunek: komedia
Reżyseria: Nicholas Meyer
Scenariusz: Keith Critchlow, Ken Levine, David Isaacs
Obsada: Tom Hanks, John Candy, Rita Wilson, Tim Thomerson, Gedde Watanabe
Muzyka: James Horner
Zdjęcia: Ric Waite