Bezlitosny

Nie ufaj ludziom, ufaj okolicznościom – taką maksymę usłyszy w więzieniu Jo Hyun-soo (Si-wan Im), gliniarz, który pracuje pod przykrywką. Jest niedoświadczony, na twarzy nie widać nawet kilku lat służby i to tylko dowodzi, że wybór jego do takiej misji był być może przedwczesny. Jako młody człowiek wciąż potrzebował wzoru, kogoś starszego do podziwiania. A jeśli stanie się nim doświadczony gangster? Człowiek, do którego w pace miał się zbliżyć i zostać jego przyjacielem? A może to tylko wyrachowana gra prowadzona po dwóch stronach barykady?

Prezentowany na zeszłorocznym fesitwalu w Cannes Bezlitosny to historia wzlotów i upadków. Historia pełna przemocy, która wypada o niebo lepiej, gdy siłą fabularnego rozpędu nabiera ponurego wyrazu. Staje się wtedy ciężkim policyjnym dramatem. I nawet jeżeli w kilku miejscach czerpie sporo z klasyka Infernal Affairs, to wychodzi mu to tylko na dobre. Wprawdzie w pierwszym akcie, w więzieniu Bezlitosny potrafi być nieobliczalny, ponieważ zwroty przychodzą nagle, są brutalne i nieoczekiwane, to jednak wolę moment, gdy karty są już rozdane i widz wie kto jest kanalią, kto umrze, a kto zasługuje na vendettę.

Trwający dwie godziny policyjny thriller potrafi być bardzo efekciarski, pokazuje cały splendor życia gangstera na szczycie, ale też przedstawia ulotność chwili i czas, gdy w ciągu jednej sekundy, niespodziewanie karta się odwraca. Dostajemy więc sporo dramatu i świetnego Si-wan Im w roli gliniarza, który musiał udźwignąć kilka ról na raz. Przechodzi bowiem całą drogę, dorasta zbyt szybko, staje się własnym cieniem. Metamorfoza jest niestety bardzo przykra, ale potrzebna w związku z nadciągającymi wydarzeniami.

Bezlitosny jako neo-noir osadzony we współczesnej Korei Południowej jest bardzo stylowy, a główna w tym zasługa przypadła Hyung Rae Cho. Operator wykorzystał wszystkie dobrodziejstwa zdjęciowej techniki, poskromił kolory, bawił się odważnie światłocieniem grając często w jednej scenie całym otoczeniem, w końcu stanął ramię w ramię z choreografami walk (jest kilka i są satysfakcjonujące). Technicznie Bezlitosny wypada jak majstersztyk. Jest może czasami „za czysto” i „za kolorowo”, zbyt blisko Bollywood, ale to tylko chwila, bo fabule daleko do kina indyjskiego. A ze swoim szorstkim, tępym i brutalnym wykończeniem pasuje jak ulał do najlepszych koreańskich thrillerów. Intensywny, bardzo rzadko czuły, bo ten świat na czułość nie zasługuje, w końcu trzymający w napięciu za sprawą głównego bohatera, w którego motywy wierzymy i kibicujemy mu bez względu na to, po której ze stron się opowie.

Polecam.

7/10 - dobry

Czas trwania: 117 min
Gatunek: dramat, thriller, akcja
Reżyseria: Sung-hyun Byun
Scenariusz: Sung-hyun Byun, Min-soo Kim
Obsada: Kyung-gu Sol, Si-wan Im, Kyoung-Young Lee, Hye-jin Jeon
Zdjęcia: Hyung Rae Cho
Muzyka: Hong-jip Kim, Jin-hee Lee