Stranger things 2 – Mad Max

Pierwsza seria była sukcesem finansowym dla Netflixa, a dla nas oddechem. Mogliśmy nabrać w płuca tamtego powietrza, znowu posłuchać znajomej muzyki, poderwać się i pobiec kilkoma filmowymi tropami. „Hej, a widziałeś, tam w rogu ten plakat do…”,”A przyuważyłeś, jak szli ulicą i tam w kinie leciało…”. To się za szybko nie znudzi, przynajmniej do czasu, aż kino XXI wieku wypracuje w końcu nowy styl, a produkcje retro nie odbiją nam się czkawką.

Druga seria, to znowu miasteczko Hawkins i znana nam czwórka dzieciaków. I dobrze, bo przynajmniej na ten sezon nie ma co zmieniać zasad gry, jeżeli tak się wszystkim (prawie), podobało. Zatem wskakuj kolego, koleżanko na BMX’a i śmigamy w dół ulicą dziecięcych koszmarów.

To co uderza na dzień dobry, to większy budżet. Bracia Duffer po sukcesie pierwszego sezonu mogą sobie pozwolić na szerzej zakrojoną akcję, włącznie z tą w miejskim centrum, lepszymi efektami, takimi, które swoją spektakularnością biją cały segment seriali, a miejscami nawet kina sci-fi.

Pojawia się kilka nowych postaci, tych z pewnością kluczowych, wbijających się mocno w fabularne i paranormalne wątki oraz takich, które będą miały największy wpływ na elementy obyczajowe. Jest również kilka ukłonów ze strony twórców w kierunku kina lat 80. pod względem samej obsady. Poznacie też znajomą twarz, które notorycznie obsadzaną w rolach nastolatków w okresie, do którego głównie odwołuje się Stranger Things.

Wszystkie przypadki zapowiadają duże zmiany. Z jednej strony podkręcające rozmach produkcji, z drugiej dodają emocji, które wynikają głównie ze zwyczajowej burzy hormonów, a Scorpions i Rock You Like a Hurricane tylko potwierdza ważkość co niektórych nowych bohaterów. Cała zresztą opowieść zawiązuje się w swoim nastoletnim charakterze wokół tajemniczego Mad Maxa, który wykręca wynik ponad przeciętny na komputerowych grach w salonie Arcade. To czas Dragon’s Lair, a moje godziny z Boulder Dashem (tutaj przoduje Dig Dug). Chłopcy mają więc znowu swoją małą tajemnice, obiekt wyzwań, być może westchnień.

Ale esencja pierwszego odcinka nowego sezonu, to stare sprawy, przypominane zostają tajemnicze zniknięcia, a najważniejsza kwestia, czyli Upside Down powraca jako złowieszcze tło. Wszyscy o tym wiedzą, włącznie z władzami, które ponownie zdają się kontrolować sytuacje (guzik prawda!). Co ciekawe, sama fetyszyzacja ejtisów nie jest już tak widoczna. Elementy – klucze są raczej poutykane dla bardziej wprawnych oczu, oprócz pierwszego szybkiego strzału, ot tak, żebyśmy wiedzieli, że jesteśmy w dobrym czasie i miejscu, a w kinie grają film, na którym być musisz w piątkowy wieczór (o ile cię wpuszczą, ze względu na twój małoletni wiek 🙁 ). I pewnie wszyscy czekacie na jedną konkretną rekomendacje. Proszę bardzo. Jest super.

Oglądam dalej.

Reżyseria: Matt Duffer, Ross Duffer
Scenariusz: Matt Duffer, Ross Duffer
Obsada: Millie Bobby Brown, Winona Ryder, Finn Wolfhard, Natalia Dyer, Charlie Heaton, Gaten Matarazzo, Gaten Matarazzo