Przeszłość (2013)

Tytuł Przeszłość  brzmi poniekąd zwodniczo, szczególnie po seansie, bo zdecydowanie żadna z zastanych tu sytuacji przeszłością nazwana być nie może. Głównym bohaterem jest Ahmad (Ali Mosaffa), który przylatuje do Francji. Raptem na chwilę, by podpisać rozwodowe papiery. Jednak sytuacja, którą zastaje u byłej żony jest cholernie daleka od takiej, którą można nazwać dobrą. Co zatem zastaje w „domu”? Jest nastolatka, która nie jest w stanie żyć z nowym partnerem matki pod jednym dachem. Jest i dwójka małych dzieci z różnych małżeństw, a to dopiero początek „niespodzianek”.

Można zadać sobie pytanie, czy może aby nie za dużo tych gorzkich zawodów, zaułków, przykrych nieporozumień jak na jeden seans? Asghar Farhadi doskonale wyreżyserował całość i pokazał co to znaczy sukcesywnie i w sposób dramatyczny (i niestety konsekwentny) budować wieżę cierpienia. Ale po namyśle, można zdobyć się na pewną refleksję. Może ten niemrawy i ponury ton to tylko kwestia tak doskonale opanowanego reżyserskiego fachu? Może jest wyjście z tej sytuacji. Może wystarczy, że bohaterowie zdobędą się na refleksję i odpuszczą.

Rzadko w kinie można zaobserwować takie nasilenie smutku i rzadko ponury klimat rodzinnych dramatów potrafi dopaść mnie z taką siłą. To jednocześnie pierwsza i najważniejsza z zalet Przeszłości, czyli wspomniana już reżyseria i trzymanie mojej uwagi do końca. Ale nie tylko uwagi, bo i rozżalenia, ciężkiego oddechu, mruczenia pod nosem: „Co jeszcze spotka tych biednych ludzi?”. Odbieranie Przeszłości porównałbym w moim przypadku do przechadzania się po miejscu wypadku. Takiego konkretnego, z rannymi, zabitymi, płonącymi samochodami. Zawsze w przenośni, bo przecież otwartych ran nigdy nie zobaczysz w takich sytuacjach. Całość tej gehenny jest niewidoczna dla ludzi (filmowych postaci) „spoza” rodzinnego układu. Ten dramat musi być rozwiązany tylko przez głównych bohaterów. Ale co najgorsze, nikłe widziałem tu szanse na rozwiązanie problemów. Więc siedziałem (a lubię w myślach podpowiadać bohaterom co mają robić) skrępowany, bez nadziei, bez pomysłu, aż do napisów końcowych, wpatrując się w ostatni kadr, który z premedytacją jest zawieszony w niemocy. I był to w sumie najbardziej pozytywny obrazek ze wszystkich. Jedyny również, który jest pozbawiony zewnętrznego smutku, pretensji, rozżalenia.

To kolejny film, w którym irański reżyser udowadnia, że nie trzeba być spektakularnym, by być w swojej opowieści zajmującym i tajemniczym. Oczywiście wielu tę sztukę opanowało, ale Farhid zajmuje nas tematami zza ściany. To są sprawy, które znacie. Rozwód sąsiadów, kłótnia rodziny z tamtego domu na rogu ulicy. Twórca ostatecznie potrafi wprawić nas w nietypowy stan, w którym przejmujemy się, chcemy, by się poprawiło, żal nam ludzi, tych dzieciaków i potrafimy sobie (niestety) wyobrazić dalsze ich losy.

A po seansie pozostaje to uczucie, że chciałbyś za powiedzmy kilka lat sprawdzić jak czują się bohaterowie Przeszłości i czy tytuł będzie w końcu adekwatny dla rodzinnej scenerii.

Film możecie obejrzeć tutaj. Dostępny z lektorem i w wersji z napisami. Za seans ślę podziękowania dla

vod

Czas trwania: 130 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Asghar Farhadi
Scenariusz: Asghar Farhadi
Obsada: Bérénice Bejo, Ali Mosaffa, Tahar Rahim, Pauline Burlet, Elyes Aguis
Zdjęcia: Mahmoud Kalari
Muzyka: Evgueni Galperine, Youli Galperine