Dunkierka. Sukces operacji „Dynamo”

Ewakuacja żołnierzy w Dunkierce niewątpliwe zakończyła się sukcesem. 400.000 ludzi przypłynęło do „domu” na barkach, jachtach, kutrach rybackich. Na jednostkach pływających o każdej wyporności uciekali żołnierze strudzeni frontowymi przeżyciami, chociaż wojna dopiero rozkwitała. Dunkierka – Sukces operacji „Dynamo” opowiada o zrywie ludności cywilnej. I naprawdę nie trzeba było żadnych dekretów czy nakazów. Każdy wskoczył do tego co miał przycumowane i popłynął trochę chyba nieświadom zagrożenia, a przede wszystkim chętny, by przeżyć przygodę.

Nie polubiłem się z panem Edwardem Chattertonnem, choć nie wątpię, że czytelników wiernych ma i znajdzie z pewnością kolejnych. To ten szczególny typ literatury faktu, gdzie „oschły” ton wypadałoby odczytywać jako niewątpliwe znawstwo tematu. Sam przecież będąc żeglarzem i żołnierzem poświęcił całe życie największej pasji, czyli wodzie i pasję tę czuć w każdym wersie, dla mnie niestety aż nadto. W wojennym wymiarze operacji „Dynamo” autor skupia się przede wszystkim na żegludze cywilnej i wojskowej. Bez dwóch zdań pisarz jest wiarusem, kocha ojczyznę nad życie i nienawidzi nazistów. I dobrze, ale przebrnięcie przez 300 stron pełnych peanów (niezmiennych), słów zachwytu czy w końcu całych akapitów o męstwie i niezmąconej odwadze może być nie lada wyzwaniem. Tym bardziej, że Edward Chattertonn stworzył rzetelną publikację, którą można by było nawet porównać (gdyby taka istniała) do dunkierskiej encyklopedii ewakuacji.

Na jednej stronie potrafi paść od pięciu do dziesięciu nazw jednostek pływających, tyleż samo nazwisk kapitanów, sierżantów i innych. To potrafi być męczące, tym bardziej, że autor opisuje fakty odwołując się co rusz do tych samych stwierdzeń (vide „nie starczy słów na pochwały”, „niespotykane męstwo”). Jednak nie można odmówić książce jednego – ogromu informacji płynących z tych 350 stron. Jeżeli ktoś ma zamiar w sposób szczegółowy przyjrzeć się wydarzeniom z ewakuacji Dunkierki, to nie znajdzie lepszego tytułu. Czas spędzony przy lekturze może być wartościowy dla pasjonatów żeglarstwa i historii tego okresu.

Autor nie szczędzi słów pochwały (o! I mi się udzieliło) przede wszystkim dla ludności cywilnej, bo głównie w nich upatruje „sukcesu”. Nie jest w tych obserwacjach niestety obiektywny, bo w zaledwie jednym zdaniu pada, że byli „nieświadomi” co ich czeka w Dunkierce. Edward Keble Chattertonn jest fanatyczny w swoich uniesieniach, czasem wyraźnie tonuje literacką wypowiedź siląc się na dystans. I to jest niestety wyczuwalne. Dla mnie całość okazała się lekturą nużącą.

Autor: Edward Keble Chatterton
Ilość stron: 304
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Replika

Za książkę dziękuję wydawnictwu Replika