Kes (1969)

Recenzja filmu "Kes" (1969), reż. Ken LoachKes został okrzyknięty jednym z najważniejszych brytyjskich filmów. Powiedziano i napisano o nim już wszystko, a jednak cześć widzów wciąż go nie widziała, seans odkłada zbyt długo, a niektórzy nawet o nim nie słyszeli. Kes to historia chłopaka bez perspektyw i portret górniczego miasteczka, gdzie większość po zaliczeniu podstawowego wykształcenia zakłada kask i zjeżdża na przodek w poszukiwaniu wartościowego kruszcu. Billy Casper (David Bradley, który otrzymał za tę rolę nagrodę BAFTA w kategorii Most Promising Newcomer to Leading Film Roles), główny bohater nie chce podzielić losu brata – sadysty, który jak wszyscy dorośli frustraci w tej społeczności, zrywa się skoro świt i idzie do fabryki.

Billy Casper nie przykłada się do nauki, spóźnia się, zadaje z nieodpowiednim towarzystwem (chociaż podobno już przestał). Jednak napisać, że marne widoki na przyszłość to trochę jego wina, byłoby rzeczą nieuczciwą w stosunku do prawdziwej istoty filmu. Film Kena Loacha nakręcony w oparciu o powieść Barry’ego Hinesa (A Kestrel for a Knave) jasno wskazuje winnych – to my, dorośli, zbyt zajęci, zbyt (o ironio!) dorośli, zbyt nieuważni. Ten ulubiony film Krzysztofa Kieślowskiego, to historia pasji, w tym przypadku momentu, gdy Billy zaczyna się interesować pewną pustułką. Tytułowa Kes, jak to sokół, jest stworzeniem nieokiełznanym, a jednak dzięki Billy’emu ostatecznie staje się ułożona, spokojna. I rzeczywiście chłopak znalazł w tym darze natury prawdziwą przyjaciółkę, jedyną, która go rozumie. Wyciągnął dłoń, mówił spokojnie, zajął się sprawą z zapałem, szacunkiem i wiedzą (do tresury przygotowuje się czytając odpowiednią literaturę). Zrobił wszystko to, co dorośli powinni zrobić z nim…

Recenzja filmu "Kes" (1969), reż. Ken Loach

Dość łatwo można zrozumieć, dlaczego Kes Kena Loacha jest dziełem kultowym. Jako obraz wchodzenia w dorosłość młodego filmowego bohatera jest dziełem wzruszającym i przejmującym. Już pomijając społeczność Yorkshire, która była i jest wciąż zapewne zakochana w Kes i zdjęciach operatora Chrisa Mengesa (dla którego Kes był pierwszym filmem pełnometrażowym. Menges zdobył w późniejszym twórczym okresie Oscara za pracę przy Misji i Polach śmierci, oba w reżyserii Rolanda Joffé’a), które utrwaliły na filmowej kliszy pewien czas i miejsca. Ten film zdaje się być idealnym lekiem, małym placebo na wchodzenie w trudy dorosłości, gdyż portretuje pewien graniczny moment w życiu bohatera. W całej fabularnej otoczce uczy, bawi, a swoich bohaterów nie prowadzi, a pozwala zachowywać się naturalnie. I to właśnie naturalność, dokumentalizm w podejściu do historii czyni Kes dziełem wyjątkowym. Do filmu zostało zaangażowanych wielu naturszczyków, z ulicy, z pubów, ze szkoły, w której rozgrywa się wiele scen. Wiele też fragmentów zostało tylko muśniętych reżyserską ręką i pozwolono im trwać dalej w spontanicznym ruchu prowadzonym przez zaaranżowany dialog (jak fragment w mieście ze starszym jegomościem wyraźnie zainteresowanym tresowanym sokołem na dłoni Billy’ego).

Recenzja filmu "Kes" (1969), reż. Ken Loach

Film wzrusza i od początku zdajesz sobie sprawę, gdzie leży klucz do „pełnego” odbioru treści. To młodość stłamszona, bez perspektyw, z dorosłymi, którzy zapomnieli jak to jest być wolnym. To właśnie dorosłym dostaje się najczęściej od Loacha – rodzicom, którzy myślą tylko o tym jak znaleźć swoją utraconą połówkę, nauczycielom, którzy karzą dzieciaki za to, że nie działają jak trybiki w zegarku (a sami są zamknięci w szkole z krnąbrną klasą 4c, z której przecież już nic nie będzie, więc trzeba wszystkich opierdalać… bo można). Ten gniew osób starszych jest zatrważający, bo odbywa się na wszystkich poziomach wychowania: w domu, na ulicy, we wspomnianej szkole, gdzie batożenie, upokarzanie to norma. A tak niewiele brakuje, by podłapać pasje, wydobyć coś na zewnątrz z młodego umysłu. Piękna jest scena, gdy Billy opowiada o Kes na forum klasowym zachęcony przez nauczyciela w szkole (tak, nie wszyscy są przedstawieni w negatywnym świetle). Ta scena pokazuje też, że pasją można zarazić. Co smutniejsze w kilku słowach Billy sprzedaje jedną jedyną i podstawową prawdę o wychowaniu, czy to sokoła, czy posługując się metaforę – kogokolwiek – cierpliwość. Wiele scen zapada głęboko w pamięć po seansie, na przykład mecz piłki nożnej z wuefistą, który normalnie dostałby baty na treningu, ale będąc nauczycielem może ustawić grę pod siebie. Wybitne dla samego pomysłu, w odniesienie do istoty filmu, są też wszystkie fragmenty, gdy operator łapie na pierwszym planie Billy’ego, albo rzesze dzieciaków, a w tle widać groźny przemysłowy kombinat łypiący okiem na nowy narybek.

Mądry, skromny i jednocześnie chwytający mocno te resztki dzieciaka, które przecież są w każdym z nas. Komentarz społeczny do wielokrotnego oglądania.

9/10 - rewelacyjny

Czas trwania: 110 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Ken Loach
Scenariusz: Barry Hines (powieść), Ken Loach, Tony Garnett
Obsada: David Bradley, Freddie Fletcher, Colin Welland, Brian Glover
Zdjęcia: Chris Menges
Muzyka: John Cameron