Prowadź swój pług przez kości umarłych

Pani Janina Duszejko jest emerytowanym inżynierem od mostów. Do dzisiaj wspomina, zastanawiając się jednocześnie, jak wygląda obecnie jeden z jej mostów w Syrii. Po skończeniu zawodowej pracy pani Duszejko wybrała życie na wsi, na skraju Kotliny Kłodzkiej. I zaprawdę wiedzie tu życie spokojne, wytyczane nielicznymi powinnościami, które sobie narzuciła, a które powodują tylko, że wciąż jest aktywna fizycznie i umysłowo. Daje lekcje angielskiego dla maluszków w pobliskiej szkole podstawowej, robi obchód w kilku domostwach, gdy gospodarze uciekają do miast przed najsroższą zimą, pomaga w tłumaczeniu wierszy Blake’a swojemu przyjacielowi Dyziowi.

Akcja w tym błogim stanie aktywnego rozleniwienia zawiązuje się wokół morderstwa. Najpierw sąsiada, kłusownika – Wielkiej Stopy. Później komendanta, później… kolejnych osób z bliższego, dalszego lub całkiem odległego otoczenia głównej bohaterki.

Olga Tokarczuk stawia więc kryminał i śledztwo pani Duszejko (kobieta ma swoją teorię co do morderstw. To podobno zwierzęta mszczą się za nikczemne uczynki ludzi) jako siłę napędową powieści. Jednak znamiona thrillera czy też taniej sensacji pojawiają się tu ostatecznie w wymiarze moralnym. Od czytelnika, jego wrażliwości, empatii będzie zależało jakie wyciągnie z powieści wnioski. Czy opowie się za zrozumieniem, winą, czy też może całkowitą aprobatą. To książka dla wrażliwców, dla bujających w obłokach osób, dla marzycieli i niepoprawnych romantyków. Próżno tu szukać miejsca dla twardego elektoratu, który zwierzęta stawia daleko za człowiekiem. Powieść Tokarczuk tylko ich zirytuje, a jeżeli nawet język się spodoba (lekki, nośny, przyjemny w kreśleniu delikatnej wiejskiej aury), to nie wyciągną wniosków poprawnych.

Olga Tokarczuk stworzyła świat, do którego chce się uciec nie tylko na weekend. Cały czas się wzbraniam, ale chciałbym nazwać główną bohaterkę wariatką. Jednak w moich ustach, słowo „wariatka” nie ma żadnych pejoratywnych cech. To „wariatka”, dobra dusza, ciepły człowiek, tak jak ludzie, którzy do niej lgną. A jest ich cała masa, wesołych wariatów. Ludzi, z którymi chciałbym posiedzieć przed chatą, wypić butelkę wina, połazić po lesie, przysiąść na ławce, odpocząć i nie patrzeć na zegarek. Całe otoczenie kreślone wprawną ręką pisarki jawi się jak wymarzone miejsce ucieczki dla każdego mieszczucha.

Rzeczywiście można odnieść wrażenie z powyższych relacji, że kryminału jest tu niewiele. Zgadza się, jednak zbrodnia jest ciągle w tle i pisarka nie pozwoli o niej czytelnikom zapomnieć. Zbrodnia próbuje zniszczyć idealną sielską atmosferę, spokój rozciągających się po horyzont polan, krajobraz, który człowiek powinien w harmonii dzielić z prastarymi mieszkańcami okolicy. Pani Duszejko i jej przyjaciele (jakże kolorowi, mądrzy i sympatyczni wariaci) stanowią tu ostoję, którą co jakiś czas tylko próbuje przerwać wystrzał z broni myśliwego. Niepotrzebnie.

Polecam. Jest pięknie, mądrze, czasem optymistycznie, a czasem niestety tak przyziemnie i szaro. Jak w życiu.

8/10 - bardzo dobra

Autor: Olga Tokarczuk
Ilość stron: 315
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo:
  Wydawnictwo Literackie