Deadpool (2016)

"Deadpool' (2016), reż. Tim Miller. Recenzja filmu.
Na długo przed seansem zastanawiałem się ile emocji może przynieść ekranizacja komiksu o nieśmiertelnym gościu. W przypadku produkcji MARVELA to od zawsze stanowiło dla mnie problem, gdyż nie potrafiłem wczuć się w historię, gdzie bohater może odciąć sobie dłoń, która później odrasta. Problem tkwił w realizacji takich filmów, a nie w postaci. Myliłem się. Deadpool wynosi się ponad to i może zadowolić nawet tych, którzy nie trawią MARVELA i adaptacji komiksów jako takich. Dlaczego? Cóż, absolutnie nie musisz znać się na rzeczy, by odebrać seans ją jako opowieść o facecie z nadprzyrodzonymi mocami.





Pominięto tutaj jakikolwiek aspekt dotyczący przyswajania umiejętności. Nie ma bowiem tego za dużo. Deadpool jest nieśmiertelny, a całe przygotowanie do walki posiadał już wcześniej. Były żołnierz, komandos, wyrzutek, ostatecznie najemnik zarabiający jako zbir do wynajęcia, Wade Wilson. Obija mordy, egzekwuje należności. Jest do cna zepsuty. Arogancki typ z niewyparzoną gębą. Nie uznaje żadnych świętości. Prowokuje. Zakochuje się. Jaka jest jego wybranka? Jest arogancka. Ma niewyparzoną gębę i nie uznaje żadnych świętości. Podobno przeciwności się przyciągają, ale w tym przypadku te dwie aspołeczne jednostki przylgnęły do siebie na amen. I uwierzyłem w to uczucie. Uwierzyłem w uczucie dwóch postaci przeniesionych z komiksu na filmową kliszę.

"Deadpool' (2016), reż. Tim Miller. Recenzja filmu.
Deadpool w swoim ogólnym wymiarze stanowi przykład kina zemsty. Przed przemianą był po prostu wkurzającym wszystkich Wadem Wilsonem. Niestety, wypowiadając wojnę całemu światu dostaje się z najmniej oczekiwanej strony. Wyrok śmierci, czyli rak, zmienia trochę ton opowieści, a po spotkaniu tajemniczego mężczyzny i otrzymaniu propozycji usunięcia nowotworu, kieruje fabułę na inne tory. Od tego momentu akcja nie zwalnia aż do finału. Wilson zyskuje nadprzyrodzone właściwości kosztem zmian na powłoce cielesnej, przez co wygląda jak po poparzeniach trzeciego stopnia. Do działania pcha go tylko iluzoryczna nadzieja na odwrócenie eksperymentu i szansa na powrót do ukochanej…

"Deadpool' (2016), reż. Tim Miller. Recenzja filmu.
Nigdy nie traktowałem Ryana Reynoldsa jako pierwszoligowego aktora. Po Deadpoolu również tak się nie stanie. Jestem jednak pełen uznania, że aktor tak doskonale odnalazł swoje miejsce. W postaci, która „gra” podczas „grania”. W postaci, która ma kontakt z widzem i zaburza tym samym harmonię klasycznej filmowej opowieści. W końcu odnalazł się idealnie w bohaterze, który bez umiaru pajacuje i przez to chłoniemy raczej Deadpoola jako postać, a nie Reynoldsa jako aktora. Innymi słowy, nieźle się nasz Kanadyjczyk ukrył.

O ile Strażnicy Galaktyki (2014) byli jak świeży powiew w kinie superbohaterskim (chociaż de facto było to rasowe kino sci-fi, jednak nakręcone na podstawie komiksu), to Deadpool wywraca uniwersum MARVELA do góry nogami. Ten film się podoba. Na kinowej sali słychać było śmiech jako aprobatę. Osobiście nie śmiałem się, ale i nie czułem się zażenowany w żadnej scenie. Rozumiałem to poczucie humoru i dla mnie Deadpool stał się po prostu spoko gościem, z którym można iść na piwo i wracać nad ranem przewracając się o każdy krawężnik.

"Deadpool' (2016), reż. Tim Miller. Recenzja filmu.
Miałem nadzieję, że twórcy pójdą po bandzie i będą próbowali zawrzeć w filmie sporą dawkę brutalnych scen. Jednak nie spodziewałem się, że film będzie TAK ostry. Kilkukrotna dekapitacja, zmiażdżone ciała, jucha tryska pod sporym ciśnieniem, fruwają odcięte kończyny itd. Wow. Ach, cycków też jest sporo.

Podobało mi się. Obawiałem się wielu rzeczy, jednak wszystkie odstawiłem na bok. Główna zasługa tkwi w scenariuszu, dialogach i koncepcji tłamszenia popkultury, nastolatków (fochy lub marudzenie oraz twittowanie Negasonic Teenage Warhead), filmowych idoli (Liam Nesson i jego trzy części Uprowadzonej) i… i podejścia z przeogromnym dystansem do siebie przez twórców, w tym odtwórcy głównej roli – Reynoldsa. Ten film to jeden wielki roast. Już w scenach otwierających twórcy obśmiewają Zieloną latarnię z 2011 roku (Ryan grał tam tytułową rolę). Dostaje się też Kanadzie (ojczyzna Reynoldsa) i pewnie wielu, wielu innym (przez to seans może zyskać przy powtórnym kontakcie).

Polecam. Film zapowiadający się na jeden wielki suchar wszedł gładko i przyjemnie. Chcę jeszcze.
PS Jest scena po napisach. Więc czekajcie.

Za seans dziękuję sieci kin.

Cinema City
8/10 - bardzo dobry



Czas trwania: 108 min
Gatunek: Akcja
Reżyseria: Tim Miller
Scenariusz: Rob Liefeld, Fabian Nicieza, Rhett Reese, Paul Wernick
Obsada: Ryan Reynolds, T.J. Miller, Brianna Hildebrand
Zdjęcia: Ken Seng
Muzyka: Junkie XL