Biały myśliwy, Czarne serce (1990)

White Hunter Black Heart - Biały myśliwy, Czarne serce - 1990

Eastwood tym razem zabiera całą ekipę na czarny ląd. Tak, to właśnie on jest tym białym myśliwym. Clint gra tutaj Johna Wilsona, reżysera filmowego. Znanego w świecie kina. Znanego z tego, że jest człowiekiem bardzo ciężkim jeżeli chodzi o współpracę. Apodyktyczny, złośliwy, pewny siebie, arogancki, kawał gnoja. Potrafi jednak być dobrym przyjacielem. Wie jak być szarmanckim. Ma gest. Jednak na podłożu zawodowym, praca z nim nie należy do najprzyjemniejszych. Cała opowieść traktuje właśnie o produkcji jednego z filmów Johna Wilsona.

Eastwood, jako Wilson, ma na tyle wysoką pozycję w fabryce snów, że może dyktować wiele warunków. Ma scenariusz, którego nikt nie widział. Ma wizję, której do końca nikt nie poznał. No i w końcu, ma cel i obsesję.

 

Obsesję, którą poznało kilka osób, która w miarę trwania filmu urosła do niewyobrażalnych kształtów pochłaniając cały zdrowy rozsądek.

Ekipa filmowa pod batutą Wilsona zbiera się na kolejną produkcję. Afryka, czyli czarny ląd. Wciąż dziki, nieprzyjazny. Ale co tam. Wilson ma plan. Jego film, czyli wysokobudżetowa produkcja, to jedno. To zasłona dymna. No dobra, każdy wie jak wygląda dom Johna. Poroża, skóry, bawole łby. Każdy zna jego zamiłowanie do broni i polowań. Każdy też wie, że ten samiec alfa będzie chciał się urwać z planu filmowego, by pogonić za swoją pasją.

White Hunter Black Heart - Biały myśliwy, Czarne serce - 1990
You’re wrong, kid. It’s not a crime to kill an elephant. It’s bigger than all that. It’s a sin to kill an elephant. You understand? It’s the only sin you can buy a license for and go out and commit… do you understand me? Of course you don’t. I don’t even understand myself.

Tak. John Wilson chce zastrzelić słonia. Wielkiego, ciężkiego słonia. Miałem kiedyś okazję przejeżdżać niedaleko stada słoni, na wielbłądzie zresztą, w pełni więc rozumiem zachwyt nad zwierzęciem. Jest ogromny i koniec kropka. A Wilson? Uważa, że spełni się jako mężczyzna? Że to ostatni przeciwnik na planecie, który jest mu w stanie zagrozić? A może chce wymierzyć tęgiego sierpowego stwórcy. Oto ja, John Wilson porwałem się ze strzelbą na słonia. Wilson nie jest jednak tylko pozerem. Jest odważny, przecież wstawia się za czarnoskórymi w hotelu. Może i jest pyskaty, arogancki i butny, jednak ma wielkie serce. Swoimi przydługimi historiami z bolesną puentą karci ksenofobów, tchórzy i nieudaczników. Wdaje się w bójki broniąc honoru szykanowanych. Z drugiej zaś strony ciągnie przez Afrykę całą ekipę tylko po to, by zaspokoić swój kaprys. Kaprys? Według Johna to cel nadrzędny. Poświęci wszystko i wszystkich, by do niego dotrzeć. Może brzmi to nieco dramatyczne, jednak patrząc na całą „wyprawę”, czyli jadący konwój do miejsca „rzekomego” świetnego miejsca na zdjęcia, ciężko nam ukryć zażenowanie postawą Wilsona. Operator czeka, aktorzy czekają, producent czeka, catering czeka, słowo „akcja” już faluje na przeponie reżysera. Już ma wyjść na zewnątrz. Machina ma ruszyć do natarcia. Stop. Pojawia się kolejne doniesienie, że całkiem niedaleko jest stado słoni. Reżyser rzuca wszystko i biegnie do jeepa… Więc wszyscy znowu czekają….

White Hunter Black Heart - Biały myśliwy, Czarne serce - 1990
Jaki będzie finał tej historii? Czy człowiek poradzi sobie w niesprzyjającym mu środowisku? Czy czarny ląd pokona białego człowieka? W końcu, czy Wilson będzie mieć szansę spełnić swoją „zachciankę”? A jeżeli tak, to jak skończy się konfrontacja z 5-tonowym ssakiem. Na te i inne pytania dostaniecie odpowiedź, gdy zdecydujecie się na seans. Biały myśliwy, Czarne serce, oprócz dobrego scenariusza, ma jeden wiadomy atut. Zdjęcia. Odpowiedzialny za nie Jack N. Green, etatowy współpracownik Eastwooda, wiedział jak sfotografować Afrykę, by pokazać jej całe piękno. Reasumując, to dobry film, z którego zapamiętam zajmującą historię pasji przeistaczającej się w obsesję. Zapamiętam też Eastwooda z grą aktorską, której postanowił nadać specyficzną manierę. W końcu zapamiętam ostatnie sceny, które definiują głównego bohatera na nowo… Polecam. Kolejny dobry film reżysera, nadrabiany w ramach akcji „Oglądamy filmy wyreżyserowane przez Clinta Eastwooda”, do której wciąż zachęcam. Szczegóły po kliknięciu w banerek.
...oglądamy filmy wyreżyserowane przez Clinta Eastwooda
7/10 - dobry
Czas trwania: 110 min
Gatunek: Dramat, Przygodowy
Reżyseria: Clint Eastwood
Scenariusz: Clint Eastwood, Peter Viertel (powieść), James Bridges, Burt Kennedy
Obsada: Clint Eastwood, Jeff Fahey, George Dzundza
Zdjęcia: Jack N. Green
Muzyka: Lennie Niehaus