Curious Case of Benjamin Button (2008)

The Curious Case of Benjamin Button - Dziwny Przypadek Benjamina Buttona - 2008Zabrałem się za to głównie ze względu na zbliżającą się datę urodzin reżysera. David Fincher to raczej pewniak. Poniekąd tak. Jego filmy zawsze cechuje delikatna aura mroku unosząca się nad produkcjami. Tak też było i w tym przypadku. Od razu spieszę z informacją, iż czytałem krótkie opowiadanie Fitzgeralda. Miało to miejsce dobrych kilkanaście lat temu. Pamiętam bohatera i jego „przypadłość”. Pamiętam też zarys całej historii, gorzej ze szczegółami i osobą Benjamina. Jak cierpiał i jaki ból mu sprawiało życie. David Fincher rozciągnął historię do prawie trzech filmowych godzin. Zebrał świetną ekipę i zdobył dla swojego obrazu 10 nominacji i 3 statuetki Oscara. Jednak uważam, że nie był to temat dla Finchera…


Noc. Nowy Orlean. Poród. Do pokoju wpada ojciec dziecka. Widząc swojego dziedzica, tak niepodobnego do noworodków porywa zawiniątko z maluchem i wybiega w ciemność. Nie może przeżyć, że urodziło się „coś takiego”. Decyzja jest szybka, działanie jeszcze szybsze. Pozostawia dziecko na obcych schodach. Od tego momentu, nadając mu jednocześnie imię Benjamin, wychowuje go czarnoskóra opiekunka zatrudniona w domu starców. Dziecięcy okres spędza więc w domu starców, a ironią jest to, że mały Benjamin już jest stary. Zaś wraz z upływem lat, młodnieje…

The Curious Case of Benjamin Button - Dziwny Przypadek Benjamina Buttona - 2008
Dlaczego nie jest to temat dla Finchera? Gdybyśmy nie znali reżysera, w mig przypisalibyśmy tytuł komuś od takich miłych, ładnych i łzawych opowieści. Chociażby Spielbergowi. Historia skrojona przez krawca, który zażyczył sobie 180 milionów dolarów, jest do bólu mdła. Odtwórca głównej roli – Brad Pitt jest tutaj cieniem aktora. Praktycznie wtapia się w kolorystykę idealnie namalowanego tła. Nie pamiętam rysu charakterologicznego bohatera z kart Fitzgeralda. Jednak Fincher uczynił zeń postać tak nudną, że aż mamy ochotę wskoczyć do filmu i wstrząsnąć nim. Z drugiej strony, jak może się czuć człowiek, który przeżywa te same wzruszenia i te same emocje jak każdy z nas i nie może jednocześnie „wbić” się na dobre w otaczające środowisko. Przecież on jest coraz młodszy, a wszyscy wokół idą w przeciwną stronę…

The Curious Case of Benjamin Button - Dziwny Przypadek Benjamina Buttona - 2008
Jednak historia o Buttonie to przede wszystkim melodramat i to na tym powinien się skupić twórca. Nie na jego przygodach i opowieści o tym jak wszystko wokół przemija. Powinien skrócić film do 90 minut i opowiedzieć o uczuciu, tylko o nim. Miłość w filmie jest tragiczna od początku. Ona jako dziecko, on jako starzec z jedną jedyną szansą. Szansą na to, by spotkać się w połowie drogi. Dramat to zaiste. Jednak jest przecież tyle losów kochanków, którym nie dane jest być ze sobą nawet tych kilkunastu lat…

Film nie porywa, i chyba właśnie głównie przez tytułowego Benjamina. Postać z taką przypadłością powinna w kluczowych momentach swojego życia cierpieć i ryczeć z bólu. Tutaj po prostu… przemija. Całość podyktowana pod gust jury festiwalowego. Piękne scenografie, świetne efekty, dobra muzyka, podnieceń mało. Choć nie powiem, finał wzrusza. I tak, wzruszyłem się i ja… Mogę nawet napisać, że przez te ostatnie 15 minut posmutniałem strasznie…:(

 

5/10 - średni

Czas trwania: 166 min
Gatunek: Dramat, Romans, Fantasy
Reżyseria: David Fincher
Scenariusz: Eric Roth, Robin Swicord, F. Scott Fitzgerald
Obsada: Cate Blanchett, Brad Pitt, Julia Ormond, Elias Koteas, Tilda Swinton
Zdjęcia: Claudio Miranda
Muzyka: Alexandre Desplat