Takie nasze życie

John Huston potrzebował tego filmu, by rozliczyć się z pewnym etapem swojego życia. Nie trzeba bowiem głęboko zaglądać pod dywan, by dostrzec jak osobistym obrazem jest Takie nasze życie. W odróżnieniu od filmowej bohaterki, Huston miał znacznie więcej farta i szybciej poszedł po rozum do głowy. Rozpatrując temat stricte filmowo. Nie potrafi się „odciąć” i ot tak opowiadać bez emocji. Te, chociaż przytłumione, buzują wyraźnie pod czarno białą taśmą filmową. Przez to oraz to, że Takie nasze życie nosi liczne poszlaki kierujące nas w rejony autobiograficzne (pomimo, że scenariusz Howarda Kocha jest oparty na podstawie powieści Ellen Glasgow, to trafił w czuły punkt), film wpadał niejednokrotnie na mielizny moralizatorstwa. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze. W gruncie rzeczy wypadałoby pisać o drugim pełnometrażowym filmie Johna Hustona jako o opowieści o wątpliwej obyczajowości i o tym, że skromni i dobrzy ludzie zasługują na szczęście.

W centrum wydarzeń stoi tutaj rodzina Timberlake, dobrze sytuowana, chociaż bez szaleństw. Jest spokojny ojciec, hipochondryczna matka i dwie dorosłe już córki. Wszystkie rozterki, niesnaski krążą wokół tej młodszej, Stanley (Bette Davis). To rozkapryszona panna, oczko w głowie zamożnego wuja, co rusz obsypywana przez niego prezentami. Stanley wie jak wykorzystać swoją urodę i sięga po coraz więcej i więcej. Nie wystarczają jej dobra materialne, więc wpada w romans z narzeczonym siostry, chociaż sama jest już z kimś związana. Następstwa kolejnych decyzji to tylko pokłosie amoralnej postawy Stanley, która z życia chciałaby czerpać pełnymi garściami, bez umiaru.

Sama powieść Ellen Glasgow wydawała się być skrojona pod innego reżysera, prawdziwego mavericka amerykańskiego kina, Samuela Fullera (na debiut Sama przyjdzie nam poczekać jeszcze kilka lat). John Huston nie był tutaj tak bezkompromisowy jak by mógł być. Więcej więc przyjdzie widzowi  wyciągać z domysłów, niż z ekranowej akcji. Kontakty wuja ze Stanley na kartach powieści przedstawiono jako niezdrową kazirodczą fascynację, a w filmie jest już to złagodzone i pokazane jako zaślepienie wuja w stosunku do dziecka, którego ten nigdy nie miał. Lepiej Hustonowi poszło przy piętnowaniu postaw rasistowskich, ale i tak sądzę, że można było nacisnąć tu i tam mocniej.

Huston swojego drugiego filmu (jak i trzeciego, nad którym pracował niemal równocześnie) nie był w stanie dokończyć, bo jego pracę na planie przerwał atak na Pearl Harbor, a sam Huston musiał stawić się w koszarach. Film dokończył Raoul Walsh, doświadczony już wtedy reżyser, niewymieniony jednak tutaj w czołówce. Ostatecznie Takie nasze życie to ciekawi bohaterowie, sprawna reżyseria Hustona, który naświetlił charakter każdej z postaci i każdą przez to można dobrze zapamiętać. Zabrakło trochę ikry i ostrzejszego wyrazu.

7/10 - dobry

Czas trwania: 97 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: John Huston
Scenariusz: Howard Koch, Ellen Glasgow (powieść)
Obsada: Bette Davis, Olivia de Havilland, George Brent, Dennis Morgan, Charles Coburn
Muzyka: Max Steiner
Zdjęcia: Ernest Haller