I Vampiri

Bavie groza musiała być pisana i jaki by nie był jego wkład w I Vampiri mniejszy lub większy (przejął tu pałeczkę po Riccardo Fredzie, który zszedł z planu przed końcem zdjęć), widać wyraźnie, że stylistyka była mu bardzo w smak. Nie idzie za tym niestety nic szczególnego, bo historia płynie monotonnie, o pazurze zapomnijmy, za to potencjału jest nawet sporo.

Film opowiada o zatrważająco często powtarzających się morderstwach kobiet. Nie jest to jednak zwykła kryminalna sprawa, bo ciała zostały pozbawione krwi. Brukowce wnet podchwytują rewelacje informując opinię publiczną o atakach wampira. W sprawę włącza się policja (niemrawo) i dziennikarz (ambitnie) Pierre Lantin (Dario Michaelis). Pierwszy trop wiedzie do zamku rodziny Du Grand, w którym obecnie mieszka Giselle Du Grand (Gianna Maria Canale) wyraźnie zainteresowana naszym krewkim dziennikarzem.

Miała być eksploracja nowych filmowych gatunków we Włoszech? Była. Miał być niskobudżetowy horror z pomysłem skleconym w jeden dzień? Był. W dodatku I Vampiri został pierwszym horrorem w Italii w erze kina dźwiękowego. Chciałoby się napisać: same kamienie milowe, ale niekoniecznie szlachetne, a po prostu zapisujące się na kartach historii. Riccardo Freda odpowiedział więc na zapotrzebowanie producenckiego studia Titanus i dał przy nieocenionej jak zwykle pomocy Mario Bavy (który zaczął pracę przy tytule jako operator, a skończył jako reżyser) podwaliny pod nowy dla Półwyspu Apenińskiego nurt. To raptem było delikatne spojrzenie w kierunku gatunku, bo ani tu grozy, ani dreszczu, a w zasadzie tylko elementy tychże.

Jednak I Vampiri, który okazał się flegmatyczną próbą pospinania zbyt wielu ogniw, okazał się świetnym poligonem dla Bavy, przyszłego mistrza włoskiej grozy. Można więc już tutaj rozpoznać te wyznaczniki, które składały się w całej późniejszej karierze na charakter jego autorskiego języka. Wszak jest gotyk z domieszką giallo, a subtelny dreszczowiec rozgrywa się w pełnych przepychu komnatach, do czego Bava później zdążył nas przyzwyczaić. A i zostało zastosowanych kilka znamienitych zabiegów, by mimo wszystko I Vampiri został zapamiętany na dłużej i chociażby odkurzony dla kilku scen, jak „wciąż dająca radę” metamorfoza Giselli.

Trzeba odczytać I Vampiri jako wstęp do horroru w wykonaniu Mario Bavy, pewien moment w karierze, gdy wyraźnie rozsmakował się w gatunku i chciał więcej. Nawet jeżeli tytuł jest wybrakowany w tak wielu miejscach, zobaczyć go wypada.

6/10 - niezły

Czas trwania: 82 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Riccardo Freda, Mario Bava
Scenariusz: Piero Regnoli, Rijk Sijöstrom, Riccardo Freda
Obsada: Gianna Maria Canale, Carlo D’Angelo, Dario Michaelis, Wandisa Guida
Zdjęcia: Mario Bava
Muzyka: Roman Vlad