Wojna światów

Główny bohater powieści i jednocześnie narrator to pisarz i filozof. Wojna światów jest jego bezpośrednią relacją z tragicznych wydarzeń, zaczynając na chwilę przed wylądowaniem pierwszego spodka z planety Mars.

Ostro zaczyna H.G. Wells i bez przystanku brnie do końca. Czyta się Wojnę światów jak intensywną literaturę wojenną, książkę akcji, w końcu jak przejmujący dramat o upadku cywilizacji ziemskiej. A wszystko przez Marsjan, bo ci ani „dzień dobry”, ani „witam, pozdrawiam”, tylko od razu przeszli do ofensywy. Wykorzystując cały zbrodniczy arsenał zaczęli siać pożogę, a celem była każda ludzka istota, bez wyjątku.

To w gruncie rzeczy bardzo przykre, że Herbert George Wells okazał się takim doskonałym wizjonerem, bo jego Wojna światów, arcydzieło i kanon gatunku, jedna z najważniejszych powieści fantastycznych, nie tylko o fantastykę zahacza. To przerażająca relacja z pierwszej ręki dotycząca najazdu agresora na suwerenne państwo. To, co było rzecz jasna kompletnym science fiction, z biegiem lat nabiera innego znaczenia. To bardzo ponure studium przypadku, powieść, która wykracza daleko poza swoje czasy i z której wiele rzeczy znalazło swoje odbicie w rzeczywistości. Czarny dym wykorzystywany przez Marsjan to jak nic stosowane po dzień dzisiejszy gazy bojowe dziesiątkujące miasta znajdujące się w zarzewiach konfliktów. Oczywiście od wykorzystywanych przez Marsjan „snopów gorąca” do laserowych miotaczy na polu walki jeszcze daleko,  ale to przecież tylko chwila, by znaleźć tą albo inną formę siania zniszczenia.

Wojna światów to także doskonały przykład literatury poznawczej z zakresu działań obronności kraju (lub ich braku), psychologii tłumu i zachowania poszczególnych jednostek. Pod każdym względem obcowanie z literaturą tego rzędu to jak najlepiej spędzony czas. W zasadzie nie odstępowało mnie uczucie najwyższego podziwu dla XIX-wiecznego umysłu Wellsa i jego wizjonerskiej myśli, a nawet ponurej wyobraźni. Gdyby nie archaiczny język, rzecz byłaby na wskroś współczesna. Prawdą jest bowiem, że Wojnę… czyta się jak doniesienia dżentelmena, bo z dżentelmeńską nutą są serwowane zdania, czy całe czynione przez niego obserwacje. Przez te 216 stron doświadczymy strachu, ludzkiej głupoty, przerażenia.

Wells miał ze swoją Wojną… ogromny wpływ na całą bliźniaczą literaturę – science fiction czy idąc dalej kino i całą przyszłą popkulturę. Fascynacja tematem i jej katastroficznym wymiarem szybko zaczęła sięgać dalej, powstawały filmowe adaptacje czy też słynna radiowa audycja przygotowana przez Orsona Wellsa w 1938 roku, którą słuchacze w panice odbierali jako faktyczną relację z najazdu Marsjan. Powieść wielowymiarowa, odczytywana jako komentarz do wielu spraw dała początek apokaliptycznym obrazom inwazji obcych w literaturze sci-fi, ale jest przede wszystkim wizją przyszłych XX-wiecznych wojen.

Wydanie przygotowane przez wydawnictwo Vesper zostało wzbogacone o ilustracje Henrique Alvim Corrêa, które przyozdabiały francuskie wydanie Wojny światów z 1906 roku. I wciąż prezentując się doskonale tylko dodają grozy tej szczególnej powieści, której inaczej niż arcydziełem nie wypada nazwać.

10/10 - arcydzieło

Autor: Herbert George Wells
Tłumaczenie: Lesław Haliński
Ilość stron: 216
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Vesper
Format: 140×205 mm

Za książkę dziękuję wydawnictwu Vesper