Out of the blue

Długo się zbierał Dennis Hopper do wyreżyserowania swojego kolejnego filmu. Wszak od Last Movie minęło dobrych dziewięć lat, a przeboje na planie filmowym w Peru i cała produkcja zasługuje na osobną notkę. Dziewięć lat czekał, a i tak nic nie zapowiadało, by do reżyserii miał powrócić. Do filmu Cebe (pierwsza wersja tytułu) został zaangażowany jako aktor, a na fotel reżysera wskoczył po ośmiu dniach zdjęciowych. Zastąpił na tym miejscu Leonarda Yakira, twórcę scenariusza. Yakir nie był zadowolony z nakręconego materiału i lekko spanikował. Z pomocą przyszedł Hopper, który zapewnił, że przebuduje scenariusz, zacznie od początku i opowie historię na nowo. Tak zrobił, a pod tytułem Out of the blue, zapożyczonym z piosenki Neila Younga My My, Hey Hey (Out Of The Blue) nakręcił wzruszający, piękny i smutny poemat o zrodzonej z rozczarowań, wściekłości i brudu dziewczynie z marginesu.

Out of The Blue Dennisa Hoppera to aktorska bomba, bardzo naturalistyczny, surowy obraz i chwytające za serce tło wydarzeń. Jako film jest wyjątkowym listem, który odebrał, przeczytał i przetrawił później Harmony Korine. Samą fabułę pewnie znacie i słusznie zastanawiacie się co w niej jest takiego szczególnego i skąd ta ocena? Dennis Hooper skupił się na Cebe, którą brawurowo zagrała Linda Manz (w czasie kręcenia filmu miała 18 lat, znacie ją przede wszystkim z epickiego Days of Heaven Terrence’a Mallicka). Cebe jest „wychowywana” przez matkę heroinistkę, która oparcia szuka wśród przygodnych znajomych. Cebe czeka na ojca, który lada chwila wyjdzie z więzienia. Wyszczekana dziewczyna, której „motherfucker” brzmi tak, że siadasz na dupie, ma wytatuowane na sercu dwie rzeczy – punka i Elvisa Presleya. Żyje też iluzorycznym obrazem rodziny, włóczy się po melinach, leci po bandzie przez całą okoliczną patologię, zasypia zawsze z kciukiem w ustach. Wyjście ojca nie zmieni nic, bo jak się okazuje demonów jest więcej niż ten dom byłby w stanie pomieścić. Szczególnie więc mocno wypadają sceny, gdy familia jest razem, radość i „pojednanie” kończy się tak jak zwykle popijawą, rozróbą, eskalacją przemocy i spuszczonym ze smyczy zwyrolstwem.

Out of the blue przepełniony jest bólem dorastania wśród wyjątkowo obskurnych okoliczności, zarówno wizualnych, jak i tych wynikających z poturbowanej duszyczki. Linda Manz dostała wolną rękę od Hoppera i większość scen była improwizowana. Wyszedł z tego obraz bardzo srogi, wyzuty z uczuć, skromny i prawdziwy. W tle usłyszycie wspomnianego Neila Younga, sporo Presleya i oczywiście punka, w tym lokalny punkowy band Pointed Sticks (Hopper przeniósł produkcję do Vancouver) .
W 1980 roku, gdy film był nominowany do Złotej Palmy w Cannes wszyscy byli zachwyceni i szczerością i siłą przekazu, a sama Linda Manz była bardzo chwalona. Jednak festiwalowy aplauz nie przełożył się dla Out of the Blue w żaden sposób na kolejne sukcesy. Jako szorstki, niełatwy w odbiorze głównie przez bezkompromisowy przekaz Out of the Blue miał problemy nawet ze znalezieniem odpowiedniego dystrybutora, który pchnąłby tytuł na szersze wody… Polecam.

Czas trwania: 94 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Dennis Hopper
Scenariusz: Leonard Yakir, Brenda Nielson, Dennis Hopper, Gary Jules Jouvenat
Obsada: Linda Manz, Dennis Hopper, Sharon Farrell, Don Gordon
Zdjęcia: Marc Champion
Muzyka: Tom Lavin