Słudzy diabła (2017)

Czwórka rodzeństwa (najstarsza Rini i trójka młodszych braci) wraz z rodzicami mieszkają kątem u babci. Nie wiedzie im się najlepiej, długi rosną, a na to wszystko nakłada się tajemnicza choroba matki. Gdy ta umiera, kto jest zdolny do pracy i ma taką możliwość, podejmuje się jej, by zasilić domowy budżet. Dzieci coraz częściej zostają same w domu. Chwilę po śmierci, w domu pojawia się zjawa podobna do zmarłej matki, a wraz z nią z szafy zaczynają wypadać rodzinne sekrety. Stare przymierze, pakt zawarty z tajnym stowarzyszeniem i dług, niekoniecznie pieniężny, który jednak spłacić trzeba. Spadkobiercami w tym momencie staje się rodzina, która sprzymierzona w walce ze złem stanie z nim do otwartej walki.

Przyjemne. Zdawałoby się, że próba ogarnięcia kilku horrorowych schematów może przynieść tylko to, co najgorsze, czyli niespójność wynikającą głównie z natłoku atrakcji. Jednak artystyczna nonszalancja w tym zabiegu opłaciła się. I nie wiem, ile w tym talentu Indonezyjskiego reżysera, a ile szczęścia, jednak Słudzy diabła sprawdzają się i jako ghost story i jako thriller o sekcie, a to i tak nie wszystkie elementy tego udanego filmu. W jaki sposób udało się utrzymać kilka ścieżek fabularnych w mocnym uścisku? Dzięki reżyserii doświadczonego już w tym gatunku Joko Anwara (Zapis moich zmysłówModus Anomali). Twórca porwał się na kultowy dla indonezyjskiego kina grozy materiał i nakręcił remake filmu z 1982 roku (pod tym samym tytułem). Anwar osadził akcję w tych samych czasach (gwoli ścisłości rok wcześniej, bo w 1981 r.). Jednak nic tu z nostalgii nie znajdziecie, bo lata 80. w Indonezji to dla Europejczyka sama egzotyka. Egzotyka czasu, miejsca, zachowań. Ciekawe jest więc tu wszystko: kultura obcowania w domu, domowe sprzęty, cała zabudowa i rozwiązania architektoniczne. Choćby z tego względu horror stanowi ciekawą odskocznię od innych ciętych od sztancy tytułów.

Jednak Słudzy diabła potrafią nie tylko urzec stroną formalną (często wyszukaną i stylową). Strona wizualna jest bardzo klimatyczna, można by rzec oszczędna, bo opiera się na podobnych zagraniach. Jednak to nie nuży. Ilekroć bowiem któryś z dziecięcych filmowych bohaterów zobaczy stojącą w bezruchu postać, uwierzcie mi, zatrzymacie oddech razem z nim. Groza opiera się tu na szczątkowych informacjach, które w miarę trwania seansu docierają do głównych bohaterów, a sam pomysł rozbicia horroru na szóstkę(!) domowników sprawdził się świetnie. Hej! To prawie jak Poltergeist, gdzie cała rodzina musi zmierzyć się ze złem, a to trąca, kusi, szarpie i gryzie każdego z nich po kolei, z różnej strony.

Ciekawy, nigdy makabryczny, bardzo elegancki, czasem naiwny (są momenty, gdy postaci wydają się być niewzruszone sytuacją, a przed chwilą wszyscy umierali ze strachu) i przaśny, jednak wciągający. Minus za finał. Niemniej film słusznie doceniony na festiwalach.

Film będzie można zobaczyć w ramach FEST MAKABRY 2. Więcej szczegółów tutaj i pod adresem festiwalu -> www.festmakabra.pl

7/10 - dobry

Czas trwania: 107 min
Gatunek: horror
Reżyseria: Joko Anwar
Scenariusz: Joko Anwar
Obsada: Bront Palarae, Tara Basro, Endy Arfian, Dimas Aditya, Nasar Annuz
Zdjęcia: Ical Tanjung
Muzyka: Bembi Gusti, Tony Merle, Aghi Narottama