Berlin syndrome (2017)

Berlin. Turystka z Australii, Clare (fenomenalna w tej roli Teresa Palmer) poznaje przystojnego, niemieckiego nauczyciela języka angielskiego Andiego (Max Riemelt). Chwila rozmowy, kilka jego językowych (uroczych) potknięć i zawiązują nić porozumienia ponad gwiazdami. Coś zaiskrzyło.

Berlin syndrome rozpoczyna się trochę zwodniczo, jako romantyczna przygoda (znajomość, która być może ma przed sobą szersze perspektywy). To również zwierciadło współczesnych kochanków – romans w szybkim tempie, z kilkoma obietnicami, być może planami, o których jedno lub oboje napomknęło. Tutaj intensywność doznań udziela się również widzowi. Jednocześnie szybko wyczuwasz, że coś jest nie tak…

Masz nadzieję, a raczej przeświadczenie, że będzie to zwykły thriller, później sądzisz (gdy Clare spędza noc w mieszkaniu mężczyzny), że przekształci się to w thriller erotyczny (całkiem odważny). W końcu reżyserka zrywa płaszczyk komfortu, stoisz w tym samym korytarzu co Clare i powoli dochodzi do ciebie przerażająca prawda – dziewczyna już nie wyjdzie z mieszkania. Została uwięziona. Sceny uświadomienia sobie własnego położenia przez główną bohaterkę należą do najlepszych fragmentów filmu.

Berlin syndrom, jako tytuł, stanowi bezpośrednie odniesienie do syndromu sztokholmskiego. Ten specyficzny stan powstaje u osób przetrzymywanych, sterroryzowanych, jakkolwiek będących pod jarzmem oprawcy. Wskutek stresu ofiary są w stanie sympatyzować, zrozumieć, a nawet pomagać swoim prześladowcom. I jakkolwiek ciężko to zrozumieć (mi by się to nigdy nie przytrafiło!), trzeba to przyjąć za fakt, gdyż jest to stan naukowo udowodniony. To tyle z definicji, bo w najnowszym filmie Cate Shortland (Lore, Salto), to antagonista chciałby raczej ów stan wywołać. Co ciekawe, możemy w kilku scenach zaobserwować doskonale wręcz przedstawiony moment, gdy ofiara rzeczywiście (szczerze) skłania się ku oprawcy.

Ale czy w takim dramatycznym położeniu można ostatecznie zaprzestać walki, myślenia o rodzinie, najbliższych, a przede wszystkim o wolności?

Zawsze mam z takimi filmami problem, gdyż wydaje mi się, że jest jeszcze od cholery sposobów, by odzyskać wolność i wyrwać się z więzienia, tutaj mieszkania. Dla uzyskania komfortu oglądania proponuję odpuścić zwyczajowe szukanie dziur w całym  (no przecież mogła zrobić jeszcze to, nie próbowała tego… itd.). Sytuacja jest jaka jest i jako widzowie musimy uwierzyć, że wyrwać się z tej klatki nie jest łatwo. Polecam jako porządny, trzymający w napięciu dreszczowiec o zabarwieniu wyjątkowo ludzkim (połamana psyche, która nie może dostąpić normalnego związku ucieka się do tragicznych, kryminalnych, a przede wszystkim chorych sposobów). Nieco nawala końcówka, jak gdyby ktoś zdjął za szybko czajnik z palnika, ale i tak uważam seans za w pełni satysfakcjonujący.

Czas trwania: 116 min
Gatunek: thriller
Reżyseria: Cate Shortland
Scenariusz: Shaun Grant, Melanie Joosten (powieść), Cate Shortland
Obsada: Teresa Palmer, Max Riemelt
Zdjęcia: Germain McMicking
Muzyka: Bryony Marks