Stare grzechy mają długie cienie (2014)

Recenzja "Stare grzechy mają długie cienie" (2014), reż.Alberto RodríguezStare grzechy mają długie cienie to bezsprzecznie jeden z lepszych kryminałów, jaki powstał na starym kontynencie w tej dekadzie. Odwołujący się do przeszłości, w duchu mrocznej opowieści, film nie opisuje tylko historii o kryminalnym podłożu. To przede wszystkim pojedynek z własną wątłą moralnością, z demonami, które warto czasem wypuścić, by posprzątały lub po prostu pożarły swoim mrokiem niepewność.

Rozgrywający się na początku lat 80. film opowiada o dwóch policjantach, którzy przyjeżdżają na prowincję, by poprowadzić sprawę zaginięcia dwóch sióstr. To nie tylko sprawa domniemanego kidnapingu, ale też rzut na sytuację społeczną i polityczną w Hiszpanii w tamtym okresie. Czas przemian i czas goryczy, kiedy „starzy” próbują jakoś przetrwać i dołączyć do „nowego”, to również ciągłe sparingi pomiędzy charakterami dwójki gliniarzy. Może nie spektakularne, raczej takie, które po prostu czujesz. Pojedynki na zaufanie przy tajemniczej, napiętej sytuacji. To wciąż partnerzy, którzy staną ramię w ramię naprzeciw kolejnym przeciwnościom, niemniej ostrożność jest wyraźna i odczuwalna głównie za sprawą tego, że obaj wywodzą się z różnych środowisk. Jeden, który najwidoczniej przeszedł weryfikację, nie tyle zwolennik, co kontynuator starych metod (kłaniają się Psy i „A co ja będę robił, gdy ja tylko przesłuchiwać potrafię?”) oraz gliniarz wychowany podług nowych metod, który również potrafi dojść do celu wykonując pierwszorzędną policyjną robotę, a nie co rusz obijając kolejne mordy w ramach wyciągania zeznań. Okazuje się, że te dwa światy szybko zaczynają się przenikać. Chcąc nie chcąc, czasem trzeba przycisnąć człowieka i nie wszystkich da się wytropić dzięki nowym metodom śledczym.

Recenzja "Stare grzechy mają długie cienie" (2014), reż.Alberto Rodríguez

Ten film spełnia wszystkie wymogi, by móc go porównać z doskonałym serialem True Detective. Prowincja, mokradła, brutalne zbrodnie (zaginione dziewczyny to dopiero początek) oraz kwitnące na horyzoncie nowe możliwości rozrastającego się powolutku syndykatu. Gęsta atmosfera, zbrodnia (mniejsza, większa i ta całkiem spora) przetacza się po każdym napotkanym przez policjantów obliczu. Trzeba do tego dodać zaciskającą się pętlę na każdym młodym karku, pętlę z napisem: zostajesz i zdychasz z głodu zbierając plony po kolejnych suszach, albo szukasz okazji, by jak najszybciej uciec do dużego miasta. To miejsce, z którym nikt z młodych nie wiąże nadziei, nikt nie zwraca uwagi na gliniarzy, nikt nie przejmuje się makabrycznymi znaleziskami (oprócz rzecz jasna rodziny). To miejsce wypalone, w którym słońce z całą siłą uderza od pierwszych promieni.

Recenzja "Stare grzechy mają długie cienie" (2014), reż.Alberto Rodríguez

Mocny, gęsty, z kozackim finałem, gdzie tytułowe stare grzechy dają szansę i niejako umiejętności, aby przetrwać. Pochmurne, nacechowane złem kadry w wykonaniu Alexa Catalána to jak najlepsze operatorskie cv. Ciężkie, przygaszone, ze świetnymi ujęciami z lotu ptaka przyprawiają czasem o gęsią skórkę, a finał to już majstersztyk. Film senny, gdy jest taka potrzeba i narowisty, gdy łowca poczuje krew. Seans zostawia w widzu cierpki posmak goryczy, takiej samej goryczy jakiej doznał jeden z bohaterów, gdy cienie starych grzechów objawiły swoje haniebne oblicze.

Film możecie obejrzeć tutaj. Za seans ślę podziękowania dla

vod

8/10 - bardzo dobry

Czas trwania: 105 min
Gatunek: Kryminał, Thriller
Reżyseria: Alberto Rodríguez
Scenariusz: Alberto Rodríguez, Rafael Cobos
Obsada: Javier Gutiérrez, Raúl Arévalo
Zdjęcia: Alex Catalán
Muzyka: Julio de la Rosa