The Devil’s Candy (2015)

Recenzja filmu "The Devil's Candy"(2016), reż. Sean ByrneWielki, obleśny typ próbuje w środku nocy zagrać coś na gitarze. Podłączony do wzmacniacza ani myśli uszanować nocną ciszę. Uderzanie w struny wyraźnie go uspokaja, ale pozostali domownicy ani myślą dostosować się do „potrzeb” niedoszłego muzyka. BAM! Tak zaczyna się The Devil’s Candy.

Zawiązanie akcji od incydentu, po zapoznanie nas z głównymi bohaterami stanowi dość klasyczny przebieg fabuły. Poznajemy więc sympatyczną rodzinę w układzie 2+1, która decyduje się na zakup nowego domu (TEGO domu). W architektonicznym stylu podobnym do wielu stojących na dalekich teksańskich przedmieściach, o wyglądzie zbliżonym do tego z Teksańskiej masakry piłą mechaniczną. W okolicy dość szybko pojawia się wspomniany oblech, który w sposób agresywny nachodzi rodzinę.

The Devil’s Candy to całkiem przyjemny horror, który nie trąci za bardzo sztampą (nie na tyle jednak, by napisać o nim – oryginalny). Muszę jednocześnie przyznać, że zapowiadał się na o wiele bardziej gwałtowny, niż był w rzeczywistości. To co uderza najszybciej widza, to tempo opowiadanej historii. Akcja rozgrywa się na tyle szybko, iż twórca w mig przechodzi do sedna, a my nie mamy naprawdę już czasu bawić się w szukanie odniesień poprzestając na tym, że filmowi Seana Byrne’a najbliżej do horrorów z początku lat 90.

Recenzja filmu "The Devil's Candy"(2016), reż. Sean Byrne

To co stanowi pewną nowość i niechybne wprowadzenie tytułu do panteonu horrorów z dopiskiem cool, to muzyczny metalowy sznyt przeprowadzony od fabuły, przez bohaterów, po protagonistę. Mający aspiracje do filmu satanistycznego, The Devil’s Candy jest ciekawym przypadkiem wyniesienia muzycznego tła na poziom służący filmowej analizie recenzowanego obrazu. Sformułowana potrzeba grania głośnej muzyki ma na celu uspokojenie skołatanych nerwów (i odcięcia głosów, które wprowadzają niepokój, gniew, a ostatecznie zło i eskalację przemocy). Graj metal, nie wpadniesz w ramiona diabła, mówią twórcy.
Recenzja filmu "The Devil's Candy"(2016), reż. Sean Byrne
Metalowe jest więc tu wszystko. Córka ma pozytywną zajawkę na metal. Film zaczyna się od ciężkiego brzdąkania na gitarze przez zwyrola (kto mu przerwie… to wiadomo co). Metalowe są dżingle, przerywniki, wszystko podpięte idealnie pod montaż i akcję. W końcu zanurzony w metalowej apokalipsie jest finał. Jednak najbardziej, najbardziej metalowy jest ojciec i mąż w jednym. Artysta malarz (ciekawe odniesienie do artystycznej pasji napędzanej czarcią, nieświadomą fascynacją), na którego nowy dom ma zły wpływ (znowu te głosy), dłubiący przy kolejnych obrazach zahaczających o tematykę iście piekielną (znowu wpływ domu). Ethan Embry w tej roli wygląda świetnie paradując przez większość czasu topless, z metalowym spojrzeniem i metalowymi tatuażami.
Recenzja filmu "The Devil's Candy"(2016), reż. Sean Byrne Całość upływa pogodnie i bezboleśnie, i rzeczywiście przydałoby się twórcom więcej kasy na wykończenie i efekty. Seans nie jest przez to ani brutalny, ani krwawy. Na szczęście horror traktuje wyobraźnię widza z szacunkiem mając nadzieję, że dopowiemy sobie wykończenie niektórych fragmentów. Polecam dla muzyki (Slayer, Machine Head, PJ Harvey i kilka innych), sympatycznej rodzinki, zdjęć i tempa. Aha… Warto się również przekonać czym są tytułowe diabelskie łakocie.

 
Czas trwania: 90 min
Gatunek: Horror
Reżyseria: Sean Byrne
Scenariusz: Sean Byrne
Obsada: Ethan Embry, Shiri Appleby, Kiara Glasco, Pruitt Taylor Vince
Zdjęcia: Simon Chapman 
Muzyka: Mads Heldtberg, Michael Yezerski