Park Row (1952)

Recenzja filmu "Park Row" (1952), reż. Samuel FullerTrudno przez cały seans nie oprzeć się wrażeniu, że Park Row jest od początku do końca przede wszystkim osobistym filmem Samuela Fullera. Fuller od trzynastego roku życia związany był z prasą, zaczynając od pracy rozwoziciela gazet, po pracę reportera. Dziennikarstwo zna od podszewki i temu epizodowi poświęcił swój film. Tytuł to jednocześnie nazwa ulicy w Nowym Jorku, gdzie miały swoje siedziby liczne redakcje amerykańskich dzienników (ulicę potocznie nazywano Newspaper Row). Tu też rozpoczyna się i kończy akcja filmu. I ponownie trzeba wskazać  tu naiwność (u Fullera przestałem traktować to jako zarzut), naiwny jest bowiem świat Fullera. Osobisty wydźwięk historii nader często idzie w parze z nieprawdopodobieństwem rozgrywających się wydarzeń. Głównym bohaterem jest Phineas Mitchell (Gene Evans), który zostaje zwolniony z poczytnej The Star za krytykę postawy moralnej redaktor naczelnej Charity Hackett (Mary Welch). Phineas nie był jednak osamotniony ze swoimi przekonaniami. Stanęło za nim murem kilku kolegów i tym samym w The Star zwolniły się kolejne etaty. Akcję filmu można ściśle umieścić w historycznych realiach i mam wrażenie, że Fullerowi o to chodziło (dziennikarska rzetelność). Sprawy nabierają tempa razem z pojawieniem się w barze Steve’a Brodiego, późniejszego performera, który pamiętnej nocy 23 lipca 1886 roku skoczył z Brooklińskiego mostu. Przeżył (sama inspiracja do skoku jest co najmniej zabawna), a przesiadujący w barze byli już dziennikarze z The Star mieli pierwszy artykuł do nowo powstałej gazety The Globe.

Recenzja filmu "Park Row" (1952), reż. Samuel Fuller

Park Row to historia powstania nowego tytułu na rynku, upartego redaktora naczelnego, radzenia sobie z wieloma przyziemnymi sprawami i możliwość zaobserwowania (w działaniu) wielu ciekawych patentów dziennikarskich już ze sfery druku i publikowania materiału. Jako widzowie uczestniczymy w kilku znamiennych faktach z ówczesnych „pierwszych stron”. Jest tu zawarty cały epizod ze Statuą Wolności w Nowym Jorku. Reżyser pokazał też niegodziwości, sabotaże konkurencji, nieuczciwe praktyki. Wszystkie napiętnował i w ostatecznym rozrachunku także skarcił. Niegodziwcom jednak pozwolił okazać skruchę. Innymi słowy jako reżyser, scenarzysta i producent Samuel Fuller był tutaj oskarżycielem, obrońcą, sądem i katem w jednej osobie (Phineas masakruje sabotażystę prowadząc go od pomnika do pomnika przez całą Newspaper Row).

Recenzja filmu "Park Row" (1952), reż. Samuel Fuller

Fuller wiele serca włożył w oddanie hołdu dla pracy dziennikarskiej i pojawiają się tu nagminnie pełne patosu słowa o „prawdzie”, „zaufaniu społecznym”, „rzetelności”. Wszystko zostało przedstawione w poważnym tonie, ponieważ sprawa idzie o etos. Całość została zrealizowana w bardzo skromnym stylu, gdzie na zbudowanej filmowej ulicy czuć przede wszystkim siłę amerykańskich autorytetów. Statua Franklina, pomnik założyciela New York Tribune i paru innych. Nie da się ukryć, że to idole Fullera i pod ich czujnym okiem rozgrywa się opowieść o wzlotach i upadkach amerykańskiej prasy. Jako bardzo prywatny, a wręcz z elementami autobiograficznymi Park Row nie poradził sobie w notowaniach box office. Jak na tak hermetyczną opowieść było to całkiem zrozumiałe. Był to jednocześnie ulubiony film Fullera. Nie ma w tym nic dziwnego. Obok nazwiska Fuller, tak samo jak słowo „żołnierz” stawiano słowo „dziennikarz”.

7/10 - dobry

Czas trwania: 83 min
Gatunek: Dramat
Reżyseria: Samuel Fuller
Scenariusz: Samuel Fuller
Obsada: Gene Evans, Mary Welch
Zdjęcia: John L. Russell
Muzyka: Paul Dunlap