Women in Cages (1971)

Recenzja filmu "Women in Cages" (1971), reż. Gerardo de LeónWomen in Cages przypadł na schyłek filmowej przygody filipińskiego reżysera Gerardo de Leóna. Urodzony w 1913 roku twórca (zmarł w 1981) nakręcił ponad 80 fabuł. Bardzo możliwe, że gdyby de Leóna żył, chętnie pochwaliłby się innym tytułem. Niemniej Women in Cages warto odnotować jako jednego z prekursorów zacnego podgatunku w kinie bezczelnej eksploatacji, czyli ’Women in Prison’.

Czego by złego nie napisać o Women in Cages z 1971 roku, to szybkości w zawiązaniu akcji i sprawnego przejścia do głównego aktu odmówić filmowi nie można. Młoda Amerykanka zostaje wrobiona i trafia do więzienia dla kobiet w Azji. W piątej minucie mamy już rozdane wszystkie karty. Wiemy kto jest dobry, kto zły, a kto najprawdopodobniej pokaże cycki. Placówka mieści się w dalekim odosobnieniu od aglomeracji miejskich. Hektary dżungli, dzikie zwierzęta, szczury i węże w celach, zimne prysznice, sala tortur i w końcu ona – Alabama (Pam Grier). Brutalna przywódczyni strażniczek, która nie dość, że zaspokaja swoje psychopatyczne żądze, to również swoją zwierzęcą chuć. Wybiera co ładniejsze kąski i pod osłoną nocy (choć trzeba przyznać, że Alabama nie czeka szczególnie na zmrok, bo orgietki mogą odbywać się również i w dzień) nasyca swoje wysublimowane pragnienia. Niech już teraz o znamionach kultu, które posiada Women in Cages świadczy fakt, iż po Alabamie z filmu de Leóna została ochrzczona główna bohaterka Prawdziwego Romansu Tony’ego Scotta (na podstawie scenariusza Quentina Tarantino).
Recenzja filmu "Women in Cages" (1971), reż. Gerardo de León

Fabuła jest prosta i znikoma, a przyświeca jej jeden cel – agresywne epatowanie seksualnością. Stłamszone dziewuchy w skąpych szmatach udających więzienne drelichy są bite, katowane i poniżane. Cykl dnia jest więc prosty: żarcie, wyjazd więźniarek do roboty na polu koniecznie na bosaka i koniecznie z makijażem.

Recenzja filmu "Women in Cages" (1971), reż. Gerardo de León

Tak więc jeżeli chodzi o główne założenia gatunku ’Women in Prison’, to w recenzowanym tytule jest wszystko to, co w standardzie powinno się znaleźć. Powstały w 1971 film, którego współproducentem był Roger Corman dziś już nie szokuje tak jak kilka dekad temu. Brutalne sceny nie odbiegają w zasadzie od stosowanej dzisiaj przemocy na ekranie, a zbrukane krwią nagie torsy to zaledwie promil przy tym, czym obecnie można się uraczyć wedle potrzeby.

Recenzja filmu "Women in Cages" (1971), reż. Gerardo de León

Dopiero końcówka przynosi ważny i ciekawy dla filmu moment. Finał nie dostarcza bowiem ukojenia tym, które w końcu wyrwały się z więziennego piekła. Jest gorzko, cierpko, dosadnie. Jeżeli okrutne czyny strażniczek przynosiły strach i ból, to poza murami nic nie znaczą. Świat w rezultacie ponownie okazuje się okrutniejszy niż można by przypuszczać.

6/10 - niezły

Czas trwania: 81 min
Gatunek: Akcja, Dramat
Reżyseria: Gerardo de León
Scenariusz: James H. Watkins, David Osterhout
Obsada: Pam Grier, Roberta Collins, Judith Brown, Jennifer Gan
Zdjęcia: Felipe Sacdalan