Ciuciubabka (2005)

Recenzja filmu "Ciuciubabka" (2005), reż. Aleksey BalabanovRosyjska eksploatacja wypada niezwykle sugestywnie i niebezpiecznie swojsko dla mieszkańca wschodniej Europy. Reżyser obrazu Aleksey Balabanov powziął sobie jeden cel – nakręcić kino sensacyjne oparte na szeregu komicznych pomyłek. W swoim prześmiewczym tonie nawiązuje do wszystkiego co widzieliśmy u Tarantino, tak lubującego się w nasączonej niezdrowym humorem przemocy. Jednak u Tarantino humor wynika z sytuacji, nawiązuje do fabuły, a dowcip gładko przechodzi od słów do czynu. Komedia w Ciuciubabce wychodzi za często na pierwszy plan, niestety angażując w to cały pakiet realizacyjny, od charakteryzacji, przez wygląd bohaterów, po dialogi i ostatecznie kończąc na grze aktorskiej pozostającej zbyt długo pod ciężarem kabaretu.

Balabanov oprócz tego, że stworzył kino przede wszystkim rozrywkowe, chciał sprzedać publiczności szerszy koncept od odgórnie zakładanego. Sam początek filmu pokazuje zajęcia na wyższej uczelni, gdzie wykładowca opowiada młodzieży o tym jak dzisiejsi oligarchowie doszli do pieniędzy w większości przypadków mając powiązania z grupami przestępczymi. Właściwa fabuła przenosi nas do połowy lat 90., gdzie w ramach czarnej komedii, obserwujemy wspinanie się po szczeblach „kariery” dwóch mafijnych cyngli, aż do scen zamykających z pięknym widokiem z firmowych biur na dzisiejszy Plac Czerwony. Wszystko fajnie, szkoda tylko, że przez większość trwania seansu niektóre sceny przebiegają w rytmie żenującej i przaśnej atmosfery.

Recenzja filmu "Ciuciubabka" (2005), reż. Aleksey Balabanov

Odnosząc się do wspomnianego Tarantino, a w szczególności Pulp Fiction, to już przy okazji głównych bohaterów (i akcji, w które się wplątują) widzimy spore podobieństwo. Dwójka głównych bohaterów, Simon (Dmitriy Dyuzhev) i Siergiej (Aleksey Panin) wykonuje szereg drobnych i wydaje się łatwych poleceń bossa Michajłowicza (w tej roli wielka persona w rosyjskiej kinematografii, Nikita Michałkow – aktor i reżyser. Twórca wybitnego filmu Spaleni słońcem z 1994 roku). Utarg, zachęta do współpracy, odbiór heroiny, chleb powszedni. Masa adresów, nazwisk, wszystko w rytmie rosyjskich przebojów z epoki, gdy Rosja ogarniała się jeszcze po rozpadzie Związku Radzieckiego.

Recenzja filmu "Ciuciubabka" (2005), reż. Aleksey Balabanov

Podczas jednej z akcji do gry wchodzi kolejna ekipa (nie lepsi w swoim zakapiorstwie). Pieniądze, zagubiona teczka z heroiną i w końcu akcja na melinie, która ratuje całą produkcję od najgorszego, czyli pozostaniu w cieniu tych „niezłych”. Ten szelmowski, wykwintny finał to chlapacz dla tych, którzy sądzili, że Balabanov pokazał już w na początku seansu wszystko i w zasadzie reszta jest już do przewidzenia. Tyle, ile dobra wypada z ekranu w trakcie ostatnich 30 minut, niejeden młody twórca chciałby zagarnąć dla siebie do swojego całego pełnego metrażu. To tylko potwierdza fakt, że eksploatacja, nawet jeżeli zawczasu przewidywalna, zawsze może uderzyć z niespodziewanej strony.

Ostatecznie polecam. Z przymrużeniem oka na niektóre fragmenty.

Film możecie obejrzeć tutaj. Za seans ślę podziękowania dla

vod

7/10 - dobry

Czas trwania: 111 min
Gatunek: Akcja, Czarna Komedia, Kryminał
Reżyseria: Aleksey Balabanov
Scenariusz: Stas Mokhnachev, Aleksey Balabanov
Obsada: Aleksey Panin, Dmitriy Dyuzhev, Nikita Mikhalkov
Zdjęcia: Evgeniy Privin
Muzyka: Vyacheslav Butusov