Ładunek 200 (2007)

Recenzja filmu "Ładunek 200" (2007), reż. Aleksiej BałabanowRewelacja. Jak się ogląda film Aleksieja Bałabanowa? Jakbyś siedział, drogi widzu, na obrotowym krześle na środku pokoju, a na każdej z czterech ścian leciała inna, równie zajebista, bezkompromisowa eksploatacja. Ładunek 200 jest brutalny, prawdziwy i smutny.

Tematów jest tu na kilka historii, a gdzieś pośrodku stoi matka Rosja, trzymając wszystko w żelaznym uścisku, pojąc wódką swoich synów i córki. Wszystko rozgrywa się w ciągu kilku dni w Leninsku i okolicach w 1984 roku. I już teraz chciałbym zaznaczyć, że streszczenie fabuły nie ma najmniejszego sensu, nawet streszczenie pozbawione spoilerów. Ładunek 200 jest bowiem tak nieprzewidywalny w swojej strukturze, że poszczególne wątki i ich ważność nieustannie się zmienia. Jest więc Aleksiej z dziewczyną i próba wyjazdu do przyjaciół na Krym. Wóda. Jest Artiom (Leonid Gromow), profesor ateizmu naukowego, który próbuje dojechać do matki, ale staje mu samochód pośrodku drogi i trafia do zagrody, gdzie pędzi się bimber. Wóda. Wysłuchujemy opowieści o słonecznych miastach, obserwujemy kobietę, która wygląda jakby 24 godziny na dobę stała przy garach. Jest stary, chudy, ciągle pijany Wietnamczyk, który próbuje odpalić samochód profesora. Zza węgła obserwuje wszystko niemowa o groźnym obliczu. Wóda. Jest para, która również trafia pod tą samą wiejską strzechę. To, co było tylko patologią zamienia się w opowieść o psychopacie i zwyrodnialcu. Wydaje się, że wszyscy w miarę normalni mężczyźni zostali powołani do wojska, a została tylko garstka o przytępionych obliczach, jak kapitan Żurow (Aleksiej Połujan), który porywa dziewczynę, przykuwa do łóżka w mieszkaniu, a matka w pokoju obok zalewa się wódą od rana do wieczora. I kiedy myślisz, że reżyser Bałabanow osiągnął już pewien poziom szaleństwa i wypadałoby jakoś wyprowadzić historię na prostą (może jakaś normalna reakcja kogoś z okolicy? Kogokolwiek?), wtedy przychodzi kolejne uderzenie i spadamy w dół z rozbitym nosem po kolejnym sierpowym ze strony scenarzysty. A to nawet nie ćwierć filmowych atrakcji wyjętych prosto ze snu obłąkanego pacjenta z oddziału dla psychicznie chorych.

Recenzja filmu "Ładunek 200" (2007), reż. Aleksiej Bałabanow

Rosja Bałabanowa jest potworna. Osiedla, mieszkania i ulice to jak panorama w Czarnobylu. Ludzie, meliny, wóda na stołach, szafkach, w lodówkach. Wydaje się, że innych produktów spożywczych to miejsce nie zna. Tytułowy ładunek 200 nawiązuje do określenia, które funkcjonowało w rosyjskiej armii i oznaczało poległego na froncie żołnierza oraz jego transport w ocynkowanej trumnie do domu. Jasne, że wojna w Afganistanie to zło i miejsce, w które Rosjanie pchać się nie powinni. Zrobili to na własną zgubę. Jednak to widmo „Ładunku 200” wiszące nad oczekującymi wieści o najbliższych ciągle wisi nad bohaterami filmu. Absolutnie nie można oczywiście wiązać z tym całego wódczanego tła. Tama z alkoholem otworzyła się dużo wcześniej, a Afganistan to po prostu kolejny pretekst (dla niektórych) do wychlania kolejnego pół litra. Mocarny film.

ladunek-200-3

Film możecie obejrzeć tutaj. Za seans ślę podziękowania dla

vod

9/10 - rewelacja

Czas trwania: 100 min
Gatunek: Dramat, Thriller
Reżyseria: Aleksiej Bałabanow
Scenariusz: Aleksiej Bałabanow
Obsada: Agnija Kuzniecowa, Aleksiej Połujan, Leonid Gromow, Aleksiej Sieriebriakow, Jurij Stiepanow
Zdjęcia: Aleksandr Simonow
Muzyka: Marco Beltrami