El Caminante (1979)

Recenzja filmu "El Caminante" (1979), reż. Paul NaschyWspaniałe filmowe dokonanie Paula Naschiego mogę potraktować nawet jako podanie. Bardzo mądre, z wielkimi prawdami o ludzkim rodzaju, z przestrogą i drogowskazem. Tytułowy El Caminante, czyli Traveler – wędrowiec, to diabeł, a film jest historią jego podróży.

W tytułową rolę wciela się sam reżyser. I doskonale to rozumiem, bo przy takim typie scenariusza z tak spójną i konkretną wizją, ciężko komuś oddać aktorskie cugle. W całym filmie widać reżyserską pasję i oddanie. El Caminante, czyli diabeł nudzi się przeraźliwie na kierowniczym stołku w piekle i niczym Jezus zstępuje na Ziemię. Przybiera ludzką postać, godzi się na śmiertelność i próbuje zasmakować życia, posypanego szatańską przyprawą.

Ma swój cel. Chce się zabawić i (mając wszak do dyspozycji kilka diabelskich sztuczek) deprawuje, bałamuci, wykorzystuje, okłamuje, morduje i ponad miarę świntuszy. Po drodze spotyka Tomása (David Rocha), poczciwego (na razie) chłopaka, którego na swój sposób edukuje. El diablo roztacza swój urok na spotkane mężatki, spędza każdą noc z kolejnymi kobietami, później okrada z kosztowności, które te sumiennie odkładały z mężami. Diabeł przedstawia się jako Leonardo i przez swój sympatyczny, szlachecki wygląd (akcja rozgrywa się w XV wiecznej Hiszpanii) ma z reguły rozpostarte przed sobą drzwi do kolejnych domostw, przydrożnych karczm, a już na pewno klasztorów.

Recenzja filmu "El Caminante" (1979), reż. Paul Naschy

Minimalny budżet „skazał” Naschiego na kręcenie całości w naturalnych, oddalonych od skupisk miejskich obszarach. Karczmy, warownie, tudzież wspomniane klasztory to oczywiście scheda po średniowieczu. Sama realizacja też została dokonana trochę po partyzancku. Nie to jest jednak najważniejsze, bowiem fabuła wynagradza wszystkie techniczne mankamenty. Sama opowieść to obraz pisanej na kolanie ludzkiej moralności. Leonardo bowiem aż tak bardzo się nie stara. Ot, kilka czułych słówek, rozpalenie nadziei (obietnica uleczenia córki), zabrzęczenie złotem i nogi białogłowy rozchylają się same (sporo golizny). Wszyscy są grzesznikami, a diabeł tylko lekko skłania ich w kierunku występku. Wykorzystuje do tego spryt, inteligencję i… urok osobisty.

Recenzja filmu "El Caminante" (1979), reż. Paul Naschy

Hiszpańskie kino eksploatacji jawi się w El Caminante jako rzecz doniosła, bowiem ponadczasowa. Nawet jeżeli jest wulgarny, a w niektórych kręgach odczytany jako obrazoburczy, to nader wszystko prawdziwy do bólu. Do tego wszystkiego bardzo zabawny. W znaczeniu ogólnym, działania Leonarda mogące uchodzić za 'podłości” są tylko odzewem na dotychczasowe życie napotkanych osób. Przeliczył się jednak szatan w jednym. Ludzkość smakując od wieków niegodziwości, zdrady i występki potrafi odpowiedzieć ogniem na ogień. Kończąc swoją podróż Leonardo powinien być z nas dumny. Nie jesteśmy aż tak naiwni i potrafimy w równym co diabeł stopniu przypieprzyć drugiej osobie.

8/10 - bardzo dobry

Czas trwania: 122 min
Gatunek: Dramat, Historyczny
Reżyseria: Paul Naschy
Scenariusz: Paul Naschy, Eduarda Targioni
Obsada: Paul Naschy, Sara Lezana, David Rocha, Irene Gutiérrez Caba
Zdjęcia: Alejandro Ulloa
Muzyka: Ángel Arteaga